Rozdział 4

19 3 0
                                    

Powiem szczerze. Moja ręka cała się trzęsła. Nie drżała - trzęsła się! Niezbyt rozumiem, dlaczego tak się przez to stresuję. Jakbym, bała się prawdy? Ale ja chcę ją odkryć! Ja pragnę dowiedzieć się, jak wrócić do domu! O nic więcej nie proszę! O niczym innym nie śnię! Nie mam bladego pojęcia jak się tu znalazłam, ale wiem że nie powinnam tu być. Według zasad, powinnam znaleźć się w tym miejscu dopiero za 7 lat! A nie do cholery w wieku 17 lat! Ja tu całkowicie nie pasuję! Nawet nie wiem jaką gram muzykę! I mam udawać gwiazdę? Tą gwiazdę, którą nawet nie jestem? Przecież to nienormalne! Przyznam się. Mam przeróżne obawy związane z tym pokojem. Niby nie powinnam się martwić. Przecież to jest tak, jakbym weszła do pokoju nieznajomej mi osoby. Brak większego poczucia winy. Po prostu wchodzę i oglądam. Ale jednak to nie to samo. Wewnętrznie czuję, że to mój pokój. Moje meble. Moje rzeczy i ozdoby. Moje wspomnienia i pamiątki. Muszę między nimi znaleźć coś, co uwolni mnie z tego świata. Ale...co jeśli zobaczę coś. Coś czego nie chciałabym widzieć jeszcze? Nie wiem dokładnie, co może być taką rzeczą. I właśnie tego się boję. Co mnie tam czeka? Mój pokój dużo o mnie powie. Ale...czy na pewno chcę już wiedzieć?
- Dlaczego pani tak stoi, panno Kate? - z mojego transu wybija mnie widocznie zatroskana Hilda. Dopiero teraz zauważyłam, że wciąż trzymam klamkę prawą - już lekko spoconą dłonią - Coś się stało?
- Nie. - odpowiadam krótko, co jeszcze bardziej zaczyna niepokoić kobietę. - Nic mi nie jest. Zamyśliłam się. - dodałam, po czym posłałam jej słaby uśmiech.
Już więcej nie odezwałyśmy się do siebie. Lekko przekręciłam złotą klamkę i popchnęłam drzwi. Rozejrzałam się po pokoju. Po OGROMNYM I PIĘKNYM pokoju! Cały biały. Jakoś mnie to nie dziwi haha. Ściany koloru białego, meble ( wyglądające jak z jakiegoś pałacu ) białe, gigantyczne łóżko - również białe. Łóżko bez dwóch zdań jest najpiękniejsze! Podobnie jak reszta mebli, wygląda jak wzięte z pokoju księżniczki. Jest dwuosobowe. To znaczy, że z kimś sypiam? A może po prostu lubię duże łóżka? Mam nadzieję, że to drugie, bo nie wyobrażam sobie spotkać swojego partnera łóżkowego w tej postaci. 17- letniej postaci! No nic. Próbuję wyłapać jakieś szczegóły tego pokoju. Coś, co sprawia, że ten pokój naprawdę jest MÓJ. Coś, co utwierdzi mnie w przekonaniu, że jestem jeszcze choć trochę uczuciowa i nie jestem aż tak obojętna na otaczający mnie świat. Coś, co po prostu będzie wyjątkowe dla 24-letniej Kate. Na jednej ze ścian wisi mój plakat. Ale nie ten rozbierany, który widziałam na korytarzu. Ten jest - tak zgaduję - dość stary. Mój styl z przeszłości, w której normalna ja mieszkam, został zachowany na tym zdjęciu. W ręku trzymam gitarę. Tak. Zawsze chciałam mieć takie zdjęcie. Zdjęcie, w którym mam zachowany swój styl. Czarne lekko podarte jeansy, koszulka z długim rękawem i trampki Converse. A w ręce trzymam gitarę. Mój ukochany instrument. Gram odkąd skończyłam 13 lat, czyli w tej teraźniejszości mam 11-letni staż. Rozglądam się po pokoju...jest! Jest gitara! I to ta sama, którą mam w moim świecie! Czyli po tylu latach wciąż jest dla mnie wartościowa? Na to wygląda. Miło, że chociaż pod tym względem się nie zmieniłam. Co prawda, ta gitara nigdy nie brzmiała zbyt dobrze, a na dodatek widzę, że zdążyła się zniszczyć ale wciąż przywołuje same dobre chwile. Co ciekawe, widziałam na korytarzu wiele gitar. Jako muzyk nie powinnam mieć w pokoju jakiejś profesjonalnej?
Jest też mój keyboard! Dostałam go na Mikołaja, kiedy miałam 14 lat! Rodzice nigdy nie zapisali mnie na lekcje, bo nie mieli wystarczająco dużo pieniędzy. Dlatego nigdy nie potrafiłam profesjonalnie grać. Ale coś tam umiem. Mam nadzieję, że teraz gram lepiej...
Próbuje jeszcze dojrzeć czegoś. Czegoś, czego szukam. Jakiejś poszlaki. Musi tu być jakaś wskazówka, jakiś znak. Cokolwiek! Rozglądam się chwilę, aż dostrzegam swój cel. Właśnie znajduję jakąś korkową tablicę. Na niej wiszą zdjęcia. Wszystkie połączone zwykłym sznurkiem i zaczepione na klamerkach ( białych klamerkach ). Przyglądam się chwilę samej tablicy w bezruchu. Znowu się boję. Znowu boję się dotrzeć do prawdy. Nie chcę tego widzieć. Tak bardzo nie chcę tego widzieć! Wiem, że dużo osób mogłoby zabić tylko po to, żeby poznać swoją przyszłość. Żeby móc zobaczyć jak będą wyglądali potomkowie, mąż, żona, przyszła praca, dom. Ale ja do tych osób nie należę. Wcale nie chcę znać przyszłości. Od zawsze mawiam: „Co ma nastąpić, nastąpi. Bo nie sztuką jest dowiedzieć się wcześniej. Sztuką jest powstrzymać się od nadmiernej ciekawości." Zawsze trzymałam się tej zasady. Jest bardzo życiowa i pożyteczna. Dla wielu ludzi głupia i ciężka. Dla mnie nie. Nigdy specjalnie nie przejmowałam się takimi rzeczami jak mąż, dzieci, praca. Martwiły mnie wyłącznie sytuacje finansowe. Te, które dzieją się teraz. Nie za rok, nie za dwa. Teraz.
Ciężko westchnęłam. Pora złamać zasadę. Muszę sprawdzić te zdjęcia. Sama nie wiem po co, ale...coś mi podpowiada, że jest tam coś ważnego. Kucam więc przy tablicy i przyglądam się zdjęciom z bliska. Jest ich niewiele, może kilkanaście. Na większości jestem sama. Kilka jest z koncertów, inne z jakichś ważnych gal, kolejne z sesji zdjęciowych. Na drugim miejscu pod względem liczebności zdjęć, są fotografie z jakichś kolesiem. BARDZO PRZYSTOJNYM kolesiem! Brunet, włosy postawione na żelu, ubrany w modne i eleganckie stroje. Chyba jesteśmy ze sobą dość blisko. Czy to znaczy, że łączy nas coś więcej? Że jesteśmy parą? W sumie nawet fajnie, bo jest naprawdę bardzo gorący! Ale z drugiej strony - to oznacza, że moje ukrywanie się będzie jeszcze trudniejsze. Jeśli naprawdę jesteśmy parą to na pewno spędzamy ze sobą sporo czasu ( strzelam po wielkości mojego łóżka i moich różnych rozbieranych fotkach, że ten czas gospodarujemy właśnie tam ). To oznacza, że ciężko mi będzie się ukrywać. A może mogę mu zaufać? Chociaż sama nie wiem...może ja znam tego gościa jako 24-latka, ale nie jako 17-latka. Nie mogę mu od tak powierzyć swojej tajemnicy. Tym bardziej, że ta jest naprawdę pokręcona. Jeszcze wyśle mnie do psychiatryka i się skończy. Chociaż może powinnam wylądować w psychiatryku? Fakt, że przeniosłam się w czasie przeraża nawet mnie.
Już nie myślę dłużej o tym przystojnym kolesiu. Przechodzę do innych zdjęć. Coś jest tutaj bardzo dziwnego. Nie ma tu żadnego zdjęcia z moimi rodzicami. Przecież zawsze mieliśmy bardzo dobry kontakt. Może się pokłóciliśmy? Nie chciałabym żyć z nimi w wojnie...To może zabrzmi żałośnie, ale moja rodzina naprawdę wiele dla mnie znaczy i kocham ich ponad wszystko! Nieważne co się stanie, chciałabym być obok nich. Aż poczułam dziwne ukłucie w sercu. Nie powinnam czuć nic takiego. To nie moja sprawa. To problem 24-letniej Kate Parker. Ale...jakoś boli. Widzę za to zdjęcie z moją siostrą Tori. Tak, jedno zdjęcie. I to jakieś stare. Miałam wtedy 16 lat, czyli ona miała 15. Nie pamiętałam tego zdjęcia. Jesteśmy przebrane z okazji Halloween - Ja jestem Daisy a Tori Kaczorem Donaldem. Wciąż nie rozumiem, dlaczego wybrałyśmy takie stroje, ale było naprawdę zabawnie. Co roku przebieramy się w pasujące do siebie kostiumy. 2 lata temu ja byłam masłem orzechowym, a ona dżemem. Tak, to były dobre czasy. Ale...skoro jest tylko jedno zdjęcie. Czy to znaczy, że również straciłam z nią kontakt? Nawet z rodzoną siostrą? Co się takiego stało? Dlaczego oni są tak mało ważni w moim obecnym życiu? Dawniej byli jego naprawdę dużą częścią.
Teraz - jakby w ogóle istnieli. Nie pojmuję tego. Coraz bardziej przestaje mi się podobać to życie. To z tego cholernego 2027!
Już miałam odchodzić od głupiej ramki ze zdjęciami, kiedy kątem oka dojrzałam jeszcze jedną fotografię. Od razu rozpoznałam chłopaka ze zdjęcia, z którym właśnie w tej chwili się przytuliłam. To mój najlepszy przyjaciel - Lucas Hope. Przyjaźnimy się od pierwszej klasy podstawówki, a nasza relacja wciąż jest mocna i trwała. Wszyscy nasi bliscy często powtarzają nam, że pasujemy do siebie albo że będziemy parą prędzej czy później. My jakoś nigdy w to nie wierzyliśmy. Nawet nie próbowaliśmy uwierzyć. To prawda, że jesteśmy naprawdę blisko, ale nigdy nie myśleliśmy o tym, żeby zostać parą. Poza tym, Lucas na pewno nie widziałby we mnie materiału na swoją dziewczynę. Miał wiele dziewczyn, które były całkiem inne niż ja. Nie że ja byłam jakąś grzeczniutką dziewczynką, która zacznie się umawiać z chłopcami dopiero po 18. Ja również miałam kilku chłopaków. Pochwalę się nawet, że moje związki były dość długie i poważne. Często było tak, że siedziałam z chłopakiem do późna albo nawet zostawałam na noc, a potem wracałam z malinkami. Właściwie. Było tak tylko z jednym moim chłopakiem. Taylorem. Aż robi mi się niedobrze, gdy wypowiadam to imię. Taylor to był akt mojego buntu. Wychodziłam w środku nocy, wracałam rano. Nie byłam tą samą Kate, którą wszyscy znali. Ja uważałam, że ten debil otworzył mi oczy. Jak się okazało, on tylko naćpał je, żebym widziała wszystko co robię jako dobre. Ale to nie było dobre. Spędzałam z nim bardzo dużo czasu. Był ode mnie starszy o rok, ale już zachowywał się jakby był pełnoletni. Zaprowadzał mnie do klubów, na różne imprezy. Ciągle mnie macał i całował. Najpierw myślałam, że tak okazuje mi miłość. Że jego łapanie mnie za pośladek albo gładzenie piersi wskazuje na to, że podobam mu się taka jaka jestem. A jego namiętne pocałunki - właściwie to nie były pocałunki - to było nachalne wpychanie języka w moje gardło, miały niby okazywać jak bardzo mnie kocha. Akurat! Jak się później dowiedziałam, ilość malinek na szyi wcale nie świadczy o rosnącej między nami miłości. Właściwie...w ogóle nie wiem, co było między nami. Jak mnie całował, nie czułam tego czegoś. Nigdy nie czułam TEGO CZEGOŚ przy żadnym chłopaku, z którym chodziłam. Po pewnym czasie zaczęłam myśleć, że TO COŚ po prostu nie istnieje, a pocałunki nie wnoszą żadnego rozpalenia albo motylków w brzuchu. Niestety, ja wciąż się okłamywałam. Zdałam sobie sprawę z tego, jak wielkim debilem jest Taylor, dopiero gdy próbował uprawiać ze mną seks. Kazał mi zostać chwilę w jego łóżku, żeby mógł coś nam przynieść. Jak się okazało, była to prezerwatywa. Skojarzyłam fakty jeszcze przed tym, jak złapał mnie w swoje objęcia i zaczął powoli rozbierać. W porę zdążyłam pisnąć na cały dom, dzięki czemu rodzice, którzy siedzieli na dole, zajęli się sytuacją. Uratowali mnie. Gdyby ich nie było...już dawno przestałabym być dziewicą. To znaczy, nie że pragnę nią pozostać, ale chcę mieć swój pierwszy raz z kimś, kogo szczerze kocham. A nie z Taylorem, któremu od razu zależało tylko na jednym. Po nim przestałam być taka ufna. Rzadziej spotykałam chłopców, których bym nie spławiła. Taylor był nauczką. Dobrą nauczką. Nigdy nie wolno wierzyć ludziom w 100%. Chyba że kochamy kogoś. Wtedy wiemy, że druga osoba nie chciałaby sprawić, abyśmy czuli się źle. I ja na taką osobę czekam. Jeszcze się nie doczekałam. Chyba...
Próbuję wypatrzeć inne zdjęcia z Lucasem. Może jakieś nowsze? Niestety. Jest tu tylko jedno. Łatwo się domyślić, jaka sytuacja jest obecnie między nami. Smutno patrzę w tablicę po raz ostatni, po czym zrezygnowana kładę się na łóżku. Leżąc tak, dostrzegam, że coś leży pod komodą. Jakieś czarne pudło. Wstaję, żeby je wyjąć. Już pewniejszą dłonią otwieram sześcian, po czym przyglądam się wnętrzu. Listy! Dzienniki! W końcu coś sensownego! Może nareszcie dowiem się, dlaczego straciłam kontakt z Tori, mamą, tatą i Lucasem? A może będzie tam też wzmianka o tym, jak stałam się sławna? Muszę to przeczytać! Już wyciągam rękę po pierwszy lekko podniszczony list, gdy nagle usłyszałam otwierające się drzwi...

*******************************************
Naprawdę się starałam i zrobiłam dłuższy rozdział! Obecnie jest 27.12.2019 godzina: 03:04. Jestem już bardzo zmęczona. Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Uznałam, że trzeba trochę więcej dodawać rozmyślań bohaterki i mam nadzieję, że udało mi się w jakikolwiek sposób osiągnąć mój cel.

Do zobaczenia - E.MOON

(Not)Perfect FutureWhere stories live. Discover now