Smugi słońca

47 2 0
                                    

Czar prysnął, gdy tylko promienie słońca zaczęły wlewać się pomiędzy delikatnymi firanami do pokoju. Pierwszym, co do jej uszu dotarło było siarczyste przekleństwo. Wyczuwała dokładnie, że blondyn stoi niedaleko i jest w okropnym humorze, dlatego postanowiła udawać, że wciąż śpi. Po chwili jednak zdała sobie sprawę, że i tak będzie musiała się z nim zmierzyć, a im prędzej, tym szybciej stąd wyjdzie. Czuła, że nie miał zamiary odpuścić.

Poruszyła się nieznacznie, ukrywając ziewnięcie. Nie umknęło to uwadze chłopaka, który właśnie kończył rozmowę przez telefon. Odłożył urządzenie na szafkę nocną i usiadł na łóżku za plecami dziewczyny. Pochylił się i ucałował lekko ramię ciemnowłosej.

-Przepraszam, nie chciałem cię zbudzić - mówił miękko i łagodnie.

Marinette przekręciła się na plecy i słabo uśmiechnęła, cicho mrucząc "nie szkodzi". Bała się wywołać kolejną lawinę kłótni.

-Która godzina? - spytała, rozglądając się za swoim telefonem.

-Wcześnie - odparł - Jestem już przyzwyczajony, że wstaję bardzo wcześnie, więc i w weekend mi się udziela.

Kiwnęła tylko głową w zrozumieniu i zaczęła podnosić się z łóżka. Chłopak oblizał usta na widok jej zgrabnych nóg i tyłka, zanim niesforna koszulka opadła w dół. Po chwili się opanował.

-Mari, jeśli chcesz, mogę dać ci coś z moich ubrań - wstał i podszedł do dziewczyny, obejmując ją ramionami - Bardzo dobrze w nich wyglądasz - zamruczał do jej ucha, składając na jego płatku delikatny pocałunek.

Wzruszyła ramionami i przytaknęła. Zaprowadził ją do garderoby.

-Wybierz, co tylko chcesz. Pójdę przygotować śniadanie - cmoknął ją w policzek i wyszedł z pomieszczenia.

Podejrzane było, że blondyn był taki miły i słodki. Szybko wybrała jedną z jego bluz i poszła się ogarnąć do łazienki. Wyglądała dobrze nawet w za dużej, kremowej bluzie i ciemnych spodniach z poprzedniego dnia oraz zwyczajnie rozpuszczonych włosach, sięgających jej już po prawie po pas. Zeszła na dół i zobaczyła, jak gospodarz nakłada właśnie jedzenie na talerze. Podniósł wzrok na nią znad blatu i zagwizdał.

- Powiem ci, że w takim wydaniu wyglądasz równie pięknie - uśmiechnął się, stawiając przed nią talerz, gdy usiadła na stołku barowym.

-Słodzisz - przewróciła oczyma - Muszę się zaraz zbierać, bo Gaho czeka na mnie w domu.

Chłopak skupił się na chwilę i przypomniał sobie szybko, że mówi o pupilu. W duchu odetchnął z ulgą.

-W porządku, odwiozę cię. I tak musimy poważnie porozmawiać - spodziewała się tego, ale omal jajecznica nie stanęła jej w gardle.

-Musimy? - spytała cicho i niewinnie.

Rzucił jej tylko wymowne spojrzenie, siadając na stołku obok. Zjedli w milczeniu, po czym blondyn wstawił naczynia do zmywarki i zebrali się z mieszkania. Jak na dżentelmena przystało, otworzył i zamknął drzwi auta dla dziewczyny, po czym sam usiadł za kierownicą swojego dużego BMW. Ruszył w dobrze już znanym kierunku. Na szczęście nie było zbyt dużych korków o tej porze i niedługo później parkował pod domem ciemnowłosej. Wysiedli oboje. Nie zdążył otworzyć drzwi dziewczynie, gdyż sama wyskoczyła z auta.

-Mari - jęknął niezadowolony, a ona tylko zaśmiała się w odpowiedzi i poklepała go lekko po ramieniu.

Dogonił ją jednym susem i złapał w talii, całując w policzek.

-Jesteś nieznośna - zaśmiał się, a ona próbowała się uwolnić z jego objęć. Z łatwością uniósł ją i obrócił ich wokół własnej osi.

-Adrien! - roześmiała się.

Wydawało się, że chłopak jest w naprawdę dobrym humorze, o dziwo. Weszli do domu razem, a Gaho przybiegł radośnie merdając ogonkiem. Ciemnowłosa kucnęła, witając się z ukochanym pupilem.

-Na pewno jesteś głodny, maluszku - powiedziała zmartwiona - To jest Adrien, bądź miły - zażartowała.

Blondyn uśmiechnął się i uniósł dłoń w geście powitania. Pies podbiegł do niego i zaczął się po chwili łasić i zaczepiać gościa.

-Chcesz kawy? - spytała dziewczyna, odstawiając pełną miskę dla pupila.

-Jasne, poproszę - odpowiedział, rozglądając się po salonie - Ładnie tu masz.

-Dzięki, sama urządzałam.

Po chwili siedzieli przy kawie i ciastkach na kanapie w salonie. Chłopak lekko odchrząknął.

-Mari...- zaczął, jakby nie wiedząc od czego rozpocząć i westchnął - Dlaczego chcesz naprawdę przejść do MilanCo?

Dziewczyna zmieszała się i unikała jego wzroku, jak ognia. Niespokojnie kręciła się na kanapie.

-Tak będzie lepiej. Wydaje mi się, że lepiej będzie jeśli nie będziemy tak blisko siebie, szczególnie w pracy - powiedziała na jednym wydechu, wciąż nie patrząc na blondyna.

Kłamała, wiedział. Rozczochrał lekko włosy i westchnął ciężko, kręcąc głową z dezaprobatą.

-Kiedy zrozumiesz, że chcę mieć cię, jak najbliżej - spojrzał na nią intensywnie, a jej szok malował się czysto na twarzy.

Roześmiał się i przysunął do ciemnowłosej, obejmując jej policzek.

-Nie chcę żebyś odchodziła ani z pracy, ani z mojego życia, proszę - powiedział z nutą niepewności w głosie.

Marinette nie wiedziała, jak zareagować. Tak bezpośredniego wyznania się nie spodziewała.

-Może powiesz mi, co tak naprawdę za tym stoi? - zachęcił ją łagodnie.

Spuściła wzrok. Nie podobało mu się to.

-Mari? - uniósł jej podbródek, nie dając możliwości ucieczki.

-Bo...- ugryzła się w wargę, walcząc ze sobą - Eh, dobrze...bo....

Love in the cat's eyesWhere stories live. Discover now