6 - Sześć miesięcy i 15 dni

5.3K 202 100
                                    

Gilbert - Restrospekcja

Moment kiedy zapukałem do drzwi Everline, a otworzyła mi policja był niemal tak oszałamiający, że miałem wrażenie zapamiętania go na całą reszte mojego życia.

Kiedy jednak jej matka powiedziała mi, iż Everly nie ma od 14 godzin moje serce zabiło głośniej. Świat się zapadł. Nie tylko metaforycznie, bo na prawdę zakręciło mi się w głowie. I tym razem, nie chciałem pamiętać.

Moja Everly zniknęła.

Myślałem, że powodem jej nieobecności jest to, iż śpi, jest zajęta, ćwiczy, cokolwiek, ale nie. Ona zaginęła.

Gdy tylko wróciłem do domu, a właściwie zajechałem na podjazd rozpłakałem się jak dziecko. Krzyczałem jak oszalały uderzając dłońmi o kierownice, aż w końcu kryjąc w nich twarz.

W dzień pierwszy poszukiwań Everline byłem zdruzgotany. Nie mogłem uwierzyć w to, że zniknęła. Wyparłem to. Budząc się rankiem napisałem do niej jak zwykle, a wtedy zorientowałem się, że mi nie odpisze. Zorientowałem się, że jej telefon jest na komisariacie, jako dowód sprawy, a ona sama zaginęła. Zorientowałem się, że jej nie ma. Być może na zawsze.

Ubrałem się w losowe ubrania od razu wsiadając w auto i podjechałem pod jej dom. Zadzwoniłem, a jej mama tak szybko podbiegła do drzwi, jakby to ona miała stać po drugiej stronie. W momencie gdy zobaczyła w progu mnie jej zapał ostygł, ale uśmiechnęła się słabo widząc moją osobe.

- Wejdź, skarbie. - Zaprosiła mnie do środka.

- Jak się Pani czuje? Mogę w czymś pomóc? - Pytam siadając przy stole. Chris wyglądał jak zdepresowany. Miałem wrażenie, że nie do końca rozumiał co się dzieje, ale nie dziwiłem się. Ja sam nie rozumiałem co właściwie miało miejsce. Trzymałem się dla nich.

- Dziekujemy, G. To już czwarty dzień jak jej nie ma. Nie wiem co myśleć.. - Mówiła zrozpaczona, a jej oczy zaszły łzami. Moje również. Moja Everline... Czy w ogóle jeszcze żyje?

Wstałem podchodząc do kobiety, a ta przytuliła mnie płacząc. W tym wszystkim był jeszcze jej ojciec. On jednak nie płakał, a nawet jeśli to o tym nie wiedziałem. Jego mina była twarda, cały czas obojętna.

Po czasie zrozumiałem, że szukał jej na własną rękę.

Wiele razy byłem w parku. Znaleziono tam jej telefon, oraz pomadkę. Siedziałem na ławce patrząc w jeden punkt i zastanawiając się co się teraz z nią dzieje. Czy w ogóle cokolwiek się z nią dzieje..

Po trzech miesiącach jej matka spekulowała na temat pogrzebu. Chciała mieć to za sobą. Chciała odpuścić. Wciąż płakała, codziennie to widziałem, bo codziennie zajeżdżałem pod ich dom, mając nadzieje, że wróciła w nocy. Ale nie. Nigdy tego nie zrobiła, bo Everline nigdy nie została uznana za martwą.

Jednego dnia jej ojciec przyszedł do salonu podając cały stos zapisanych kartek.

- Co to jest? - Zapytał Chris unosząc wolno powieki.

Jeśli o niego chodzi, dzień u dnia był na lekach. Jego psychika nie poradziła sobie z tą sytuacją. Wyglądał jak wrak statku - tonącego.

- Spis numerów rejestracyjnych pojazdów, które przejeżdzały przez park przez trzy pierwsze dni. - Kobieta stojąca przy komodzie złapała się mebla słysząc to.

- Co? - Pytam.

- To co słyszycie. Przejrzałem publiczne kamery miejskie. Everline musiała zostać wciągnięta do jednego z tych pojazdów. - Chris wstał i wyszedł tak szybko, niemal potykając się na progu salonu.

- Panie Wilson. - Zacząłem poważnie. - Powinien Pan odpocząć.

- Wiem co mówię. Znajdę ją, potrzebuje tylko znaku. Szczegółu jaki przegapiłem. - Matka Everline zaczęła głęboko płakać, a mężczyzna zacisnął usta. - Nie oszalałem. Znajdę ją. Przysięgam. - Dodał po chwili i wyszedł.

Sądziłem, że zupełnie oszalał gdy w kółko tylko oglądał nagrania miejskich kamer. Jej rodzina powoli się rozsypywała.

Tęskniłem za nią okropnie.

Moje uczucia do niej nie zmieniły się nawet troche i żałowałem tego.

Może byłoby łatwiej..

Ludzie żyli dalej. Wiele ciągle się o tym słyszało, ale nie tak dużo jak z początku.

Jednego dnia odezwała się do mnie Caroline, która nie przychodziła na zajęcia dotknięta stratą przyjaciółki. Przyszła do mnie wyglądając na dość przytłoczoną. Było to cztery miesiące po zaginięciu Everline.

Caroline wręczyła mi wtedy bluzę, oraz zeszyt mojej Eve. Płakałem, czytając jej myśli zapisane na żółtym papierze. Płakałem gdy poczułem jej zapach bijący od bluzy.

Nawet nie wiedziałem, czy bluza faktycznie nią pachniała, czy tylko to sobie wmówiłem.

Nie ważne. To była ona.

Tego dnia ponownie pojechałem do domu Wilsonów.

Wszedłem do pokoju Everline i siedziałem tam oglądając jej rzeczy ponad trzy godziny

Gdzie jesteś? - Myślałem.

I w końcu dostałem wiadomość. Sześć miesięcy i 15 dni po tym jak zaginęła.

Moja Everline została znaleziona.

Mój ostatni oddechWhere stories live. Discover now