14 - 1:0

4.4K 142 70
                                    

Obudziłam się czując jasne promienie słońca wpadające do mojego pokoju prosto na moją twarz. Odwróciłam się na drugi bok tym samym zakrywając się od światła, lecz na nic się to zdało, bo po kilku minutach zadzwonił alarm w telefonie.

Wyłączyłam alarm, ale znów położyłam się do wcześniejszej pozycji. Myślałam chwilę nad wszystkim co się wokół dzieje. Myślałam na tyle intensywnie, że dotarłam do dnia, kiedy wróciłam do domu. Do wzroku rodziców, Chrisa, a nawet Gilberta i boże, gdybym tylko wiedziała, że tak bardzo nadal mu zależy, nie pozwoliłabym, żeby widział mnie w takim stanie. Aż moje myśli powędrowały do Javiera i wiadomości od niego.

Javi: Mam nadzieje, że się wyspałaś, będę po ciebie o 16:00

Uśmiech mimowolnie pojawił się na moich ustach. Mój humor jak na razie nie został zakłócony tego dnia, więc liczyłam na to, że do czasu wyjścia z nim nic się nie zmieni w tej kwestii.

Pomijając oczywiście wspomnienia, ale na ten moment wydawało mi się, że nie były na tyle wyraziste by popsuć mi humor.

Ja: może jeszcze frytki do tego?

O dziwo odpisał mi niemal od razu. Czy on trzyma telefon przy dupie 24/7?

Javi: nie frytki tylko popcorn i festiwal ;)

Ja: nie przekupisz mnie

Javi: jesteś pewna? kupię ci colę

Ja: a nuggetsy? 🥺

Javi: zgodze się tylko dlatego,
że jesteś ładna ;)

Ja: jasne, po prostu urzekł cię mój urok osobisty

Odłożyłam telefon ignorując kolejną wiadomość od niego i wstałam powoli przeciągając się.

Nie byłam pewna, czy byłam gotowa na takie wyjście, ale cały poranek starałam się utrzymać w miarę optymistyczne myśli.

Gdy tylko się ubrałam i mniej więcej ogarnęłam zeszłam na dół, a tam zobaczyłam mamę.

- Cześć, mamo.

- Cześć, kochanie. Wyspałaś się? - Zapytała odrywając wzrok od książki. Jej wzrok zeskanował mnie dokładnie doszukując się szczegółów.

- Chyba tak. - Uśmiechnęłam się i podeszłam do blatu z zamiarem zrobienia sobie herbaty. - Chris jest w szkole?

- Tak, wychodził chwilę po siódmej.

- Okej, a ty nie w pracy?

- Mam na popołudnie. - Pokiwałam głową w zrozumieniu. Chwilę zastanawiałam się jak zacząć temat z mamą, aż palnęłam nieco niepewnie;

- Chciałam wyjść dzisiaj z Javierem na festiwal na plaży. Myślisz, że to dobry pomysł? - Spojrzała na mnie lekko marszcząc brwi w grymasie.

- Umawiasz się z Javierem, a Gilbert? Jesteś pewna, że wasza znajomość się już na dobre skończyła? - Jej zmartwiony wyraz twarzy wywołał u mnie poczucie winy, chociaż nie wiem czy powinien.

Od momentu gdy mnie znowu przytulił coś się zmieniło i miałam głęboką nadzieje, że tylko ja to wyczułam. Bałam się zbliżenia z kimkolwiek, ale z myślą o Gilbercie czułam się.. Cóż, znośnie. Wydawało się to bardziej realne niż ja z Javierem, jednak Javi to tylko przyjaciel, czyż nie? Tak przynajmniej czułam, a jeśli on nie, to muszę to jak najszybciej sprostować.

- Myślisz, że powinnam na to pozwolić?

- Jeśli tylko jesteś na to gotowa, to czemu nie? Gilbert nigdy cię nie zawiódł. I był tutaj cały czas gdy ty.. Pomagał nam. Było mu strasznie ciężko i jest pewnie nadal, gdy cię kocha, a może jedynie patrzeć na ciebie cierpiącą z boku. - Zacisnęłam usta myśląc nad jej słowami.

Mimo sprzeczności i miesięcy rozłąki naprawdę nadal wierzył, że jest szansa. Byliśmy tylko dzieciakami, a jednak oddał mi tak wiele.

- Chyba masz racje. - Odparłam po chwili, a mama uśmiechnęła się tylko delikatnie w moją stronę. Zapewne by mnie przytuliła gdyby była pewna, że się nie odsunę, ale mój niewielki uśmiech musiał jej wystarczyć.

***

Doktor Peter zawsze powtarzała mi, że mam dać sobie czas. Starałam się, ale ta rozmowa była przełomowa. Odwiedzałam ją coraz rzadziej, ale dziś, opowiedziałam jej o rozmowie z Gilbertem, oraz znajomości z Javierem. Jej uśmiech wskazywał, że cieszy się moim małym zwycięstwem.

1:0 z traumą.

Ból zaciskał mocno moją klatke piersiową gdy zapytała. Miałam wrażenie, że się duszę, chociaż tak naprawdę mój oddech był szybszy tylko troszeczke, niemal niezauważalnie dla innych. Cholera.

"Czy jesteś gotowa opowiedzieć mi o nim? O jedzeniu i korytarzach?" - Zapytała.

A ja, mimo wszystkich zwyciestw jakie ostatnio osiągnęłam nie potrafiłam spojrzeć jej w oczy i powiedzieć nic więcej.

- Czy.. Mogę napisać? - Mój głos drżał, tak samo jak ciało, ale trzymałam się najlepiej jak mogłam.

- Oczywiście. Na następnej wizycie dasz mi kartkę, lub zeszyt, w którym to zapiszesz, w porządku? - Kiwnęłam głową na zgodę. - Potrzebujesz leków na uspokojenie? - Zaprzeczyłam, a terapeutka tylko przytaknęła i po chwili wyszłam już z dość skromnego pomieszczenia.

Odetchnęłam głęboko dopiero na zewnątrz, gdy świeże powietrze dotarło do moich płuc.

Wyciągnęłam telefon z kieszeni i napisałam krótką wiadomość do Caro z absolutną pewnością, że zrozumie jej przekaz.

A potem pojechałam do domu. I zamknęłam się w pokoju na następne dwa dni całkowicie ignorując dobijającego się Javiera.

Rodzice rozumieli, a Caroline mimo zmartwień wiedziała, że z tym poradzić muszę sobie sama.

Mój ostatni oddechWhere stories live. Discover now