2 - Niedociągnięcia

6.6K 215 157
                                    


Gdy wróciłam na praking mama już czekała za kierownicą. Dopiero gdy zwróciła mi uwagę o nie odbieranie telefonu uświadomiłam sobie, że zupełnie nie czułam wibracji w kieszeni.

Do domu dojechałyśmy w ciszy. Mamę nie rwało do rozmów, a ja nadal byłam zszokowana całą sytuacją przy supermarkecie.

Javier Carter to śmieć. Gdzie się o nim nie słyszy-to problemy i każdy o tym wiedział. Miałam nadzieję, że drugiej takiej sytuacji nie będzie. Naprawdę się go bałam. Był przerażający, cała jego osoba wprowadzała mnie w stan niepokoju. Może właśnie dlatego, że słyszałam o nim wiele rzeczy, ale przecież o mnie też ludzie słyszeli sporo.

Kilka godzin przesiedziałam w pokoju, po prostu czytając książkę i słuchając muzyki. Caro wysłała mi wiadomość, że niestety jej nie będzie, więc praktycznie nie miałam zupełnie nic do roboty.

Zdecydowałam się więc wstać i posprzątać pokój. W trakcie gdy zmywałam lustro przy toaletce do pokoju wszedł Chris. Mój piętnastoletni brat.

- Schodzisz na kolacje? - Pyta uważnie mi się przyglądając.

- Zaraz zejde. - Odparłam cicho rzucając mu krótkie spojrzenie. Wyszedł zostawiając za sobą uchylone drzwi.

Zarzuciłam bluzę na swoje ramiona i wyszłam z pokoju kierując się do kuchni. Już z daleka słyszałam brzdąk talerzy. Chociaż nie miałam zupełnie ochoty jeść, musiałam z nimi przynajmniej siedzieć przy stole, byle mnie później nie męczyli pytaniami.

- Billy idzie na emeryturę, podobno ma być ktoś nowy na jego miejsce. - Zaczął ojciec, kierując te słowa głównie do mamy. Ja nie miałam pojęcia kim jest Billy.

- I to pewnie ty zostaniesz kierownikiem oddziału?

- Zgadza się. Mają to ogłosić za trzy dni na uroczystości. Musimy tam jechać wszyscy, by dobrze wyglądać w oczach dyrektora. - Gdy to usłyszałam już byłam pewna, że nie pojadę. Nie zrozumcie mnie źle. Mój ojciec był szanowanym chirurgiem, dlatego wszystkie jego wyjścia były szeroko rozpisane w lokalnych gazetach. Nie chciałam robić znowu wokół siebie sensacji, jako "skrzywdzona córka najlepszego chirurga w mieście".

- Ja nigdzie nie jadę. - Wtrąciłam stanowczo, a wzrok ojca padł na mojej twarzy. Widziałam, że nie spodobał mu się ten pomysł.

- Everly, wiesz jakie to dla mnie ważne.

- Wiem, tato, ale nie zamierzam być gwiazdą wieczoru. Ludzie będą składać ci kondolencje z mojego powodu. - Parsknęłam krótko, spuszczając wzrok na stół.

- O czym ty mówisz? - Zapytała mama, chociaż wiedziała co mam na myśli. Udawała jak zwykle, że już jest po wszystkim, chociaż połowa jej przyjaciółek nadal dopytuje ją czy cokolwiek pamiętam.

- Doskonale wiecie o czym. Każdy wasz współpracownik patrzy na was ze współczuciem. Niektórzy nawet z wami nie rozmawiają. - Ich wyrazy twarzy wskazywały na to, że miałam racje.

- Wiesz, że nie mamy ci nic za złe. To nie twoja wina. Zawsze możesz na nas liczyć, Everline. - Powiedziała po chwili mama spoglądając na mnie. Kiwnęłam lekko głową, czując rosnące wyrzuty sumienia, że właśnie zniszczyłam im kolacje.

- Wiem o tym, mamo, dlatego po prostu pozwólcie mi zostać w domu. Proszę. - Mówiąc to mój głos był cichy. Nie miałam już ochoty rozmawiać, a najchętniej wróciłabym już do swojego pokoju, gdzie mogę płakać wieki i nikogo to nie przejmie.

Podczas całej tej rozmowy Chris tylko siedział obok, dokładnie analizując wszystko co mówiłam. Był moim młodszym bratem. Dla niego mój ból, był również jego. Chociaż w całej tej sytuacji każdy zawsze starał się mi pomóc, najbardziej lubiłam przebywać z Chrisem. Nie raz potrafił sprawić, że na krótką chwilę zapomniałam.

Mój ostatni oddechWhere stories live. Discover now