34

13 0 0
                                    

Prawie biegłam w stronę parku moje ciało szło a rozum chciał zawrócić, a serce ? Czułam jakby było rozdarte na dwie części. Nie wiedziałam czy dobrze robię idąc na to spotkanie. Ale w głowie wciąż miałam słowa taty

Możesz zyskać więcej niż stracisz.

Dobiegłam na dobrze znane mi miejsce, ale nie było tu nikogo. Byłam skołowana. Usiadłam na ławce z którą miałam wiele wspomnień. Nie koniecznie dobrych ale były to wspomnienia z Adamem. Nie dziwię sie że go tu nie ma. Potraktowałam go tak samo źle jak on mnie.

Oparłam głowę o ławkę, patrzyłam na czarne już niebo pełne gwizd. Pomyślałam o tym jak to jest na tamtym świecie o ile on istnieje. Czy istnieje drugie życie? Czy gdy umieramy żyjemy na tym drugim świecie?  Nikt tego nie wie.. przekonamy sie o tym sami. Każdy w swoim momencie.

- Meg ?- spojrzałam w lewo. Był to Adam z butelką alkoholu w ręku. A w drugiej ręce miał papierosa. Nigdy nie widziałam go pijanego. Wydawał się zawsze porządny i wychowany.

- tak - odpowiedziałam szybko, nie wiedząc własnym oczom.

- myślałem że nie przyjdziesz- opadł na ławkę obok mnie. Jego koszula była rozpięta i dsłaniała jego klatkę piersiową. Była wykasana z czarnych eleganckich spodni. A włosy były roztrzepane jak nigdy.
Zaciągnął sie papierosem.

- od kiedy palisz ? - nigdy nie mówił że pali. Ale ostatnio już nic mnie o nim nie zaskoczy.

- od dziś - spojrzał na mnie swoim pijackim spojrzeniem. Pogłaskał mój policzek. Na co wzdrygnełam, jeszcze nie zapomniałam o wszystkim co sie niedawno działo. Z nim w roli głównej. - nie bój się-  poczułam że wypił dużo, o wiele za dużo- nie zranie Cię już nigdy obiecuje.- jego oczy były szklane.

- tego nie można obiecać- zdjęłam jego  zimną dłoń z twarzy.

- wiem że jestem beznadziejny wiem że tanie cie na k azdym kroku i ze wiele przeze mnie przecierpiałaś i przyszłaś ale ja nie potrafię o tobie zapomnieć, nie potrafię. Jesteś jedyną osobą przy której jestem sobą przy której nie muszę udawać. Z którą chce spędzać każdą wolną chwilę. Wiem ze nie zawsze to wychodziło, ale chciałbym to wszystko naprawić. Bo zależy mi na tobie tak jak jeszcze nigdy na nikim.

Wiedziałam że mówi to szczerze, miałam milion myśli w głowie. Ale nie potrafiłam nic powiedzieć.

- odłóż tą butelkę i zgaś tego papierosa-  poprawiłam go a on chwiejnym krokiem wyrzucił wszystko do kosza. Postanowiłam mu pomóc tak jak on pomógł kiedyś mi.

Wezwałam taksówkę i postanowiłam ze odwiozę go do domu bo sam mógłby miec z tym problem.

Weszłam z chłopakiem do windy trzymając go żeby nie upadł. Naprawdę musiał dużo wypić żeby doprowadzić sie do takiego stanu.
Przez całą drogę już się nie odzywał może i lepiej dla niego. Bo pod wpływem alkoholu ludzie potrafią mówić różne rzeczy. Boje się ze to co mówił w parku to też wina alkoholu.

Wyjęłam z kieszeni marynarki jego klucze do mieszkania i otworzyłam je.

Adama położyłam, na jego łóżku w sypialni. Poszłam do kuchni po wode. W mieszkaniu panował bałagan jak nigdy wcześniej. Musiało być mu napradę źle żeby tak wszystko zapuścić. Nalałam wody do szklanki i poszłam dać ją chłopakowi, który jak sie okazało leżał już w samych bokserkach na łóżku. Ciało było tak samo nieziemskie jak dawniej.

- trzymaj-  podałam mu szklanke- pójdę już- zrobiłam krok wstecz.

- nie proszę nie idź- wyciągnął rękę w moją stronę- usiądź na chwilę obok mnie proszę- zrobił swoje maślane oczka.

Dobra w sumie jutro i tak niczego nie będzie pamiętał.

Usiadłam niepewnie z lekkim dystansem obok chłopaka. On lekko sie kołysząc przykrył sie kołdrą i położył głowę na moich nogach wtulając się w nie mocno. Nic nie mogłam zrobić. Gdy tylko zaśnie muszę sie jakoś wyślizgnąć i wrócić do domu. Robiło sie już późno a rodzice pewnie sie martwią.

Nie wiem nawet kiedy moje oczy zamknęły sie i zasnełam.

Obudziła mnie czyjas dłoń na mojej tali. Była to ręka Adama który smacznie spał, a ja jakimś sposobem byłam przykryta kołdrą. Musiałam sie stąd wydostać jak najszybciej, nie chciałam z nim rozmawiać po tym jak najpierw mówię mu że to ostatnie spotkanie a potem idę do parku i śpimy w jednym łóżku. Sama nie byłam świadoma co robię.

Próbowałam bezszelestnie zjeść z łóżka ale nie udało sie gdy strąciłam książki z szafki przy łóżku.

Poczułam ciche pomruki za sobą. To znak że Adam już nie śpi.

-Megan zostań-  poczułam jego dłoń na tyle moich pleców. Momentalnie moje ciało zesztywniało. Spojrzałam na jego zaspane oczy lekko uchylone. Które unikały światła. Jak widać kac morderca nie ma serca. - przepraszam za wczoraj, myślałem że już nie przyjdziesz- powoli usiadł na łóżku opierając sie o oparcie łóżka.

- miałam nie przyjść ale rozmawiałam z tatą i wydawało mi się że moze warto spróbować- ręce zaczęły mi sie lekko trzasc ze stresu. Nie wiedziałam czy robie dobrze. Czy po raz kolejny się nie skalecze.

- Wydawało ? A teraz co myślisz ? - zszedł z łóżka i ukucnął pół nagi przede mną. Co nie pomagało mi w racjonalnym myśleniu.

- nie wiem mam mętlik w głowie-  spuściłam wzrok na swoje kolana. Nie mogłam patrzeć mu w oczy. Za dużo się teraz w nich działo.

- dobrze Megan - zaczął jeździć swoją reką po moim udzie. Poczułam przeszywajace mnie ciepło. - spróbujemy od nowa powoli krok po kroku jeśli oczywiście zechcesz

Widziałam w jego oczach strach ale i też nadzieję.

- dobrze - nie umiałam odmówić. Miejmy nadzieję że tylko nie będę tego żałować.

Położył dwie dłonie na moich policzkach lekko unosząc moją głowę do góry.  Pocałował mni w policzek , poczułam jego zarost który przyprawił mnie o gęsią skórkę.

on the edge (Na Krawędzi)Where stories live. Discover now