I || Żyjąc za dwie osoby

359 35 16
                                    

Pewne rzeczy nigdy nie umierają. One cichną na jakiś czas, ale nigdy nie umierają.

~ Santa Montefiore


Kiedy złoty blask zachodzącego słońca skąpał całe niebo nad wioską, a los ostatecznie się zapieczętował, młoda dziewczyna o rudym kolorze włosów oplatała długi, granatowy szalik wokół swojej szyi, przemieszczając się opustoszałymi uliczkami. Chociaż jej zaróżowione oczy z tęczówkami przypominającymi morze wskazywały na to, że płakała, to miała na twarzy szczery, przyciągający wzrok uśmiech. Wyglądała na kogoś naprawdę szczęśliwego, kto właśnie rozprawił się z wszystkimi problemami na swoich barkach. Po drodze wstąpiła do kwiaciarni, wychodząc po chwili z niewielkim bukietem niebieskich niezapominajek. Ostatecznie postanowiła, gdzie chce niezwłocznie pójść. Grupka chłopców stojących przy akademii obejrzała się za nią, dyskutując o tym, jak ma na imię. Znali ją, pomimo to nie kojarząc koleżanki z takiego wyrazu twarzy. Zazwyczaj myśleli o niej, jak o osobie ponurej, do jakiej w żadnym wypadku nie chcieliby zagadać, bo pewnie od razu zostaliby odrzuceni. Udała się do lasku blisko szkoły dla przyszłych shinobi, bo tutaj pierwszy raz rozmawiała z osobą, z którą już nigdy nie zamieni ani słowa.

Pierwszy raz czuła się tak zagubiona. Podążała ścieżkami życia, tracąc na nich trop już wiele razy i teraz ostatecznie nie wiedziała, co powinna wybrać. Potrzebowała kogoś, kto mógłby wskazać jej kierunek, jakim powinna podążać. Nie wiedziała, po której stronie stanąć, żeby jak najowocniej przeżyć najbliższe lata. Wiedziała za to, że żarty się skończyły. Teraz nie dostanie kolejnej szansy, dlatego potrzebowała wspomnienia, jakie będzie trzymało ją przy zdrowych zmysłach. Położyła kwiaty przy ogromnym dębie, pozostając w ciszy, dla uchwalenia osoby, którą aktualnie pamiętała tylko ona.

Słońce zachodziło coraz bardziej, więc postanowiła ruszyć do wyjścia, gdzie zobaczyła różowowłosą, młodszą od siebie dziewczynkę płaczącą w cieniu pobliskiego drzewa. Opierała ona przedramię o korę, drżąc z męczącej ją rozpaczy. Niebieskooka popatrzyła w tamtym kierunku, przypominając sobie o przedmiocie trzymanym cały czas w lewej dłoni. To również miała zostawić pod drzewem, ale zmieniła zdanie, chcąc mieć jakąś pamiątkę po tym, co dziś zaszło. Wcześniej nie zdawała sobie z tego sprawy, ale teraz już pamiętała, przez kogo został on wykonany. Gdy pierwszy raz odpięła tę maskę z tablicy na korytarzu, rzuciła wzrokiem na nazwisko autora znajdujące się pod spodem. Doszła do wniosku, że nadszedł czas na nakreślenie całkowicie nowej historii.

— Hej... — Podeszła do Sakury Haruno, na co tamta w ogóle nie zareagowała. — Co się stało? — Zadała pytanie, po położeniu dłoni na jej drżących plecach, lecz tym razem ponownie nie otrzymała odpowiedzi. Nie chciała pod żadnym pozorem naciskać na młodą uczennicę. Popatrzyła jeszcze raz na białą maskę przyozdobioną czerwonymi zawijasami wokół otworów na oczy i złotymi kropkami pod nimi.

— Ty to zrobiłaś? — Spytała czułym tonem głosu, mając ten sam, niezmienny uśmiech na twarzy. Zielonooka pociągnęła nosem, odwracając się w stronę dziewczyny z drobnym zaciekawieniem. Przyjrzała się przedmiotowi, kiwając głową.

— Tak. 

— Byłabyś zła, gdybym ją założyła podczas festiwalu? Wpadła mi w oko, dobra robota. 

— Możesz ją wziąć. — Odpowiedziała z naciąganą niechęcią, ciesząc się wbrew temu na usłyszany komplement. Oprócz maski zauważyła również opaskę z symbolem wioski, którą dużo wyższa sąsiadka nosiła jako pasek wokół talii na swoim jasnożółtym kimono. Znała ją jako Megutei Yumi, będącą świeżo upieczonym geninem. Nie miała na jej temat żadnej opinii.

Niezapominajka || Kakashi x OCWhere stories live. Discover now