93) Rozmowa

473 34 4
                                    

 Jego wzrok wywiercał jej dziurę w brzuchu. Chyba nigdy nie czuła się tak niepewnie w jego towarzystwie, jak w tym momencie. Odsunęła ciemną, ciężką zasłonę i wyjrzała na pustą ulicę, dziwiło ją to, że nikt nigdy tędy nie chodził. Jednak w tym momencie nie miała głowy, żeby nad tym się zastanawiać. Westchnęła ciężko.

- Więc? – spytał.

- Przecież wiesz... - mruknęła niechętnie i objęła się rękoma. Spojrzał na nią wymownie i prychnął głośno.

- Oczywiście, że wiem, ale chcę usłyszeć to z twoich ust. – Black zaczynał ją powoli irytować. Zdawała sobie sprawę, że on wie o tym co się dzieje w jej sercu, niejednokrotnie dawał jej to do zrozumienia, ale nie uprawniało go to do wyżywania się nad nią. Nimfadora rozejrzała się dookoła, jakby miała się upewnić, że go tu nie ma i powiedziała na wydechu:

- Kocham go.

- Kogo?

- Syriuszu... - jęknęła żałośnie. Ten spojrzał na nią wymownie, a ona nie patrząc mu w oczy szepnęła: - Kocham Remusa.

-Ależ wiem o tym, kochanie. – stwierdził z przymilnym uśmieszkiem, za co dostał mocnego kuksańca od Tonks.

- To nie jest śmieszne! – warknęła na niego i odwróciła się plecami. – Czuje się z tym okropnie.

- Czekaj, czekaj... Ja wiem, że jestem płytkim dupkiem, ale wydawało mi się, że miłość działa odwrotnie. No wiesz, motyle w brzuchu, uczucie, które uskrzydla i w ogóle...

- Bo tak jest... Było. – przyznała mu rację i opadła na zakurzony fotel. – Kiedy uświadomiłam sobie co do niego czuję, byłam najszczęśliwszą osobą na świecie, ale teraz... Remus mnie unika. Nie wiem jak mogłam być tak naiwna i liczyć na to, że on też mnie kocha.

- A niby czemu uważasz, że on nie czuje tego co ty? – zdziwił się Black.

- Nie zauważyłeś tego? Kiedyś spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu, siadaliśmy obok siebie, rozmawialiśmy, a teraz? Nie pamiętam kiedy ostatnio byliśmy sam na sam, Remus zawsze siada z dala ode mnie, a gdy to ja się do niego dosiądę to znajduje zaraz jakiś pretekst by się przesiąść. Zachowuje się jakbyśmy byli sobie zupełnie obcy.

- No i?

- To oczywiste! On nie chce mieć ze mną nic wspólnego.

- Znam Lupina całe życie i uwierz mi na słowo, Tonks. On tylko zgrywa takiego upartego. Prędzej czy później ulegnie twojemu urokowi, tak jak wszyscy. – zapewnił ja Syriusz, a ona mimowolnie się uśmiechnęła. Brakowało jej kuzyna. Oddalili się od siebie w ostatnim czasie, a to była jej wina. Skupiała się na Remusie, chociaż robiła to nieświadomie. Spojrzała na zmęczoną, wykrzywioną w uśmiech twarz Syriusza. Był jedną z najbliższych jej osób. Poprzysięgła sobie, że w najbliższym czasie będzie mu towarzyszyć i zrekompensuje mu swoją nieobecność.

- Śmieszne, prawda?

- Ale, że co? – przyjrzał jej się uważnie.

- Ty, stary kawaler, doradzasz mi w sprawach miłosnych. – zaśmiała się cicho, a on zrobił urażoną minę.

- No wiesz? Ja mam w tej kwestii bardzo bogate doświadczenie.

- Masz jakieś wieści od Harry'ego? – spytała nagle, przypominając sobie o otaczającym ją świecie. W ostatnich dniach żyła we własnej bańce, niedopuszczającej do niej nikogo.

- Niestety... Może to i dobrze. Podczas naszej ostatniej rozmowy Umbridge prawie mnie złapała, gdyby się ze mną kontaktował, wykazałby się straszną nierozwagą. – powiedział takim tonem jakby sam siebie przekonywał do słuszności tych słów. – Zdawał SUMy. Jestem ciekaw jak mu poszło.

- Z pewnością dobrze. To zdolny chłopak. – zapewniła go.

- Gdyby nie to co się ostatnio dzieje, napisałbym do niego... Jednak to co powiedział Moody.

- Co powiedział Moody? – zdziwiła się Tonks. Nie przegapiła żadnego zebrania, a nie przypominała sobie, żeby wydarzyła się coś istotnego.

- Mówił i to dużo, ale ty pewnie nic nie słyszałaś, bo wpatrywałaś się bez tchu w Remusa. – naigrywał się z niej Black, a ona już się zamachnęła, żeby go uderzyć, ale zatrzymała rękę w powietrzu.

- Stało się coś poważnego, prawda? – spytała ze strachem w oczach. Czy to możliwe, żeby była tak zafrasowana swoimi sercowymi rozterkami, że nie zauważyła jakiegoś nagłego poruszenia w świecie magii? – Czy on...

- Nie Voldemort nic nie zrobił, Dumbledore też się nie pojawił. Chodzi o Hogwart. – stwierdził Syriusz dziwnie nieswoim głosem. – Hagrid się tego spodziewał. Umbrige nigdy nie była po stronie mieszańców, a to, że jawnie popiera Dumbledore'a też nie działa na jego korzyść w jej oczach.

- Wyrzuciła go. Wszyscy się tego spodziewali.

- Tak, ale to nie wszystko. Nie wyrzuciła go w normalny sposób. Przyszła do niego w nocy z bandą urzędasów. Potraktowali go ja bestię. – powiedział z zaciśniętą szczęką. - McGonagall próbowała się za nim wstawić, a wtedy... Pięć zaklęć uderzyło ją prosto w pierś. Zaatakowali ją bez żadnego ostrzeżenia.

- Ale żyje, prawda? Ona nie może umrzeć. – Tonks zabrakło chwilowo tchu. Nie mogła zrozumieć jakim cudem po ziemi chodzą tacy ludzie jak Umbridge.

- Żyje. Jest teraz w Mungu, ale jej wiek... Cudem to przeżyła. – zawiesił głos i spojrzał Tonks w oczy. – Obawiam się, że nie będziemy czekać już długo.

- Myślisz, że wojna niedługo zacznie się na dobre?

- Kiedyś to musi nastąpić, a kiedy tak już się stanie... Musimy sprawić by trwała jak najkrócej. – stwierdził twardo Black.

- Czasami myślę, że im szybciej to się zacznie, tym szybciej się skończy. Niby mamy czas na przygotowanie się, ale chociaż robimy wszystko co w naszej mocy, to...

- To kiedy przyjdzie czas, nic nam to nie da. Też tak myślę, ale lepiej robić cokolwiek niż bezczynnie czekać. – pokiwał głową ze zrozumieniem. – A co do Remusa, to nie poddawaj się.

- Dzięki. Nie wiem jak bym sobie bez ciebie dała radę. – przyznała szczerze, a ten roześmiał się.

- Jakoś na pewno. A teraz wybacz... Muszę znaleźć Stworka.

- Mówiłeś, że nie widziałeś go od Świąt.

- Ostatnio mignął mi na korytarzu, muszę dowiedzieć się co znowu zmajstrował. – oznajmił niby beztrosko, ale Tonks zauważyła na jego twarzy niepewność.

- Pośpiesz się. Niedługo zacznie się zebranie.

Syriusz zasalutował jej, a ona zaśmiała się wesoło. Black był nadętym dupkiem, ale kochała go za to. Od zawsze go kochała, w końcu byli rodziną. Tonks postanowiła posłuchać jego rady i nie rezygnować z Remusa, a w następnych dniach spędzić z nim jak najwięcej czasu. Musiała poświęcić czas wszystkim swoim bliskim, bo jeżeli przeczucia jej i Syriusza się spełnią, to nie wiele im go zostało. 

Nimfadora Tonks cz. IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz