Wiatr przed burzą

396 24 2
                                    


Irytował się z minuty na minutę coraz bardziej, próbując głęboko w sobie stłumić rosnącą złość. Potrafił wyobrazić sobie przynajmniej kilkanaście sytuacji, które mogłyby mieć miejsce, jeżeli zostałby teraz sam na sam z ciemnowłosą. Jej jęki i ciche prośby szumiały mu w głowie, gdy wyobrażał sobie, jak związuje jej ręce krawatem i doprowadza na granicę szaleństwa, nie dając jej satysfakcji. Wszystko dlatego, że właśnie uśmiechała się uroczo i pochylała w kierunku kierownika projektu ze strony włoskiej firmy MilanCo, pokazując na katalogu projektowym jakieś szczegóły. Od prawie dwudziestu minut rzucała mu wyzwanie, będąc słodką i kuszącą pod płaszczykiem profesjonalizmu. Zacisnął pięść leżącą na udzie pod stołem mocniej. Na szczęście nic nie trzymał w dłoniach, bo gdyby tak było, połamałby to nieświadomie. Westchnął w myślach, odpowiadając na kolejne pytanie na sali. Jego intensywne spojrzenie na ułamek sekundy spotkało się ze wzrokiem ciemnowłosej.

Nie lubił przegrywać...

Dziewczyna prowokowała go subtelnie przez kilka ostatnich dni, czym doprowadzała go do białej gorączki. Jednak nie miał szansy jej nawet złapać przez natłok pracy. Nie można powiedzieć, że nie wiedział za, co dostaje mu się po ego... Stosunkowo niedawno ciemnowłosa dowiedziała się, że współpracować będzie z dawną znajomą ze szkoły, która jest modelką główną i twarzą projektu Mari. Dziewczęta miały okazję się spotkać i wymienić uprzejmościami, a on dolał oliwy do ognia, upominając Marinette za zachowanie. Upomniał, co prawda także Lilę, ale o tym dziewczyna nie wiedziała, bo wyszła natychmiast. Światła rozbłysły. Spotkanie dobiegło końca. Uśmiechnął się jednym z wyćwiczonych uśmiechów, które opanował do perfekcji przez te wszystkie lata. Podziękował za spotkanie, swoich pracowników odesłał do standardowych zajęć, a delegację przekazał Ianowi. Musieli pokazać się, z jak najlepszej strony, więc zorganizował delegatom tour rozrywkowy na koszt firmy. Wyszedł z sali konferencyjnej ostatni, kierując się w stronę biura. Idealnie się złożyło, że ciemnowłosa stała przed windą i czekała. Podszedł powoli do niej i splótł ręce na piersi. Chrząknął. Zerknęła kątem oka, a zniecierpliwienie brakiem windy odbiło się w jej krótkim grymasie.

-Dokumenty ze spotkania oraz katalog projektowy położyłam na biurku Iana - zaczęła formalnym tonem.

-Mari... - zaczął poważnie, ale przerwał mu dźwięk podjeżdżającej windy.

-Szef wybaczy, ale muszę jeszcze przygotować sporo rzeczy dzisiaj, skoro nie będzie mnie kolejne dwa tygodnie w pracy - odezwała się chłodno i weszła do pustej windy.

Warknął w myślach i raptownie wszedł za nią, gdy drzwi zaczęły się zamykać. Spojrzała na niego z niezadowoleniem w oczach, ale nie zdążyła jakkolwiek zareagować. W momencie, w którym drzwi zamknęły się, gwałtownie przycisnął ją do ściany. Jedną dłoń opierał na lustrze na wysokości jej głowy, a drugą trzymał w mocnym uścisku biodro dziewczyny. Pochylił się bardzo blisko ku niej. W jego ciemnych w tej chwili oczach można było widzieć niebezpieczny wręcz błysk.

-Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałby cię teraz przerzucić przez ramię, zanieść do gabinetu - liczył w myślach - i przypomnieć, dlaczego nie warto mnie prowokować.

-Dyrektorze Agreste... - zaczęła w oficjalnym tonie, chcąc go upomnieć, choć jej głos zdradzał brak pewności.

Blondyn zaśmiał się pod nosem.

-Oj, kochanie, takie scenki to możemy odgrywać w sypialni - zamruczał.

Odsunął się nagle, stając obok zszokowanej dziewczyny.

-Przyjdź do mojego gabinetu, proszę, gdy skończysz pracę - powiedział, jak gdyby nigdy nic w tym samym momencie, gdy drzwi windy się otworzyły.

Nonszalancko wskazał jej dłonią wyjście. Po chwili dziewczyna otrząsnęła się i wysiadła, zerkając jeszcze na zadowolonego z siebie blondyna.

***

Panowała wręcz idealna cisza, gdy za oknami zapadał zmrok. Zamaszysty podpis na umowie projektowej. Rzucił długopis na biurko i odchylił się zirytowany na fotelu. Czuł zmęczenie, gdy przez chwilę tępo wpatrywał się w biurko swojego asystenta za lustrem weneckim. Jego mięśnie był ociężałe. W jego zwykle lśniących oczach czuł pieczenie, jakby ktoś nasypał mu piasku pod powieki. Szklistego i drobnego, niczym mąka. Westchnął, przeciągając się powoli. Zerknął na godzinę na wyświetlaczu telefonu, a na jego twarzy pojawił się grymas. Nie przyszła. Ułożył dokładnie dokumenty na biurku, zgarniając teczkę projektową i wychodząc z biura.

-Ian, tutaj masz umowy dla MilanCo i rozpis projektu przebiegu targów - położył teczkę na kontuarze i przypatrzył się uważnie przyjacielowi - Możesz już iść.

-Jeszcze nie skończyłem... - zaczął szorstkim, zmęczonym głosem.

-Cokolwiek to jest - kiwnął głową na papiery przed chłopakiem - może poczekać do jutra. Chodź, podrzucę cię do domu.

Chłopak uśmiechnął się delikatnie i zaczął porządkować na szybko bajzel na biurku. Blondyn wyciągnął telefon i oparł się ociężale o przeszkloną ścianę biura.

"Obiecuję, będziesz głośno jęczeć w zamian, kochanie. A." - wysłał ciemnowłosej szybkiego smsa i ruszył z przyjacielem do windy.

Love in the cat's eyesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz