Gilbert - Retrospekcja
Po sześciu okropnych miesiącach nie było już we mnie dużo nadziei. Dni zlewały się w jedno, ból nie ustępował, rana nie przestawała się jątrzyć.
Po czasie starałem się pogodzić z faktem, że jej nie ma. Ale nie mogłem. Moja Everly była gdzieś daleko, uwięziona, przestraszona, skrzywdzona i bóg jeden wie co przeżywała, o ile w ogóle jeszcze żyła.
Dzień w dzień byłem u niej w domu, aż jednej nocy, pośród moich szarych myśli i okrutnie bolesnych wspomnień usłyszałem dźwięk powiadomienia z mojego telefonu.
Nie miałem siły się podnieść, ale gdy tylko w głowie pojawiła się myśl, że to może być ona, wstałem szybciej niż kiedykolwiek. Chwyciłem telefon i odblokowałem go szybko.
Serce zabiło mi kilka razy szybciej, gdy przeczytałem wiadomość. Wróciła. Moja Everly wróciła.
Nie pamiętam dokładnie kolejnych piętnastu minut. Matka powiedziała mi potem, że ubierałem się w szale, nie powiedziałem ani słowa, chwyciłem telefon i kluczyki, a następnie wyszedłem z domu.
Nikt nigdy nie powinien jechać z taką prędkością po ulicach nocą, ale w tym wszystkim nic się nie liczyło. Musiałem ją zobaczyć. Musiałem dowiedzieć się kto za tym wszystkim stał i jeśli będzie trzeba zapierdole go nie patrząc na konsekwencje.
Gdy stanąłem pod jej domem nie wiedziałem co mam zrobić. Zadawałem sobie pytania czy powinienem wyjść z samochodu i po prostu tam wejść, zastanawiałem się czy jej widok mnie złamie, czy moje serce pęknie gdy spojrzę w jej piękną twarz. Nie wiem ile czasu spędziłem myśląc nad tym, ale ocknąłem się dopiero gdy drzwi domu się otworzyły, a zza nich wyszedł zdesperowany nastolatek - Chris i usiadł na schodach.
Odetchnąłem głęboko starając się utrzymać trzeźwość umysłu mimo tak ironicznej sytuacji.
Wyszedłem z auta podając Christianowi fajki i zapalniczkę, bo doskonale wiedziałem co go uspokaja. Spędziłem w tym domu sześć miesięcy, a przez ten czas zdążyłem poznać Chrisa nieco bardziej, mimo okrutnej sytuacji. Kiwnął tylko głową nic nie mówiąc.
Skierowałem się po schodach do góry wchodząc na obszerny taras, a wtedy wszedłem do środka.
W domu było strasznie ciepło, na podłodze korytarza leżał stłuczony wazon, a cisza rozlewała się po pomieszczeniach. Słyszałem z salonu tylko cichy szloch i głos dwójki mężczyzn. Wszedłem tam. W rogu pomieszczenia stał funkcjonariusz i ojciec mojej Everly, a gdy przesunąłem wzrokiem dalej po salonie ujrzałem ją.
Siedziała na kanapie, drżała, jej policzki były zaczerwienione, jej oczy wpatrzone w jeden punkt, a jej ciało wydawało się zmienić, ale nie płakała, choć bałem się, że to właśnie zobaczę. Zaciskała palce, trzymając w nich dłoń matki, a na jej nadgarstkach były rany wskazujące na związanie nadgarstków.
- G. Podejdź. - Powiedziała Pani Wilson, a wtedy wzrok mojej Eve uniósł się na moją twarz.
Jej oczy zaszły łzami, zaszlochała krótko kryjąc twarz w dłoniach i zupełnie nie wiedziałem co zrobić.
- Everly.. - Szepnąłem czując jak pod moimi powiekami również pojawiły się łzy. Wstała powoli z miejsca opuszczając dłonie w dół. Postawiłem krok do przodu, ale jej oddech znacznie przyspieszył. - Jesteś bezpieczna. Wiesz, że nic ci nie zrobie. - Powiedziałem cicho, ale ona zacisnęła mocno usta i zaprzeczyła kiwając głową.
- Nie zbliżaj się, Gi. Proszę. - Zapłakała krótko, a moje serce pękło.
Bała się, tak okrutnie się bała, podczas gdy sześć miesięcy temu wpadłaby w moje ramiona i ściskała tak mocno, mówiąc jak bardzo tęskniła.
CZYTASZ
Mój ostatni oddech
RomancePrzez całe życie słyszy się o wypadkach, porwaniach, napadach. Przez całe życie myślałam, że mnie to nie dotyczy. To wszystko, o czym mówiło się w telewizji i pisało w gazetach, było dla mnie światem za kurtyną, czymś zupełnie odległym. Jednak przyp...