Rozdział 20

4 0 0
                                    

Kate! Kate! Kate! Pożałujesz, że to powiedziałaś wtedy! Kara cię nie ominie!

Kate! Mam już dla nas termin ślubu! To dla dobra twojej kariery, skarbie.

Kate, tamto pudło schowałem, bo uznałem że nie jest ci potrzebne. Teraz liczy się tylko i wyłącznie twoja sława.

Kate, kara cię nie ominie! Już nigdy nie pozwolę ci zepsuć tego, co przez tyle czasu budowałem!

Otworzyłam oczy i zaczęłam głośno dyszeć. Już po chwili u mojego boku pokazał się Lucas.
- Co się stało? Coś złego ci się przyśniło? - i wtedy Lucas uświadomił mi, że cały czas spałam a te głosy były tylko wytworem mojej pokręconej wyobraźni.
- Nie, to znaczy, tak. - sama nie wiedziałam, co mówię. - Przyśnił mi się Sean.
- A co było w tym śnie? - chłopak lekko zaczął gładzić mnie po włosach. Najprawdopodobniej tak właśnie chciał uspokoić mnie i moje niekończące się dyszenie. Udało mu się.
- Głównie jego głos. Krzyczał na mnie. Mówił coś o jakiejś karze, która mnie spotka za to, co powiedziałam w „Pluton's" ( wow, wciąż pamiętam nazwę tej kawiarnii ). Wspomniał też coś o ślubie i moim pudle z pamiątkami, które pewnego dnia mi ukradł. Wszystko niby jest dla dobra mojej kariery! - i znowu moje tętno podskoczyło.
- Spokojnie, tutaj nic ci nie grozi. Nie ma tu Seana. On nigdy się nie dowie, gdzie jesteś. Ja na to nie pozwolę. Obiecuję. - przytulił mnie lekko, a ja wtuliłam się bardziej w jego klatkę piersiową. Najlepsze uczucie na świecie. Nie chciałam przerywać tej czynności, ale nagle poczułam jakby spaleniznę:
- Ty też to czujesz? - zapytałam go, delikatnie oddalając się od niego.
- Tak, to...MOJA JAJECZNICA! - krzyknął i pobiegł do kuchni, a ja zaczęłam się zwijać ze śmiechu! Jego reakcja była piękna! Dosłownie bezcenna!
Po jakichś 4 minutach przyniósł nam lekko spaloną jajecznicę:
- Kucharzem nie jestem, ok? Wiem, że to nie takie dobre, jak jedzenie, które pichci ci Hilda, ale doceń starania.
- Na pewno będzie dobre. Tylko muszę zamknąć oczy i zatkać nos. Wtedy może jakoś przełknę. - wciąż śmiałam się bez opanowania.
- Hahaha, szczera jak zawsze. - powiedział z nutką irytacji i po prostu zaczął jeść.
- Oj, no weź! Nie gniewaj się na mnie. - zaczęłam lekko flirciarskim głosem.
- Na ciebie? Nie mógłbym! - powiedział, wciąż udając obrażonego. Chociaż i tak widziałam, że uśmiech mimowolnie wkrada mu się na twarz.
- Czyli nie jesteś na mnie obrażony? - zapytałam dla pewności.
- Pewnie, że nie. - tym razem nawet udało mu się prawdziwie burknąć. Co za zrzęda się tutaj rodzi!
- To dobrze. - poklepałam go bo plecach i wróciłam do jedzenia. Znowu strasznie się zdziwił, co było moim celem numer 1!
- Jak tak wybrzydzasz to jedzenia nie będzie. - odbił piłeczkę, zabierając mi talerz sprzed nosa.
- Ej no! - krzyknęłam i chciałam mu wyrwać ten talerz, ale chłopak jest zbyt silny jak dla mnie.
- Nie trzeba było tak krytykować mojej kuchni!- no nie! No po prostu no nie! Boże, czy ty to widzisz?
- Daj mi to jedzenie, bo jak nie to przejdę na dietę kanibalską! - powiedziałam udając groźną i poniekąd chyba mi się to udało! Oddał mi talerz i resztę posiłku zjedliśmy w miarę spokojnie. Oczywiście nie obyło się bez żartów i śmiechów, ale przynamniej żadne z nas już nie bawiło się jedzeniem, haha!
- Która jest godzina?
- 22:12 - odpowiedział mi Lucas. W sumie to już dosyć późno się zrobiło. Nawet nie wiem, kiedy ten czas tak zleciał.
- Jestem już nawet śpiąca, a ty? - zapytałam, chociaż tak właściwie to informacja, czy on jest śpiący jest mi totalnie obojętna. Nawet jak on nie będzie to ja zasnę, więc no...
- No może trochę. Dzisiejsze wydarzenia wyciągnęły ze mnie energię. Dużo się dzisiaj działo.
- Noooo! Podsumujmy ten dzień. 1. Przyjazd do San Francisco - zaczęłam wyliczać na palcach. - 2. Pójście do szkoły.
- Byłaś w szkole? - zapytał zaciekawiony Lucas.
- Taaaak. Pooglądałam jakieś stare zdjęcia i tym podobne.
- Czaje. To co było dalej?
- 3. Spotkanie się z Chloe. 4. Spotkanie się z tobą. 5. Moja wpadka w kawiarnii. 6. Pojechanie do ciebie do domu. 7. Wyznanie ci prawdy o Seanie. 8. Pocieszałeś mnie. 9. Prawie się pocało... - i tu stanęłam. Za późno ogarnęłam, jaki jest kolejny punkt. Wymieniłam się spojrzeniami z Lucasem i nagle ucichliśmy. Chyba żadne z nas nie wiedziało, co ma powiedzieć na temat tego pocałunku. To było takie spontaniczne, a zarazem tak ważne. Dla mnie było bardzo bardzo ważne. - ummm no i 10. Kevin wyjechał "ratować Hildę", a ja ukrywam się w twoim domu.
- Dużo się wydarzyło. - wiem, że mówiąc dużo, chodziło mu tylko o punkt 9 na ( faktycznie ) długiej liście. - To skoro jesteś śpiąca, to może znajdę ci jakąś pościel? Gdzie byś mogła się przekimać...Nie mam takiego czegoś jak sypialnia dla gości. Poza tym, muszę jeszcze pomyśleć przyszłościowo, że gdzieś rano lub przed południem Kevin i Hilda przyjadą. Jedna osoba zmieści się na kanapie + jedna osoba na materacu. Ale was jest trójka...
- Jak duże masz łóżko? - Boże, jak to zabrzmiało.
- Dość spore, a co? - wiem, że już zrozumiał o co mi chodzi, ale chciał to usłyszeć. Chciał słyszeć jak to mówię. A mi tak bardzo głupio było to mówić.
- Pomyślałam sobie...o ile nie masz z tym problemu...może mogłabym położyć się z tobą w twoim łóżku? Myślę, że zmieścilibyśmy się. Poza tym, ja bardzo dużo miejsca nie potrzebuję. - bawiłam się dłońmi ze stresu. Zawsze tak robię. To co powiedziałam było takie żenujące. Aż ciężko mi było to wypowiedzieć.
- W sumie, to dobry pomysł. Ja nie mam z tym problemu, o ile ty nie masz. - podrapał się po karku. Klasyk.
- Nie mam. - i nastała chwila głuchej ciszy. - To jak? Idziemy się myć i spać?
- Ta, pewnie. Ty już idź się myć, a ja pozmywam naczynia. Ręcznik jest w górnej szafce po lewej stronie lustra. Wykop sobie jakieś moje ubrania, to będą ci służyć jako piżama. Jak coś to krzycz. - puścił mi oczko i poszedł do kuchni, a ja wybrałam się pod prysznic. Kierunek łazienka!
Jeszcze trochę śpiąca weszłam po schodach i zaczęłam szukać łazienki. Na szczęście jego dom jest znacznie mniejszy od mojego, więc szansa, że zgubię się tutaj jest praktycznie znikoma. Pierwsze drzwi, które otworzyłam okazały się łazienką.
- Nawet nie wiedziałam, że tak dobrze mi pójdzie. - uśmiechnęłam się do siebie. Już miałam się rozbierać, gdy przypomniałam sobie o tym, że nie mam żadnej piżamy. Wyszłam z pokoju i zaczęłam nowe poszukiwania - poszukiwania sypialni. To też nie zajęło mi zbyt dużo czasu. Podeszłam do szafy i zaczęłam przeglądać jego ubrania. W końcu zdecydowałam się wziąć:

(Not)Perfect FutureWhere stories live. Discover now