Spazmatyczny oddech

994 54 5
                                    


Oboje szli cicho i sztywno po schodach. Zdawało się, że nawet nie oddychają. Plan był banalnie prosty... nie było planu. Policzki dziewczyny nabrały koloru pergaminu, a chłopak napiął mięśnie, mocniej chwytając dłoń dziewczyny. Ciągnęła go na miękkich nogach za sobą w kierunku szeptów. Wąski korytarz zamienił się w otwartą przestrzeń z dwójką osób w średnim wieku. Niskiego wzrostu kobieta podskoczyła lekko, wyczuwając obecność pary za plecami. Mężczyzna na kanapie chrząknął speszony i wstał. Rodzice wymienili szybkie spojrzenie, a młodzież zastygła w bezruchu.

-To ja przyniosę słodkości i herbatę - kobieta klasnęła w dłonie - Mari, pomożesz mi?

Dziewczyna spięła się, a jej oczy się rozszerzyły ze strachu. Dłoń blondyna przesunęła się lekko po dolnej części pleców ciemnowłosej, chcąc dodać jej otuchy. Dotyk był delikatny, jak muśnięcie materiału, kiedy opuszki palców chłopaka czule pogładziły ją wzdłuż kręgosłupa. Dziewczyna spojrzała kątem oka na chłopaka, a on niezauważalnie przytaknął. Ich zachowanie nie uszło jednak uwadze starszej kobiety, która stanęła wyczekująco przy przejściu do niewielkiej kuchni. Dziewczyna odetchnęła głęboko, znikając za ścianą kuchni. Blondyn odprowadził ją wzrokiem i przez moment stał zagubiony w miejscu.  Mężczyzna na powrót usiadł na kanapie.

-Siadaj, chłopcze - odezwał się głębokim głosem - Nie będziesz przecież tak stał. Na pewno dała ci popalić - zaśmiał się doniośle.

Chłopak opadł ciężko na fotel naprzeciwko, jakby ktoś ściął go z nóg. Powstrzymał odruch rozchylających się ust, ale jego źrenice rozszerzyły się w zaskoczeniu. Ściągnął brwi, zastanawiając się, czy się nie przesłyszał. Niemożliwe, że ojciec Marinette właśnie zażartował na temat życia seksualnego swojej córki. Co miał powiedzieć? Spojrzał z nadzieją na przejście do kuchni, ale dziewczyna nie wracała. Dziwne ukłucie w brzuchu sprawiło, że złapał głębszy oddech. Po raz pierwszy w życiu był  w takiej sytuacji, a jego pewność siebie zdawała się zostać w sypialni dziewczyny. Uśmiechnął się nieśmiało do mężczyzny.

-Może powinienem mówić ci synu? - żachnął się mężczyzna.

Więc to tak? Zastanowił się chłopak, obserwując uśmiechniętą szeroko twarz ojca Marinette. Rozluźnił się momentalnie, rozsiadając wygodniej w fotelu.

-Adrien wystarczy, proszę pana - powiedział z ponowną pewnością siebie.

Mężczyzna wyprostował się i spoważniał.

-Mam nadzieję, że się zabezpieczyliście - powiedział przyciszonym głosem.

-Zawsze - rzucił szybko w odpowiedzi, a mężczyzna odetchnął z ulgą.

-Wiesz, chłopcze... - zaczął wesoło - Jeszcze pamiętam, jak to było w młodości w takich sprawach. Kiedyś miałem taką zabawną sytuację z mamą Marinette... - przerwał i spojrzał w kierunku przejścia.

-Wiesz, kochanie, jego gra wstępna jest bardzo ważna... - powiedziała pewnie kobieta z lekkim pouczeniem w głosie i zastygła w miejscu na widok zmieszanego wyrazu twarzy córki - Czy ja to powiedziałam przy otwartych drzwiach? - zaśmiała się.

Mari zakryła twarz dłońmi. Jej skóra przybrała kolor ognistej czerwieni. Kobieta, jak gdyby nigdy nic odwróciła się powoli z uśmiechem na ustach i ruszyła w stronę stolika kawowego z tacą w rękach. Mężczyzna z Adrienem roześmiali się głośno. Dziewczyna jęknęła, podążając za matką i piorunując wzrokiem blondyna. Pokręciła głową w niedowierzaniu, w jak dziwnej i niezręcznej sytuacji się znalazła. Miała wrażenie, że zaraz obróci się w pył z powodu gorąca, które uderzało w nią falami wraz ze wstydem.

-Nie ma się, co wstydzić, córeczko - powiedziała kobieta, odstawiając tacę na stół i rzucając spojrzenie na chłopaka - Chłopak zdaje się dobrze ukształtowany, jak na młodzieńca przystało - zachichotała.

Chłopak drgnął i uśmiechnął się szelmowsko, przechylając głowę, by spojrzeć na ciemnowłosą.

-No nie wiem... - przeciągnął - Trzeba, by spytać Mari o opinię - odezwał się, wyciągając jakby przypadkiem dłoń w jej kierunku.

Dziewczyna rzuciła mu mordercze spojrzenie, które rozbawiło go nawet bardziej, gdy przyciągnął z gracją ciemnowłosą. Jednym ruchem usadził ją bokiem częściowo na oparciu fotela, a po części na swoich kolanach. Przyciągnął delikatnie jej dłoń i złożył subtelny pocałunek na jej wierzchu. Jego oczy skrzyły się złotem, gdy przeszywał ją swoimi intensywnie zielonymi tęczówkami przy niewinnej pieszczocie. Matka dziewczyny westchnęła słodko i szepnęła coś cicho do męża. Marinette usłyszała kawałek wypowiedzi mimowolnie i jęknęła żałośnie, zażenowana niewłaściwymi komentarzami rodziców.

Przez pół godziny siedziała, jak na szpilkach. Czując jedynie, jak twarz przybiera różne, nowe odcienie czerwieni i purpury. W tym samym czasie blondyn zdawał się znakomicie bawić, rozluźniony z głupim uśmieszkiem na ustach. Obejmował ją swobodnie i gładził po udzie, co chwila podsycając durne żarty i opowiastki rodziców. Drzwi trzasnęły za nimi, gdy wychodzili na zewnątrz w mrok nocy. Dziewczyna poczuła chłód, który momentalnie przylgnął do jej policzków i odetchnęła z ulgą. Czuła, jakby ktoś przez ostatnie chwile blokował jej dostęp do tlenu. Chłopak roześmiał się, chowając dłonie do kieszeni. Ciemnowłosa jęknęła, zdając sobie sprawę z publiki, ukrytej za firanką w oknie. Pewnie ruszyła przed siebie, ciągnąc chłopaka za łokieć. Niebo nad  Paryżem było, jak atłas wyszywany gwiazdami. Szli chwilę, aż zniknęli z zasięgu wzroku jej rodziców. Dziewczyna marudziła pod nosem, spoglądając z zawiścią pod nogi. Zatrzymała się nagle tak, że blondyn uderzył lekko w jej drobną sylwetkę zaskoczony. Warknęła i uderzyła go piąstką w brzuch. Syknął i zgiął się, choć cios nie był zbyt silny. Widział nadchodzący kolejny cios, ale szybko przyciągnął dziewczynę i zamknął ją w swoich objęciach. Nie pozwolił jej się ruszyć. Jego usta pochwyciły jej rozchylone gniewnie wargi. Całował tak, jak ostatnio - niespiesznie, głęboko, namiętnie. Mocniej przycisnął jej ciało do siebie. Odsunął po dłuższej chwili zarumienioną dziewczynę. Odepchnęła go ze złością.

-Idź już! Nikt nie może nas zobaczyć - warknęła, ruszając w drogę powrotną.

Chłopak zaśmiał się i ukłonił teatralnie, przepuszczając dziewczynę na wąskim chodniku.

-Dobranoc, Księżniczko - puścił jej oczko, a ona jedynie fuknęła i przyspieszyła kroku.

Ruszył powoli w kierunku swojego domostwa, dopiero gdy zobaczył ją przy podjeździe jej domu.

Love in the cat's eyesWhere stories live. Discover now