83) Nie mam zamiaru się ukrywać

472 37 11
                                    

Rozmawiali na pozór beztrosko siedząc w trójkę w kuchni domu z numerem dwunastym, chcąc zagłuszyć męczące przeczucia, które każde z nich odczuwało. Gdy tylko Tonks się obudziła, przez myśl jej przeszło, że stanie się coś złego. Dlatego też, natychmiast sprawdziła, co robią rodzice, czy przypadkiem nikt nie znalazł Syriusza, upewniał się, że Remus nadal jest w Londynie, a u Molly wszystko w porządku. Wysłała też pełne niepokoju listy do Włoch i Rumunii, ale wiedziała, że na odpowiedź będzie musiała długo czekać. Remus właśnie dolał jej do szklanki brandy, którą przyniosła ze sobą. Być może idiotyzmem było upijać swoją czujność, ale to pierwsza rzecz, jaka przyszła jej do głowy, a Lupin i Black z chęcią na nią przystali.

- Jak się czuje Andy? – spytał Syriusz, od początku ich spotkania, każde pytało niby od niechcenia o kogoś byleby tylko się upewnić, że ta osoba jest bezpieczna.

- Dobrze, jest z tatą w domu. – odpowiedziała Dora, wzdychając.

- A miałaś kontakt z Hestią? – odezwał się Remus.

- Z Charlesem, ale to na jedno wychodzi. Poszukują zbiegłych śmierciożerców, czyli robią to samo, co wczoraj, przedwczoraj i tydzień temu. – Upiła łyk cierpkiego napoju. – Dziwie się, że jeszcze Scrimgour każe im się przykładać. Kiedy nie udało się złapać Syriusza, zostawił przy tej sprawie zaledwie Kingsleya i trzech innych aurorów, a teraz wszyscy siedzą jak na szpilkach.

- A może to właśnie chodzi o tą sprawę. – pomyślał głośno Lupin, a Tonks poczuła ciarki na plecach. Podświadomie bała się dnia, gdy Voldemort się ujawni, a wraz z nim śmierciożercy.

- Mam nadzieję, że Harry znowu czegoś nie przeskrobał. – Zmarszczył czoło Syriusz. W normalnych warunkach, Tonks parsknęłaby śmiechem, na dźwięk tych słów w ustach Blacka, ale teraz nie było jej do śmiechu.

- Chyba już nikogo nie wyrzucili. – zastanowiła się Dora. Informacja o zwolnieniu Traweley nie była zaskoczeniem, każdy się tego spodziewał. Ale zachowanie Umbridge w Hogwarcie było wystarczająco niepokojące by je bagatelizować.

- Ale ta Brygada Inkwizycyjna mi się nie podoba. Oni po prostu śledzą innych, legalnie...

- Dumbledore czuwa nad wszystkim. Nic tam nikomu nie grozi. – zapewnił ich Remus. Siedzieli w ciszy, dolewając sobie, co chwilę jeszcze więcej brandy. Słychać było głośne stukanie zegara, który stał we wnęce w korytarzu. „Cisza przed burzą." – przeszło Dorze przez myśl, ale od razu potrząsnęła głową jakby chcąc pozbyć się niepokojącej myśli i wypiła zawartość swojej szklanki do dna. Jednak w głowie cały czas pojawiały się złowrogie wizje.

Minął już prawie rok, od kiedy dołączyła do Zakonu, wiedziała, z czym to się wiąże od samego początku. Ryzyko było nieuniknione i nie dało się temu zaprzeczyć. Wierząc w powrót Voldemorta, trzeba było się liczyć z pewnymi, licznymi niedogodnościami. Nimfadora nieprzespana tyle nocy, pełniąc nocne warty, o mały włos i kilka razy ktoś ją przyłapał. Złapali Sturgisa i mimo, że minęło już wyznaczone pół roku to jeszcze nie wypuścili go z Azkabanu, a Laura praktycznie odsunęła się od tego wszystkiego. Zamieszkała ze swoim mugolskim chłopakiem, sprzedała stare mieszkanie Sary i nikt dawno nie wiedział jej w otoczeniu Grimmauld Place. Liczne akcje, śledzenie potencjalnych śmierciożerców, warty, ranni, strach i niepewność. Ile Tonks by dała, żeby mieć odwagę Laury i odciąć się od tej wojny, wyjechać gdzieś daleko jak Sara albo zdobyć się na zostawienie całej przeszłości za sobą tak jak jej mama. Ale nie potrafiła, nie była na tyle odważna, żeby nie rzucić się w wir walki, nawet gdyby miało to się stać w tej sekundzie, nie umiała wyjechać i zostawić tego wszystkiego, tych ludzi, których tak bardzo kochała, Syriusza i Remusa...

Nimfadora Tonks cz. IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz