Rozdział 15

9 2 0
                                    

Nie musiałam długo czekać aż odczyta moją wiadomość. Jednak, zdaje mi się, że dużo więcej czasu zajęło jej odpisanie. A może tylko dla mnie ta chwila trwała tak długo przez stres i dziwny skręt w żołądku? Sama nie wiem. W każdym razie: odpisała.
Chloe Dream: Siemka Kate! Dawno nie pisałaś...
Od razu przeciągnęłam palcem w górę. Ostatnio pisałyśmy pół roku temu. Dawno jak na przyjaciółki. Chociaż przynajmniej mamy jakiś kontakt. Ile bym dała, żebym znowu miała kontakt z Lucasem! Nawet polegający na co półrocznym pisaniu krótkich wiadomości...
Kate Parker: Racja. Miałam przez ostatnie pół roku bardzo dużo pracy itd
Teraz trochę głupio mi się zrobiło. Co za beznadziejna wymówka! ,,Miałam dużo pracy", ,,Byłam zabiegana", ,,Zwariowany okres"! Nigdy nienawidziłam tego typu gadania, a teraz sama tak mówię? Czasem naprawdę ciężko mi siebie zrozumieć.
Chloe Dream: Wszystko rozumiem. Widzę, że bardzo się rozwijasz. Opowiadaj, co się u ciebie ostatnio wydarzyło!
Nie chcesz wiedzieć, Chloe. Ty tak bardzo nie chcesz tego wiedzieć.
Kate Parker: Głównie praca. Odkryłam dzisiaj, że moi służący są parą. A resztę spraw lepiej omówić twarzą w twarz, haha.
Chloe Dream: HILDA I KEVIN SĄ RAZEM?! Czy którzy służący? ( btw ( zmieniając temat ) możesz pozdrowić Kevina i Hildę ode mnie hihi )
Aaaaa to ona wie kim są Hilda i Kevin. Dobrze wiedzieć.
- Chloe cię pozdrawia. I Hildę tak samo. - Oderwałam się na chwilę od telefonu i spojrzałam na Kevina.
- Ooooooo, miło mi! Uwielbiałem tą dziewczynę! Też ją pozdrów ode mnie. - nagle się ożywił. - Piszesz z nią dalej? A jak pan Sean się dowie?
- To ją też chciał mi zabrać? - powiedziałam do siebie tak cicho, żeby nikt poza mną tego nie usłyszał. - Nie obchodzi mnie to, Kevin! Nie boję się, co mi zrobi. Ma zbyt wielką władzę nad nami. Koniec jego niesprawiedliwych rządów! Zmusza nas do tak okropnych rzeczy! Nie mogę już na to patrzeć, rozumiesz? Nie będzie rządził ani tobą, ani Hildą, ani mną. Cholera! Nawet Harveyem nie będzie już rządził! Koniec!
- Dobrze mówisz, Kate! Jestem z tobą! Zawsze. - uśmiechnęliśmy się do siebie, po czym wróciłam do pisania z Chloe.
Kate Parker: Tak, chodzi mi o Hildę i Kevina.
Chloe Dream: I knew it! ( wiedziałam! )
Chloe Dream: A co z tobą? Wciąż jesteś z Seanem?
Brrrrrr! WSTRZYMAĆ WYMIOTY! SZKODA TWOJEGO SAMOCHODU, KATE!
Kate Parker: To bardzo drażliwy temat.
Chwilę nic nie odpisywała. Dziwne, bo wciąż była aktywna...
Kate Parker: Ejjj! Tak sobie pomyślałam...jesteś dzisiaj w San Francisco?
Chloe Dream: Jak zawsze! A co?
Kate Parker: Chciałabyś się może spotkać? Muszę o czymś z tobą porozmawiać. Ale to musi być na żywo.
Chloe Dream: Ale ty mieszkasz 6 godzin stąd!
Kate Parker: Dzisiaj przyjechałam ;)
Chloe Dream: Ooooooooo! To zmienia postać rzeczy! Dobra, to gdzie chcesz się spotkać?
Kate Parker: Ty coś zaproponuj
Chloe Dream: Za 20 minut w kawiarni  ,,Pluton's"
Kate Parker: Dobraaaaaaa
,,za 20 minut w kawiarni..." i to właśnie uwielbiam w Chloe! Konkretna i strasznie szybka! Szacunek! I jeszcze fakt, że tak nagle znalazła dla mnie czas! Przecież ona pracuje w wielkiej korporacji, na pewno jest zawalona robotą! A tu jednak ma czas dla kogoś takiego jak ja! Albo nie ma czasu, ale po prostu oddaje mi swój z wcześniejszą rezerwacją na coś/ dla kogoś innego. Wręcz ubóstwiam tą dziewczynę. Taką przyjaciółkę znaleźć ciężko w tych czasach. W sensie w 2020 roku. Chociaż...nie sądzę że polepszyło się w 2027...
- Kevin, możesz zawieźć mnie do kawiarni... - muszę jeszcze raz sprawdzić nazwę na telefonie. Jakoś zbytnio wcześniej nie interesowała mnie nazwa miejsca, gdzie będziemy, tylko sam fakt, że się spotkamy. - ,,Pluton's"?
- Pewnie. - powiedział do mnie, przekręcając w tym samym czasie kluczyki w stacyjce. - No to jedziemy.
- No to jedziemy. - odpowiedziałam, zapięłam pasy, a mój wzrok znów zaczął podążać za widokami za oknem.
Po jakimś czasie byliśmy na miejscu. San Francisco to duże miasto, więc myślę że jechaliśmy około 15 minut. Ładnie wygląda ten lokalik. Ale kompletnie nie kojarzę tego miejsca. Pewnie ktoś to urządził przez te 7 lat, które dziwnymi siłami ominęłam. Nie zastanawiałam się dłużej, tylko już planowałam wchodzić do lokalu.
- Ej, stój! - Kevin krzyknął do mnie i podał mi jakiś stary kapelusz i okulary. - Nałóż. Lepiej, żeby nikt cię tutaj nie widział. Tutaj w SAN FRANCISCO!
Chyba już czaję. Sean nie może się dowiedzieć, że tutaj jesteśmy. A ja się głupia niepotrzebnie narażam. Nałożyłam ten brzydki kapelusz i okulary ( które akurat bardzo mi się spodobały ) i ruszyłam we wcześniej wskazanym przeze mnie kierunku. Usiadłam przy pierwszym lepszym stoliku, po czym na spokojnie mogłam się rozejrzeć. Dużo zdjęć. Bardzo dużo! Wprawiają w rodzinny klimat. Co tutaj jeszcze jest? Zamiast zwykłego menu jest czarna tablica. Kredą jakiś pracownik napisał wszystkie przysmaki. Może się na coś skuszę? Ale to zaraz. Dopiero jak przyjdzie Chloe. Pan grzeczność i pani kultura nakazują poczekać na resztę. Nie mogę sobie jeszcze niczego zamówić. Poza tym, obawiam się, że jakbym coś teraz zjadła, ze stresu zwymiotowałabym jak już przyjdzie moja przyjaciółka. Dla bezpieczeństwa mojego, jej i naszych ciuchów, ,,Czekoladowy Stoliczek" wezmę później.
- Wybacz za spóźnienie. - dosiadła się do mnie. Już jest. Aż mi się w głowie zakręciło na jej widok. Jest taka dojrzała i...bardziej dorosła? Ale chwila! Jakie spóźnienie? Spojrzałam na zegarek. Ona tak na poważnie? Minęły 2 minuty od zamierzonego czasu rozpoczęcia naszego spotkania! 2 minuty! A musiała biec tutaj prawdopodobnie przez pół miasta. Skąd wiem, że biegła? Domyślam się po jej ciężkim oddechu i kroplach potu na czole. Ale przecież mogę się mylić. Może leciała samolotem, w którym było naprawdę duszno? Kto tam wie!
- Nic się nie stało. - posłałam jej rozbawiony uśmiech, na co się zdziwiła? Przekręciła głowę w taki sposób, że już kompletnie wybuchłam śmiechem.
- Dlaczego się śmiejesz? - wciąż nie czaiła, haha.
- Dziewczyno, spóźniłaś się 2 minuty! - Też się zaczęła śmiać. Właściwie to głośniej ode mnie. - A ty dlaczego się śmiejesz?
- Z twojego przebrania! - wybuchnęła na całą kawiarnię, a ludzie dziwnie zaczęli na nas patrzeć. Super, Chloe. Pewnie, nie ma to jak zwracać na nas całą uwagę.
- Kevin dał mi to przebranie. Miało pomóc mi w nie zwracaniu na siebie uwagi. - powiedziałam do niej z wzrokiem ,,Ale ty oczywiście chciałaś pochrzanić moje plany".
- Oj no sorka! Nie wiedziałam, że właśnie dlatego ubrałaś się jak babcia na targu handlująca ziemniakami: ,,Weź ziemniaczki! Weź ziemniaczki! Biedna stoję tutaj cały dzień na słońcu. I zbierałam to wszystko sama! Moje chłopaki nie chciały pomóc! I sprzedawać też sama muszę! A u lekarza byłam. Powiedział, że moje kolano już nie może tak się przepracowywać. Ale wy tego młodzieży nie zrozumiecie. Wy to tylko w tych telefonikach i świata poza nimi nie widzic..."
- Dobrze, proszę pani! Kupię te ziemniaki! - przerwałam jej niemal krztusząc się własnym śmiechem.
- Ile? - a ta wciąż poważna, odgrywała swoją rolę.
- Kilogram.
- ILE?! To co se dziewczę myśli? Że ja po kilogramie sprzedaje? Bierzesz 5 kilogramów i spadasz! Byś matce pomogła! Obrała ziemniaki, a nie w ko...
- Dobrze, dobrze wezmę nawet 10 kilogramów! Tylko niech pani przestanie gadać!
- Tak to teraz starszych się traktuje? Za moich czasów... - Chloe chyba dalej miała coś mówić, ale nie mogła. Śmiech dopadł i ją. Obie śmiałyśmy się tak głośno, że wciąż nie mogę uwierzyć, że nikt nas stąd nie wywalił! - Słuchaj, Kate. Przed chwilą pokazałam ci jak sprzedać 10 kilogramów ziemniaków. Mówię ci, to sprawdzony sposób. Jak kiedyś będziesz sprzedawała ziemniaki na straganie...
- To będę wiedziała jak to zrobić sprytnie. - dokończyłam za nią.
- Chciałam powiedzieć ,, To będziesz wiedziała jak to zrobić przebiegle niczym doktor Dundersztyc z Fineasza i Ferba", ale twoja wersja też jest ok. - znowu zaczęłyśmy się śmiać, chociaż tym razem trwało to znacznie krócej. - Oooooo! Dawno się tak nie bawiłyśmy. Może w liceum ostatnim razem?
- Chyba tak, haha. - aktorsko otarłam łezkę. - stare dzieje. - no w sumie nie bardzo dla mnie, ale chyba tak należało teraz powiedzieć.
- Oj tak! No dobra. - przybliżyła się do mnie. - Opowiadaj mi co u ciebie. I może opowiesz mi o co chodzi z tym Seanem?
Głośno przełknęłam ślinę. Niczym w kreskówkach dosłownie.
- No to...zrozumiałam, ze nie jesteśmy sobie pisani ani nic z tych rzecz. - najgorszy jest fakt, że Chloe wie o Kat3 Park3r więcej niż ja. Głupio będzie jak powiem jej coś innego, a prawdziwa Kat3 powie jej coś zupełnie innego.
- Mówiłam ci. - założyła ręce na pierś. - Poza tym, od dawna było widać, że nic was nie łączy. Nawet jak mieszkamy 6 godzin samochodem od siebie. Tacy ludzie jak ja po prostu widzą takie rzeczy. Nie na darmo pracuje w korporacji. Ale jak ty do tego doszłaś?
- Po prostu...przejrzałam na oczy. Zabrał mi tyle rzeczy i osób. I wolność. Jemu ciągle chodzi o karierę. Dlatego byliśmy razem. I dlatego... - ciężko mi skończyć to zdanie nawet. - I dlatego chce, żebyśmy wzięli ślub.
- CO?! - jej oczy niemalże wyskoczyły z orbity. - Zgodziłaś się na ten ślub?
- Nie. - jakby odetchnęła z ulgą. Najwyraźniej też go nie lubiła. - Ale on próbuje mnie zmusić do tego. Hilda i Kevin słyszeli jak przez telefon mówił komuś, że ślub się odbędzie. Powiedział to tuż po tym, jak się nie zgodziłam. - znowu moje policzki zrobiły się dziwnie wilgotne. Dlaczego ja wciąż płaczę?
- Chodź tutaj. - wstała z krzesła i przytuliła mnie. Poczułam prawdziwe ciepło. Brakowało mi tego. W końcu mam przed sobą osobę, przed którą naprawdę mogę się otworzyć. - Nie musisz za niego wychodzić. Jakoś sobie poradzimy. Ja sobie chętnie z nim porozmawiam.
- Nie! - krzyknęłam ciut za głośno. Przeprosiłam wszystkich zgromadzonych za przestraszenie ich. - Nie, Chloe. Nie chcę cię stracić...
- Jak Lucasa... - pokiwałam wolno głową. To prawda: Jak Lucasa...
- A jak już mówimy o Lucasie. - znowu poczułam dziwny skręt w żołądku. - On wciąż tu mieszka?
- Tak. - niepewnie odpowiedziała. - A co?
- A wiesz, czy dzisiaj jest tutaj?
- Jest. - pokiwała głową, wciąż jeszcze nie rozumiejąc o co mi chodzi.
- Wyświadczysz mi przysługę?

*******************************************
No i jest! Napisałam kolejny rozdział! Nie wiem jak wyszedł, bo jeszcze nie sprawdziłam go, ale mam nadzieję, że WAM się podoba.

Buziaczki - E.MOON

(Not)Perfect FutureOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz