Czułam zimno, moje ciało przeszywały mocne dreszcze i choć nie czułam, żebym miała obwiązane dłonie bałam się otworzyć oczy. Oddech miałam bardzo szybki i nie równy, a gdy nagle poczułam dotyk na moim czole szybko się podniosłam.
- Zostaw, zostaw. Nie dotykaj. - Szeptałam jak w transie i dopiero gdy z oczu zeszła mgła ujrzałam swój pokój, a obok siebie mamę. Odetchnęłam głęboko.
- Już dobrze. - Szepnęła. - Jesteś bezpieczna.
- Zemdlałam?
- Tak. Przywiózł cię twój kolega, Javier. - Zamarłam, wiedząc, że teraz już mama wie, z kim rozmawiałam kilka dni temu. - Nie mówiłaś, że chodzi o TEGO Javiera. - Dała nacisk na słowo, a jej spojrzenie było karcące, jednak znałam moją mamę i wiedziałam, że poważnie się nie gniewa. - Ale pogadaliśmy z nim chwilę, zdaję się, że się przyjaźnicie. - Skinęłam wolno głową nie chcąc robić żadnych zbędnych niedomówień.
I wtedy przypomniało mi się, co pokazał mi Gilbert.
- Jest Chris? - Zapytałam poważniejąc, co nie umknęło rodzicielce. Skinęła głową, ale zmarszczyła brwi w niezrozumieniu. - Chris otworzył stronę, na której opublikował akta ze sprawy i wszystkie zdjęcia. - Mówiłam wolno czując jak powoli to wszystko do mnie wraca, a głos zaczyna mi się łamać.
- Boże drogi. - Wstała na równe nogi od razu biegnąc w dół, zapewne do ojca. Odetchnęłam głęboko cała drżąc. Niedługo później słyszałam kłótnie. Założyłam więc słuchawki całkowicie to ignorując. Co za okropny dzień.
***
Zeszłam na kolacje wolnym krokiem. Christian siedział cicho, praktycznie się nie odzywając na przeciwko ojca. Widziałam ślady po łzach na jego policzkach, ale zupełnie nie wiedziałam co oznaczały.
- Usiądź, Everly. Chcesz herbatę? - Zapytała kojąco spokojnym głosem. Spojrzałam na nią szukając czegokolwiek w jej spojrzeniu, ale była.. Smutna. Skinęłam głową, a kobieta skierowała się do blatu. Wtedy spojrzałam na ojca. Odchrząknął głośno dwa razy. Upominał Chrisa.
Brat podniósł na mnie swoje spojrzenie. Widziałam jego smutne spojrzenie i łzawe oczy, ale zupełnie nie rozumiałam co to oznaczało.
- Przepraszam Everline. Zaprosiłem ostatnio kumpli, któryś z nich musiał zrobić ten żart, próbowałem to odkręcić, ale nie mam pojęcia kto to, nawet nie wiem gdzie to znalazł. - Spojrzałam na ojca i jego surowy wyraz twarzy zanim sam się nie odezwał.
- W takich wypadkach proszę abyś mnie poinformowała od razu, dobrze Eve? - Przytaknęłam delikatnie nadal nie spuszczając wzroku. - Osobiście dopilnuje aby strona została usunięta. Chris ma szlaban, na czas nieokreślony, choć przyznam, że ty, moja droga też nie wykazałaś się odpowiedzialnością spotykając się z młodym Carterem.
- Javier nie jest zagrożeniem. - Odpowiedziałam stanowczo zaprzeczając oskarżeniom ojca.
- Mimo wszystko, powinnaś bardziej uważać. I nie wracać do domu sama. - Przytaknęłam nieznacznie i zamilkłam. Kolacje zjedliśmy (albo i nie zjedliśmy jak w moim przypadku) w ciszy. Nawet mama choć zwykle była rozmowa tego dnia nie mówiła przy stole nic.
***
Siedziałam w wannie przykryta pianą aż po brodę, gdy mój telefon zadzwonił. Chwyciłam go i ówcześnie wycierając dłoń spojrzałam na ekran i odebrałam.
- Tak? - Zapytałam i odłożyłam telefon na poprzednie miejsce.
- Everly? Jak się czujesz? - Głos Javiera rozbrzmiał po łazience obijając się o ściany i lustra.
- Dobrze. Dziękuje za pomoc, Javi. - Odparłam i podniosłam się chwytając w dłonie ręcznik.
- Drobiazg. Co się stało? Możesz mi wyjaśnić? - Oplotłam się nim i wyszłam z wody zerkając na siebie w odbiciu lustra.
- To nic. Już jest w porządku. - Cisza zapadła na krótką chwilę, a on mruknął ciche "mhm" w odpowiedzi.
- Nie przeszkadzam ci? Co robisz? - Uśmiechnęłam się delikatnie na myśl o tym jak bardzo autoironiczna jest ta sytuacja.
- Czy uwierzyłbyś gdybym powiedziała, że właśnie wyszłam z wanny?
- Cóż, nie. Nie jesteś typem osoby, która odbiera telefon w takich sytuacjach. - Zaśmiałam się głośno w odpowiedzi, ale nic nie powiedziałam. - Więc naprawdę jesteś teraz w łazience?
- Zgadza się i jeśli nie masz nic ważnego do powiedzenia tryniu, to rozłączam się. Osoby takie jak ja, nie rozmawiają przez telefon, gdy stoją praktycznie nagie w łazience. - Odpowiedział mi cichym śmiechem, a ja nie czekając na odpowiedź rozłączyłam się.
Czy ja właśnie flirtowałam?
Odetchnęłam lekko kręcąc głową. Gdy ubrałam się i wróciłam do pokoju położyłam się w łóżku oczekując, że sen nadejdzie szybko. On jednak nie był na tyle miły by spełnić moje życzenie. Westchnęłam ciężko przekręcając się z boku na bok, ale ile bym się nie męczyła nie mogłam zasnąć.
Wzięłam więc do ręki znów telefon i sprawdziłam wiadomości.
Caroline: Słyszałam co się stało, tak mi przykro kochanie, przepraszam, że nie było mnie z tobą jak się czujesz? Wszystko gra?
Parsknęłam sarkastycznie i naprawdę chciałam być na nią zła, ale sytuacja sprawiała, że nie potrafiłam. Nie byłam taka. Nigdy się nie obrażałam, ani nie mściłam, więc wyjście zostało tylko jedno. Wybaczyć.
Ja: Wszystko dobrze, czuje się w porządku, widzimy się jutro :*
Sumienie lekko dawało mi popalić, gdy ciągle wracały do mnie złowrogie myśli względem Caroline, ale odprawiłam je. Nie miały prawa gnieździć się u mnie w umyśle, jeśli im na to nie pozwalałam.
Spojrzałam jeszcze na wiadomość od Javiera, która z automatu wywołała uśmiech na mojej twarzy, a także delikatne rumieńce.
Javi: dobranoc Everly, śpij dobrze i przysięgam, że następnym razem gdy odbierzesz będąc w wannie nie pozwolę ci się rozłączyć tak szybko
YOU ARE READING
Mój ostatni oddech
RomancePrzez całe życie słyszy się o wypadkach, porwaniach, napadach. Przez całe życie myślałam, że mnie to nie dotyczy. To wszystko, o czym mówiło się w telewizji i pisało w gazetach, było dla mnie światem za kurtyną, czymś zupełnie odległym. Jednak przyp...