27

15 1 0
                                    

-hej piękna- pocałował mnie czule w usta i przytulił. Był ubrany w czarny dres Adidasa ja też wcześniej przebrałam się w dres,który też był koloru czarnego.

-cześć bestio- oddałam pocałunek i mocno przytuliłam do siebie jego ciało, które było nadzwyczaj ciepłe. Cieszyłam sie, że wreszcie mam kogoś bliskiego i innego niż rodzina,ale też  kogoś więcej niż przyjaciela. Czułam, że nie jestem sama na tym świecie i mam z kim iść do przodu i pokonywać wszystkie przeszkody.

- widzę, że się stęskniłaś- odezwał się po kilkuminutowym przytulaniu się. Miał rację bo czułam jakbym go wieki nie widziała.

Spojrzałam mu głęboko w oczy była w nich radość czułam, że był szczęśliwy.

-nawet nie wiesz jak - pocałowałam go w policzek i poszłam na kanapę do salonu.

Po chwili chłopak do mnie dołączył. Położył się na moich kolanach, a ja glaskałam go po głowie. Co widziałam, że sprawia mu przyjemność.

- a wogóle to jak sie czujesz? - podniósł na mnie wzrok i złapał za jedno pasmo włosów które zaczął przeplatać między palcami.

-jest dobrze - próbowałam być przekonywująca.

-coś ci nie wierzę-  usiadł obok mnie i delikatnie chwycił moją dłoń. 

- jest dobrze - upierałam sie przy swojej wersji.

- Megan- złapał rękami moją twarz i patrzył prosto w moje oczy.

- byłam dziś w szkole- poddałam się - i dziewczyny trenowały- przełknełam ślinę gromadzacą sie w mojej buzi- no i... brakuje mi tego Adam... jak cholera, a boje sie że nigdy już do tego nie wrócę, że straciłam to co kochałam.

- skarbie - przysunął sie jeszcze bliżej-  zawsze możesz spróbować jeszcze raz i sie nie poddawać i pamiętaj, że mnie nigdy nie stracisz-  pocałował mnie w czoło. 

Przytuliłam go mocno. Byłam mu wdzięczna za te słowa otuchy i miałam cichą nadzieję, że wszystko to się spełni. Że wrócę do biegania jak tylko zdrowie mi na to pozwoli.
Cholerny rak musiał wszystko zniszczyć.

Leżelismy jeszcze długo oglądając tv i jedząc pizzę.

- a w pracy jak ? -byłam ciekawa jak idzie mu interes.

- nawet dobrze - przytaknął-  kupiłem działalność w LA..

Co?? W LA przecież to tak daleko i pewnie będzie musiał wyjeżdżać co chwilę żeby tam załatwiać sprawy.
Miałam nadzieję, że mnie teraz nie zostawi.

- będę musiał być częściej poza miastem - dodał. A mnie aż zmroziło, dlaczego musiał zakładać interes aż tak daleko? Przecież będzie nas dzieliło tyle kilometrów i często go nie będzie. Cieszyłam się jego szczęściem ale nie chciałam zostać sama. A przecież sam prosił żebym to ja go nie zostawiła jak jego rodzina.

- Dlaczego? akurat Los Angeles? - do moich oczy cisneły się łzy. Po tym wszystkim kogoś potrzebowałam kogoś kto będzie przy mnie, a nie tysiące mil ode mnie..

- trafiła sie niezła okazja Meg - położył rękę na moim udzie,  którą od razu strąciłam.

- czyli teraz będziemy się widzieć tylko okazyjnie?- zacisnełam pięści ze złości. Jak by mu na mnie zależało to by zrezygnował z tego wszystkiego i był ze mną. Tak nie robi osoba która podobno mnie kocha.

- nie Megan to nie tak - zbliżył się do mnie tak, że nasze twarze były blisko.- kiedy będę miał tylko czas to będę Cię odwiedzał- gładził mokry policzek swoją dłonią.

Miałam tego dość.

- sam mi mówiłeś żebym Cię nie zostawiała a teraz patrz co ty robisz. Wyjeżdżasz daleko i mnie zostawiasz... A widzieć się będziemy raz w miesiącu. - zerwałam sie z łóżka. - jak dla mnie to nie ma sensu.

W pośpiechu zbierałam swoje rzeczy. Przyszłam tu z nadzieją, że spędzimy fajny dzień a dowiaduje się rzeczy które wszystko niszczą. Adam biegał za mną i coś mi tłumaczył, ale ja już  nie miałam na to siły. Chwyciłam za klamkę.

- wolałam Cię jako barmana - trzasnełam drzwiami aż szyby zatrzeszczały. Gdy był barmanem a nie szefem to chociaż znajdował dla mnie czas.

Po co było to wszystko, te prezenty,  czułe słówka, kwiaty jak zaraz go tu nie będzie. Zostawi mnie dla biznesu. To chyba i tak nie miało przyszłości.

Zapłakana weszłam do domu. Mój stan nie uszedł uwadze taty.

-skarbie co sie stało? - podbiegł do mnie i mocno mnie przytulił. Ja nic nie mogłam powiedzieć zaczęłam ryczeć jak małe dziecko. Myślałam, że  wreszcie znalazłam osobę która mnie kocha. Z którą mogę spędzić reszte życia a wyszło jak zwykle. - coś z Adamem ?

- tak - pociągnęłam nosem- wyjeżdża do Los Angeles. - znowu zaczęłam płakać. Wcierając łzy w koszulę taty.

- kochanie idź się prześpij i jutro o tym porozmawiamy - głaskał mnie czule po głowie. - zrobię Ci kakao tak jak kiedyś.

Zawsze kiedy płakałam, albo byłam smutna Tata robił mi kakao żebym poczuła się lepiej i to się sprawdzało.

Dlaczego akurat teraz on mnie zostawia akurat kiedy walczę z chorobą kiedy potrzebuje kogoś obok siebie, a ten ktoś wyjeżdża za pracą. Może mu nigdy na mnie nie zależało. I po co było to wszystko? Czuje tylko ból i nic więcej.





on the edge (Na Krawędzi)Where stories live. Discover now