2

43 4 0
                                    

-Megan More proszona do trenera- usłyszałam ogłoszenie przez mikrofon , przeciskając się przez tłum ludzi na korytarzu. Od razu skierowałem się do pokoju trenerów i zapukałam.

- o Megan jesteś- trener wstał na mój widok z nad biurka.- siadaj musimy pogadać.

No no.. trener ma podejrzliwą minę, aż zaczynam się stresować. Niepewnie siadam na krześle naprzeciw trenera Bena.

-jak wiesz ten sport to też wielka  rywalizacja dużo dziewczyn chciałoby być na twoim miejscu i pojechać na krajowe mistrzostwa...

-trenerze - przerwałam mu pouczającą wypowiedź-  one mogą być na moim miejscu jeśli się solidnie przyłożą i będą to po prostu kochać-  i taka była moim zdaniem prawda ja kocham ten sport i daje z siebie jak najwięcej mogę i kocham to nad wszystko, dlatego myślę że, zasłużyłam na to gdzie teraz jestem.

- wiem -westchnął-  ale wiele dziewczyn sprzeciwia się temu, że jedziesz na zawody i chcą kolejnych dogrywek naszej drużyny. Żeby też  mogły powalczyć o miejsce na podium.

-trenerze... już jedne kwalifikacje były... dla mnie to nie problem bo trzymam formę więc jeśli czują sie niesprawiedliwe potraktowane to dobrze. Powtórzymy biegi-  wzruszyłam ramionami. Mają do tego prawo ja nie będę im stawała na drodze jeśli chcą o siebie zawalczyć.
Trener Ben uśmiechnął sie w moim kierunku.

- wiedziałem- zaśmiał sie - wiedziałem że tak to wyrozumiale przyjmiesz cieszę się bardzo-  wstał po czym ja zrobiłem to samo. - więc widzimy sie pod koniec tygodnia - podał mi dłoń, a ja ją uścisnełam na pożegnanie i wyszłam z gabinetu.

Niestety musiałam wrócić na lekcje. To co najgorsze mnie nie ominie.

-co chciał trener?  - zapytała zaciekawiona Abby moja przyjaciółka o jasnych blond włosach i okularach na nosie. Wyglądała na typową kujonkę chociaż nią nie była

- dziewczyny sądzą, że kwalifikacje były nie fair i chcą powtórki-  cicho zdradziłam powód swojej wizyty tak aby nasza wykładowczyni od fizyki się nie przyczepiła, a warto dodać że była uważana na uniwersytecie, za tzw "żylete ".

- co za idiotki- podsumowała przyjaciółka po czym słuchałyśmy dalszej lekcji.

Moim zdaniem każdy ma prawo na pokazanie na co go stać. Może nie każda była w formie za pierwszym razem. Ja też nie zamierzałam leżeć i nic nie robić, ale trenować żeby pobiec jak najlepiej.

Po kilku godzinach wróciłam do domu. W kuchni było rodzice, wiec poszłam sie przywitać. Tata jak zwykle latał w bokserkach i jak na swój wiek nieźle się trzymał, a mama chodziła w szlafroku. Oboje wzięli urlop po ciężkim zasuwaniu w pracy.

-część wam - rzuciłam i usiadłam na krześle, wzięłam jabłko z koszyka i zaczęłam jeść.

-jak słoneczko w szkole? - zapytała mama. Najgorsze pytanie jakie można zadać dziecku ugh.

-normalnie-  tak wiem szczegółowo rozwinięta odpowiedź.

Zjedliśmy obiad i obejrzeliśmy jakiś przypadkowy film do póki moi kochani rodzice nie zaczeli namiętnie wymieniać się śliną. Mam dość specyficzną ale kochającą sie rodzinę. Chodź trochę nie wyrzytą seksualnie.

-to ja pójdę na górę-  rzuciłam i pobiegłam na górę żeby im nie przeszkadzać.
Ubrałam się w strój sportowy i poszłam potrenować. 

Znów te świeże, ostre powietrze które tak uwielbiałam. Rutynowa przerwa przy jeziorze i gapienie sie w zachód słońca. Dodatkowo rozciagałam mięśnia.

-ma Pani może chusteczkę? - usłyszałam męski głos za sobą .

Okazało sie że był to chłopak pracujący w barze który mi pomógł.

-część Adam niestety nie mam- zaśmiałam się

- widzę że energia Cię rozpiera - zażartował. Miał na sobie obcisłą termiczną koszulkę do biegania którą świetnie odzwierciedlała jego harmonijne mięśnie klatki piersiowej. Miał też dresy i buty sportowe.

-Ciebie jak widzę też, nie wiedziałam że też lubisz biegać-  w sumie pierwszym razem nie rozmawialiśmy za dużo.

- no jak widać biegam-  wzruszył ramionami-  teraz jest na to najlepsza pora. Rodzice sie nie martwią ?

- naszło ich na amory wiec wolałam sie ulotnić - taka była zresztą prawda.

-może przejdziemy się chwilę jeśli masz czas i ochotę ?  - zapytałam. I to była dość kusząca propozycja.

-okej jak najbardziej - no i ruszyliśmy wzdłuż jeziora- wogóle to skąd  przyjechałeś bo wyczuwam inny akcent.

-przyjechałem tu dwa miesiące temu bo skończyłem już studia, wiec chciałem troche zarobić i przyjechałem do Seattle bo podobno mają tu najlepsze dziewczyny - zażartował i spojrzał sie na mnie, a ja sama nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Zauważył moje zakłopotanie i kontynuował-  jak wiesz dorabiam w barze no i jestem trenerem personalnym w siłowni.- zdradził mi kilka faktów z życia, więc teraz chyba moja kolej.

-moja historia jest mniej ciekawa- westchnełam - mieszkam tu od zawsze, studiuje na miejscowej uczelni. Kocham biegać jak widać i niedługo startuje w mistrzostwach krajowych, nie mam braci, ani sióstr to chyba tylko tyle - skończyłam tą jakże ciekawą historię.

-widzę, że wiesz czego chcesz - podsumował mnie chłopak.

-myślę, że tak - zaśmiałam się- pod koniec tygodnia mam biegi i dlatego przyszłam potrenować- wyjaśniłam.

-o, a mogę przyjść ci pokibicować ?- w jego głosie było czuć niepewność i zakłopotanie.

Z początku miałam mieszane uczucia co do tego bo ledwo się znamy, ale to przecież tylko znajomy, więc co mi szkodzi.

- okej jeśli chcesz to zapraszam będzie mi miło-  posłałam mu uśmiech, a on go odwzajemnił.

-to może podaj mi swój numer to wyślesz mi czas i miejsce-  wyciągnął swojego smartfona.

No bez tego się raczej nie obejdzie więc wpisałam mu swój numer do kontaktów.

-dobra ja spadam bo już późno-  mam nadziej, że rodzice się wyszumieli.

-okej to do zobaczenia-  pomachał mi i każdy pobiegł w swoją stronę.

on the edge (Na Krawędzi)Where stories live. Discover now