Rozdział 1

65 3 0
                                    

*oczami Kate*

- Wróciłam! - krzyknęłam, przekraczając próg domu. Niedbale zrzuciłam plecak z ramienia i usiadłam na schodku. Zdjęłam buty, rzuciłam je mniej więcej tam, gdzie powinny się znajdować i weszłam na górę. Dokładnie na Mount Everest, czyli w dzisiejszym przypadku z parteru na drugie piętro. Udałam się do kuchni i podeszłam do taty. - Hej. Co dzisiaj na obiad?
- Masz do wyboru: albo kluski z truskawkami, albo truskawki z kluskami. - odchylił się, żeby zaprezentować mi swoje arcydzieło. Uśmiechnęłam się i odpowiedziałam:
- Hmm. Ciężki wybór. A co proponuje kucharz?
- Kucharz wszystkie swoje potrawy uważa za równie wspaniałe, więc i on ci nie podpowie. - mrugnął do mnie.
- Cóż...w takim razie mogą być kluski z truskawkami.
- Doskonały wybór, madam. - przełożył makaron do przezroczystej miski, zalewając jednocześnie zimną wodą. - Myj ręce i przychodź.
Już nic nie odpowiedziałam, tylko udałam się do łazienki. Podeszłam do kranu i odkręciłam trochę ciepłej wody. Jak to ja oczywiście, nie udało mi się odkręcić na tyle ciepłej żeby nie zamarznąć, ale też na tyle zimnej, żeby nie poparzyć się. Od razu zalałam lodowatą wodą, przez co moje ręce trzęsły się przez jakieś 4 minuty. Właściwie to może mniej, ale mi się wydawało jakby to była wieczność. Musiałam nałożyć ciepły sweter, a dłonie zakryłam rękawami. Uwielbiam tak naciągać na ręce, mimo że moja mama krzyczy na mnie, że nie wolno tak. Przecież to jest bardzo dobry sposób na ogrzanie się!
Zmieniłam jeszcze swoje rurki na wygodne luźne dresy, po czym z powrotem zeszłam do taty. Usiadłam na swoim stałym miejscu i czekałam cierpliwie na poczęstunek.
- Smacznego. - podał mi talerz z nałożonymi już ciepłymi kluskami. - Nie przyjmuję reklamacji.
- Spokojnie, na pewno nie będę tego żądać. - mówiłam przez śmiech, jednocześnie napychając sobie policzki makaronem. Wiem, że to najzwyczajniejsze w świecie danie, ale i tak jest pyszne! Uwielbiam! - Oj takkk! Jedyne czego mogę żądać, to dokładki!
- Niestety, dzisiaj nie będzie. - podrapał się po karku. - Nie mieliśmy zbyt dużo p...
- Rozumiem. - przerwałam. Nie lubię rozmawiać o majątku. Wiem, że nie jesteśmy zbyt bogaci i to nie jest powód do śmiechu. Dlatego właśnie w ogóle nie lubię rozmawiać o kosztach. Chciałabym kiedyś tak móc nie martwić się o pieniądze. Niestety jest to dość nierealne. - Co się działo w domu przez moją nieobecność?
- Mama źle się dzisiaj czuje. Leży w łóżku i nawet nie zamierza zejść, chociażby po leki. Lekarz musiał do niej przyjechać, bo nie dała spakować się do auta. Ma wysoką gorączkę, więc proszę cię żebyś była wyrozumiała dla niej. Mi od rana daje w kość. - przejechał palcem po szyi, pokazując śmierć. Trochę rozśmieszyło mnie to jego zagranie, chociaż mocno zmartwiło mnie samopoczucie mamy. Wiem, że to nic takiego, ale przykro mi, gdy widzę lub słyszę o bólu moich bliskich. Nawet o najmniejszym bólu takim jak ten dzisiejszy. Mam nadzieję, że lepiej się poczuje... - A jak tam u ciebie, skarbie?
- Może być. - wzruszam ramionami, nadal zajadając makaron.
- Napisałaś może ostatnio coś nowego? Może byś mi pokazała? - patrzy na mnie z nadzieją, ale sam dobrze wie, jak to się skończy.
- Tato, wiesz, że ja ni...
- Ugh! Nienawidzę go! - słyszę, że wróciła moja siostra Tori. To właśnie ona przerwała naszą trudną rozmowę z tatą. Ciekawe co się jej stało. Mam pewne przeczucie.
Tori trzasnęła drzwiami i rzuciła plecak do kąta. Nawet nie przywitała się z nami, tylko od razu poszła na górę. Zeszła dopiero po 15 minutach. Przebrana i troszeczkę opanowana. Troszeczkę tylko. Tak tyci tyci.
- Zabijcie mnie. - warknęła zajmując swoje miejsce przy stole. - Wyrażam na to całkowitą zgodę.
- Co się stało? - zapytał tata. Wyprzedził mnie.
- Louis się stał. - westchnęła.
- Co znowu zrobił? Jak ja mu przyłożę zaraz! - haha tatusiowy alarm właśnie się włączył.
- Nic. Po prostu się pokłóciliśmy. - Tori popatrzyła na mnie. Kiwnęłam głową. Oznacza to, że później porozmawiamy o prawdziwym powodzie jej zdenerwowania.
- Ale o co? - wciąż dopytywał tata. Nie rozumie jeszcze, że córka mu po prostu nie powie? Nie oszukujmy się, może rodzice dużo wiedzą, ale o niektórych rzeczach się nie rozmawia.
- Tato! Mleko! - krzyknęłam z dwóch powodów. 1. Żeby odwrócić jego uwagę. 2. Bo faktycznie mleko w garnku już zaczęło kipieć.
- O! Dzięki, kochanie. - już zdążył zapomnieć o wcześniejszej rozmowie. Później mi Tori za to podziękuje.
Gdy skończyłam jeść, odłożyłam talerz, umyłam go i poszłam na górę. Będąc już prawie w swoim pokoju, usłyszałam, że mama mnie woła. Od razu zeszłam do jej pokoju. Otwierając drzwi, poczułam nagły ból głowy. Zanim się zorientowałam, wylądowałam na podłodze.

- Beztalencie!
- Biedak!
- Żebraczka!
- Jak się boisz pokazać co potrafisz, to może tego nie potrafisz?
- Kariera?! To ty w ogóle coś umiesz?
- Ty śpiewasz? Myślałem, że nie umiesz.
- No chyba sobie żartujesz. Nie ma takiej opcji, że będziesz sławna.
- Nie łudź się.
- To nie dla ciebie.
- Jak ty nawet nie umiesz zaśpiewać czegoś dla 5 osób!
- Lepiej sobie odpuść!
- Yhym, fajnie. Coś nie wierzę.
- Słyszysz się? Ty dasz radę?
- Nie poradzisz sobie.
- Nawet nie musisz próbować. I tak nikt cię nie usłyszy.
- Ty chyba po prostu się do tego nie nadajesz.
- Jak się nie odważysz to nawet ja zapomnę o twoim istnieniu.
- No ładnie, ale ty zbyt strachliwa jesteś.
- To zbyt trudne dla ciebie.
- Nie próbuj. Szkoda czasu.
- Tylko ktoś z pieniędzmi będzie wysoko. Ty nie.

Przez mój mózg przelatywało naprawdę wiele myśli. Wszystkie są negatywne. Pamiętam każde z nich. Nikt we mnie nie wierzył. Wciąż nie wierzą. Zaczynam się w tym przekonaniu utrwalać. Jestem zbyt nieśmiała, żeby występować przed kimś na scenie. To nie dla mnie.
Każda z tych myśli krążyła wokół mnie. Co sekundę więcej obcych głosów. Nie wiem, gdzie jestem. Nie wiem, dlaczego tu jestem. Nie widzę nikogo. Tylko ja wpadająca w odległą przestrzeń. Fioletowe rozbite gwiazdy oświetlają mi drogę, ale nie na tyle, żebym mogła stwierdzić, gdzie jestem. Co się ze mną stało?  Mam tak wiele pytań, ale nie jestem w stanie odkryć prawdy. To wszystko mnie przebija. Nie mogę wytrzymać. Moja głowa coraz bardziej boli. Dziwne ukłucie w skroni sprawia, że zaczynam krzyczeć. I nagle...otworzyłam oczy. Leżę na podłodze. Znowu. Ale nie przed mamy pokojem. Właściwie to nie wiem, gdzie jestem. Białe idealnie wyczyszczone fugi sprawiają, że mogę przejrzeć się jak w lustrze. Zauważam jakąś rankę na czole, więc sprawdzam to miejsce. Dotykam opuszkami palców. Krew...Ale to mnie teraz nie obchodzi. Co się ze mną stało? Gdzie ja jestem?
Słyszę kroki, więc szybko wstaję na równe nogi. Rozglądam się po pokoju, w którym się znajduję. Jakieś plakaty, nagrody. Podchodzę do jednej z nich i czytam napis:
- Kate Parker. - czytam i zasłaniam ręką usta. Przecież to ja! Patrzę dalej. - Za najlepszy hit roku 2027. Przeniosłam się w czasie?! O 7 lat?!

******************************************
No i mamy pierwszy rozdział z kolejnej książki! Trochę ciężko było to napisać, ale mam nadzieję, że było warto. Szczerze to nie jestem aż tak zadowolona, ale to tylko moje zdanie. Jak podoba wam się fabuła? Myślę, że was zaciekawię...

        Do następnego, moje gwiazdki - E.MOON

PS. Wiem, że jakieś krótkie, ale dawno nic nie pisałam.

(Not)Perfect FutureWhere stories live. Discover now