4 - Śledzisz mnie?

6K 229 104
                                    

Nie długo po lekcjach siedziałam na murkach i czekałam aż przyjedzie po mnie mama. Zastanawiałam się nad inną alternatywą, żebym nie musiała czekać na nią dzień w dzień i tak milion godzin tygodniowo, ale nic nie wymyśliłam. Mogłam chodzić pieszo, ale nie byłam co do tego przekonana, rodzice tez pewnie niezbyt popieraliby ten pomysł.

Siedząc tak i rozmyślając usłyszałam jak ktoś się zbliża. Rzuciłam krótki wzrok w tamtą stronę, a okazało się, że był to Javier Carter. Nie ruszyłam się z miejsca, ale moja czujność znacznie wzrosła.

Chłopak usiadł obok mnie zapalając papierosa, ale nie spojrzał na mnie choćby na moment. Czułam się strasznie skrępowana, ale chyba nie powinnam, póki nic się nie dzieje. Po prostu jest obok, a to sprawia, że mój puls znacznie przyspiesza.

- Jak tam? - Zapytał jakby od niechcenia. Dziwne, że w ogóle o to pytał, ale nie chciałam się narażać, więc odpowiedziałam.

- W porządku. - Nie spojrzałam na jego twarz ani na sekunde, tylko siedziałam i wpatrywałam się w otoczenie.

- Czemu się mnie boisz, Everly? - Rzucił wymagająco. Uniosłam na niego swoje spojrzenie, nie dokońca wiedząc czego ode mnie oczekuje. Głęboko westchnęłam wypuszczając długo powietrze z płuc.

- Cóż, jesteś przerażający. - Odparłam nie zastanawiając się długo. Cisza, która miedzy nami zapadła była znacznie dłuższa niż się spodziewałam. Czułam się strasznie niepewnie. Nadal nie poruszyłam się choćby odrobinę jakby jego obecność mnie paraliżowała.

- Przecież mnie nie znasz. Przeraża cię niewiedza na mój temat? - Zapytał i tym razem już mi się przyglądał. Czułam jego wzrok na karku.

- Chyba tak. - Wzruszyłam ramionami mówiąc to cicho.

- Zacznijmy więc od nowa. Przejdziemy się, lub pójdziemy coś zjeść. - Upuścił peta pod swoje buty i go przydeptał.

- Po co to robisz? Chcesz mnie gdzieś zaciągnąć? - Rzuciłam mu spojrzenie, a on zlustrował moją twarz. Powoli i nie spiesząc się odepchnął od murków. Wtedy stanął na przeciwko mnie i nachylił się lekko przyglądając moim oczom. Utrzymywał intrygujący kontakt wzrokowy, zupełnie jakby próbował coś dostrzec w moich źrenicach.

- Nie, Everly. Chce cię poznać. Ludzie o tobie mówią. O mnie też wiele się słyszy, ale ile w tym prawdy? - Mówił z takim przekonaniem, jakbyśmy należeli do jednej drużyny. - Odprowadzę cię jutro do domu, co ty na to?

Niemal od razu pokręciłam głową. Nie chciałam tego, okropnie.

- Wolę rozmawiać z tobą tutaj. - Lekki uśmiech przepłynął przez jego usta. Wyprostował się i przytaknął leniwie.

- Zatem do jutra, Everly. Będę tutaj czekał. - Powiedział i odszedł w stronę swojego auta. Wsiadł do niego i uśmiechając się lekko odjechał, chyba celowo robiąc jak najwięcej hałasu.

Moje myśli szalały, zupełnie nie wiedziałam czego ode mnie oczekuje. Mówi, że chce mnie po prostu poznać, ale czy to prawda?

Spojrzałam na zegarek, mama powinna być za jakieś 5 minut i byłam pewna, że tak czy inaczej przyjedzie conajmniej za 15. Westchnęłam głęboko i uniosłam wzrok na parking gdy właśnie podjeżdża samochód. Samochód mojego ojca.

Co on tu robi?

- Cześć, zamiana ról z mamą? - Pytam wsiadając do auta. Zapiełam pas, a plecak wrzuciłam pod swoje stopy.

- Można tak powiedzieć. - Rzucił mi krótkie spojrzenie. Jego ton był jakiś niechętny, wiedziałam, że coś nie gra. Nie pytałam, nie chciałam być zbyt dociekliwa.

Mój ostatni oddechWhere stories live. Discover now