Rozdział 17

10 1 0
                                    

Wpatrywaliśmy się w siebie całą wieczność. A może tylko mi się tak wydawało? Nie wiem. Czułam jakby czas zatrzymał się w miejscu. Jakbyśmy byli jedynymi osobami na tym świecie i patrzymy na siebie, szukając w swoich oczach odpowiedzi: „co dalej?". Myślałam, że mnie rozpoznał. Jednak chyba się pomyliłam. Lucas odwrócił się jakby nigdy nic, znalazł Chloe i dosiadł się do niej. Rozmawiali chwilę. Nie jestem pewna co dokładnie mówili, bo byłam za daleko od nich. Starałam się usłyszeć chociaż jakieś pojedyncze zdanie, ale nic z tego. Zrezygnowana czekałam aż moja przyjaciółka wstanie i zrobi mi miejsce, gdy nagle usłyszałam swoje imię:
- ...Kate... - Lucas zaczął wiercić się na krześle. Szukał mnie. Starał się mnie dojrzeć. Chwilę mu to zajęło, ale...nasze spojrzenia znowu się zetknęły. Znowu popatrzyliśmy się na siebie, ale tym razem w inny sposób. Zakłopotany sposób. Lucas szybko się odwrócił i gorączkowo zaczął wykonywać jakieś gesty rękami. Z tego co widziałam, chyba pytał Chloe co ja tu robię albo coś w tym stylu. Wciąż ich nie słyszałam na tyle dobrze. Ile bym dała, żeby słyszeć co teraz mówią...
Chloe wstała z krzesła, ubrała swój płaszcz ( swoją drogą, po co go wzięła skoro jest dzisiaj tak gorąco? ), popatrzyła w moją stronę i wyszła. Mrugnęła do mnie, że wszystko będzie dobrze, ale jakoś ciężko mi to sobie wyobrazić.
Chłopak czekał aż podejdę. Nie chciał uciec. Nawet nie próbował. Może jemu też zależało na tej rozmowie? A może jest w takim szoku, że ciężko mu wykonać jakiś ruch? Sama nie wiem, ale muszę podejść. Jeśli ta druga opcja jest prawdziwa to nie mogę czekać aż w końcu wróci mu zdolność poruszania dolnymi kończynami. Nie dam mu uciec. Nie teraz, jak zaszłam tak daleko.
Podeszłam. Usiadłam na wolnym krześle i znowu popatrzyłam na Lucasa. On w ogóle nie odrywał ode mnie wzroku. Chyba zdziwił się, że przed nim naprawdę stoi ta Kate Parker. Nie, nie Kat3 Park3r. On uznaje inne wartości we mnie. Jemu chodzi o Kate Parker - jego dawną przyjaciółkę, może nawet ukochaną. Dziwnie to zabrzmiało. Wciąż ciężko mi ułożyć w głowie fakt, że mu się podobam. A raczej, podobałam. Teraz już nikt by mnie nie zechciał. A już szczególnie on. Jest zbyt dobry na mnie.
Nie mówiliśmy nic do siebie dobre kilka minut. Żadne z nas nie wiedziało co powiedzieć. Albo on po prostu czekał aż ja coś powiem. To przecież był mój pomysł, żebyśmy się spotkali. Ja powinnam zacząć. Jednak jedyne co robiłam, to bawiłam się swoimi dłońmi pod stołem. To zawsze mnie odstresowuje. On za to drapał się po karku. Jego znak rozpoznawczy, gdy się denerwuje. Boże! Ja chyba nie dam rady!
- To... - w końcu ciszę przerwał ten odważniejszy z nas. Czyli Lucas, oczywiście
- To... - dopowiedziałam. Kreatywność dzisiaj dosłownie nade mną góruje.
- Dlaczego mnie zaprosiłaś? - zaprosiłam. Taaa, jeśli okłamywanie go przez Chloe, że pilnie muszą się spotkać jest uznawane za zaprosiny.
- Chciałam z tobą porozmawiać. O tym liście... - cały zbladł.
- Ouuu. - oboje głośno przełknęliśmy ślinę. - To co chcesz powiedzieć na ten temat?
I wtedy zamarłam. Nie przemyślałam tego, co chcę mu konkretnie przekazać. Jakoś wcale o tym nie myślałam. Raczej skupiłam się na tym, żeby go odnaleźć i porozmawiać. Ale o czym to już kompletnie wypadło mi z głowy. Co chcę mu dokładnie przekazać? Że też mi się podoba? Że chcę go przeprosić? Żeby wytłumaczyć dlaczego przez tyle czasu się nie odzywałam? Żeby powiedzieć jak bardzo mi go brakowało? Chyba powinnam powiedzieć to wszystko. Szykuje się katastrofa, już to czuję w kościach.
- Kate? - Lucas lekko złapał mnie za ramię. Jego potężne, a zarazem delikatne dłonie wprawiły mnie w niewyobrażalnie relaksujący stan. Dlaczego on tak na mnie działa nawet po tylu latach? - Wszystko ok, Kate? - chyba bardzo odpłynęłam myślami, skoro tak się martwi.
- Wybacz. Zamyśliłam się. To wszystko. - otrząsnęłam się i odpowiedziałam zniecierpliwionemu już zapewne chłopakowi. - To może wróćmy do tematu...
- Tak, chyba powinniśmy. - znowu podrapał się po karku. A ja  za to znowu zaczęłam się przerażająco przejmować. W sensie ciągle się boję, ale teraz jeszcze bardziej ( o ile tak się w ogóle da ).
- Ostatnio znalazłam ten list. Był cały porwany. Ale...zostawiłam go. Sama nie wiem dlaczego to zrobiłam. Coś kazało mi go zostawić. Teraz wygląda tak. - podałam mu skrawek papieru do dłoni. Niepewnie wziął go ode mnie, niechcący dotykając przy tym swoimi ciepłymi palcami mojej zlodowaconej dłoni. Popatrzyliśmy się po sobie, po czym Lucas zaczął przyglądać się zniszczonej kartce. - Przepraszam cię! Przepraszam, że tak zignorowałam to, co mi napisałeś! Ja nie chciałam tego zrobić! Naprawdę nie chciałam! Ja po pro...
- Wiem, Kate. - przerwał mi w pewnym momencie. - Po prostu nie mogłaś narazić swojej kariery. Doskonale to rozumiem. Taka sławna osoba jak ty nie może zadawać się z kimś takim jak ja. To by było niedorzeczne. - o nieee Lucas błagam nie mów tego!
- Co? Nie! To kompletnie nie chodzi o to!
- To o co? O, albo już wiem! Po prostu bałaś mi się powiedzieć, ze nie czujesz tego samego do mnie. - ściszył głos. Chyba go zabolało.
- Lucas to kompletnie nie o to chodzi! Proszę, nie mów tak! - do moich oczu powoli napływały łzy. Nie wiedziałam, że przez tyle czasu układał takie czarne scenariusze...
- To o co Kate? Dlaczego mnie zignorowałaś? Dlaczego zignorowałaś rodzinę? - dopytywał, a mi było jeszcze trudniej na cokolwiek odpowiedzieć.
- Ktoś mną manipulował! - krzyknęłam na cały lokal, aż wszyscy się odwrócili w naszą stronę. Lucas się uciszył. Wszystkich chyba zmroziła moja wypowiedź.
- Przepraszam, ale... - to szefowa. Chyba chciała zwrócić mi uwagę, dopóki nie zorientowała się kim jestem. Kamuflaż okazał się zdecydowanie za słaby. - Kate Parker?! Ludzie! To Kate Parker! Dzień dobry! Mogłabym coś pani podać, panno Kate? Dla pani wszystko na koszt firmy!
No to ładnie.
- Nie, dziękuję. Ja już jestem po jedzeniu. Chyba będę się zbierać. - powiedziałam pośpiesznie nawet nie zwracając uwagi na to, że teraz wszyscy patrzą na mnie jeszcze bardziej niż wcześniej.- Do widzenia.
- Ale niech pani zaczeka, panno Ka... - próbowała mnie zatrzymać, ale ja już wyszłam z lokalu. Nie mogłam tam dłużej zostać. Tym bardziej po tym, co powiedziałam CAŁEMU LOKALOWI! Już widzę te reportaże na temat tego, co wyznałam przed chwilą: ,,Kat3 Park3r ma problemy?", ,,Kat3 Park3r ma stalkera? A może prześladowca jest lepszym określeniem?" albo ,,Szokujące wyznanie słynnej gwiazdy Kat3 Park3r w restauracji..."! Po prostu nie mogę się doczekać! To jakiś koszmar!
- Kate! Kate, poczekaj! - ktoś krzyczy za mną. Właściwie, to nie zwykły ktoś. Poznałabym ten głos nawet na drugim końcu świata.

*******************************************
No i napisane. Trochę mało tekstu wyszło, bo dzisiaj bohaterowie nie byli zbyt wygadani, ale należy postawić się w ich sytuacji. Kto by w takim momencie nawijał jak najęty? No właśnie...

                     Z wyrazami szacunku - E.MOON

(Not)Perfect FutureDär berättelser lever. Upptäck nu