52) Gatiss

461 37 14
                                    

Wytarła spocone ręce w spodnie. To miał być ten dzień, dzień, w którym morderca Amelii miał zapłacić za swoje winy. W domu powtarzała sobie wszystko kilkanaście razy, ale bała się, że nie da rady. Stała razem z Hestią, Charlesem i Rickiem przed salą rozpraw. Cały Wizengamot miał się stawić i rozstrzygnąć tą sprawę. Wszyscy wchodzili do środka, ubrani w fioletowe togi z literką „W" na piersi. Na samym końcu szedł Knot. Dora spojrzała na niego niepewnie. Ta sprawa nie ma nic wspólnego z Dumbledorem, Harrym, czy Voldemortem. Z pewnością nie będzie stawiał większych oporów w wydaniu wyroku. – pomyślała i razem z przyjaciółmi weszła na salę. Ciemne kamienie oświetlone nikłym światłem pochodni, sprawiały, że ciarki przechodziły po plecach. Usiedli naprzeciw Wizengamotu, a dzieliło ich tylko miejsce dla oskarżonego. Widziała Percy'ego, który siedział w pełnej gotowości by zapisać każde słowo, które padnie na sali. Niektórzy rozmawiali przyciszonym głosem, ale nie młodzi aurorzy. Każde z nich chciało mieć to za sobą, spróbować zapomnieć. Tonks marzyła o tym by wrócić do domu i paść w ramiona Sary, albo Charliego. Wiedziała, że oni też czekają na rozwiązanie sprawy i surową kare, ale to nie oni tu siedzieli, nie oni przeżywali to wszystko na nowo. Charlie siedział w Norze razem z Molly, Billem i Fleur, a Sara razem z Franczesciem byli w Hogsmeade.

Brudny, obskurny mężczyzna, wprowadzony przez dwójkę aurorów, uśmiechał się kpiąco pod nosem. Dora zapałała chęcią potraktowania go jakimś zaklęciem. Zapadła cisza. Nikt nie śmiał się odezwać. Aurorzy posadzili go na siedzeniu, a magiczne kajdany w jednej chwili oplotły go.

- Dwudziesty dziewiąty października, rozprawa w sprawie złamania przepisów Pierwszego Dekretu dotyczącego praw do życia każdej osoby, bez względu na jej pochodzenie przez Stevena Gatissa, zamieszkałego w Londynie, na Harley Street numer dwadzieścia. Oskarżyciele: Korneliusz Knot – minister magii, aurorzy: Hestia Jones, Nimfadora Tonks, Charles Tomson oraz Richard White. Proszę o odczytanie zarzutów.

Każde z nich chciało być tą osobą, która sprawi, że ten człowiek trafi do Azkabanu, jednak zgodnie stwierdzili, że to Tonks powinna się do tego przyczynić, pomścić Amelię. Dora wstała na trzęsących się nogach i wyszła zza ławy.

- Ten człowiek, którego tu państwo widzą, niejaki Steven Gatiss przyczynił się do śmierci dziewięciu osób i uszczerbku na zdrowiu jednej. Nazwanie tego człowieka seryjnym mordercą nie będzie w żadnym stopniu błędne. - powiedziała na wydechu. Otworzyła akta i spojrzała na swoje notatki. – Dorothy Bell, Helen Patel, Sarah Richardson, Jessica Harvey to imiona dziewczyn, które zamordował dziesięć lat temu. Niestety Melanie Dixon również była jego ofiarą, na którą zrzucił całą winę, upozorowując to tak, żeby wyglądało to jakby ona była wszystkiemu winna. Wszystko uszło mu płazem, aż do teraz. Dziesięć lat później chciał popełnić kolejne morderstwa. Kolejne pięć dziewczyn miało zginąć, tylko jedna z nich przeżyła. – powiedziała z bólem w głosie. Przełknęła głośno ślinę i spojrzała po wszystkich. – Zapytacie pewnie jaki ten człowiek miał mieć powód? Dlaczego tak postąpił?

Wszyscy zaczęli pomrukiwać między sobą. Charles, Hestia i Rick spojrzeli na nią zachęcająco. Gatiss patrzył na nią rozbawiony, a ona posłała mu mordercze spojrzenie.

- Steven Gatiss jest charłakiem.

- Zamknij się! – warknął nagle oskarżony, próbując się wyrwać z kajdan.

- Jak widzicie jest to jego słaby punkt. Gatiss przez lata pielęgnował nienawiść do wszystkich, którzy posiadają moc magiczną, aż do czasu... Skoro on nie może być czarodziejem to dlaczego inni mogą? Dlaczego kobiety, które w jego mniemaniu są gorsze od mężczyzn, mają być czarownicami? W jego głowie zrodził się plan, pozbyć się kobiet, tych najgorszych, należących do Hufflepuffu, by oczyścić świat czarodziejów z osób niewartych magii.

Nimfadora Tonks cz. IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz