14

20 1 0
                                    

Obudziłam się po południu. Dość często dopadało mnie zmęczenie i jedynym rozwiązaniem było pójście spać. Przekręciłam się na bok i zauważyłam,że obok mnie jest Adam. Nadal siedział na krześle, ale jego głowa opadła na łóżko. Chyba spał..

Lekko dotknełam jego miękkich czarnych włosów, były takie mięciutkie w dotyku. Przez chwilę gładziłam jego włosy.

-bo zacznę mruczeć- zaśmiał się chłopak. A mi zrobiło się głupio, że mnie przyłapał na tej czynności.

Nic nie odpowiedziałam, dalej leżałam na łóżku bez słowa.

-Jak się czujesz ? - było widać, że się o mnie martwi.

-a Ty nie musisz iść do pracy ? - chciałam zostać już sama. Nie miałam siły, ani ochoty dalej się tłumaczyć.

-mam jeszcze trochę czasu - położył rękę na mojej, a ja nie chciałam jej w tamtej chwili zabierać. Sama nie wiem dlaczego. - możesz mi obiecać, że będziesz do mnie czasami pisała?- jego oczy były takie głębokie aż nie mogłam oderwać od nich wzroku.

-dobrze, ale idź już-  nie chce patrzeć w jego piękne błękitne tęczówki. Nie pomagało mi to. Bo chciałam żeby, o mnie zapomniał. Żeby potem nie cierpiał jak leczenie się nie uda.

-dobrze- wstał nadal trzymając moją dłoń- ale pisz do mnie,bo naprawdę się, o Ciebie martwie- złożył pocałunek na mojej ręce i wyszedł.

Moja samotność nie trwała długo bo odwiedził mnie mój lekarz.

-Megan dziś zaczniemy chemioterapie zaraz pielęgniarki Cię tam zabiorą - zapisywał coś w karcie.

-okej - było mi wszystko jedno.

-mam dla Ciebie radę-  popatrzył na mnie- lepiej zetnij włosy żeby potem nie było widać, aż takiej różnicy.- doradzał mi lekko sie uśmiechając.

W sumie nie byl to głupi pomysł, już nawet wiedziałam,co mogę, z nimi zrobić.

Pielęgniarki zawiozły mnie szpitalnym wózkiem do jednej z sal na piętrze onkologicznym. Było tam kilka łóżek oddzielonych niebieskimi kotarami. Usiadłam na krzesełku. Podłączono mi jakieś kroplówki nawet nie wiedziałam, z czym. Siedziałam i próbowałam sie zrelaksować co nie było łatwe.

-hej - zza kotary wyjrzał chłopak który uratował mnie przed upadkiem gdy wychodziłam z łazienki.

-część Matt- kiwnełam do niego głową.

-twoja pierwsza ?- zapytał wskazując na kroplówki.

-no, a twoja która?-też byłam ciekawa jego choroby.

-szósta- budził we mnie podziw, że walczył dalej i widać, że się nie poddawał.

Zaczęło mi sie robić źle w ustach zbierał mi się nadmiar śliny.

-weź to- podał mi metalową nerke którą położyłam na kolanach.-i tak jesteś mocna, ja przy pierwszej już nie wytrzymałem.

Czułam, że bardzo mnie w tym wszystkim wspiera i byłam mu wdzięczna, czułam że on jedyny mnie rozumie bo wie w jakiej sytuacji jestem i przez co przechodzę.

-co robisz gdy nie jesteś w szpitalu ? -chłopak spojrzał na mnie.

-teraz już nic- bieganie nie wchodzi w grę-  póki co czekam na pogorszenie stanu.- straciłam moją jedyną pasję.

-może spędzimy trochę czasu razem ?-  on był naprawdę bezpośredni. Ale w sumie chciałam gdzieś wyjść, z tego szpitala i odwdzięczyć mu sie za pomoc.

-okej-postanowiłam, może chociaż na chwilę zapomnę, o chorobie.

-dasz mi swój numer ?- zapytał Matt. Po jego wyrazie twarzy nie było widać stresu, zdenerwowania, czy zakłopotania. Był chyba człowiekiem który cieszył się i żył każdą chwilą, nie patrząc na reakcję innych. Podziwiałam go, że nawet TERAZ mu sie to udaje.

-jasne- wziął długopis do reki i zaczął pisać go na swojej dłoni. Następnie ją szczelnie zamykając jakby numer miał wypaść mu z ręki.

-to do usłyszenia- wstał i wyszedł z sali.

Po dosłownie chwili poczułam wibracje w kieszeni. Ktoś sie do mnie dobijał. Odebrałam.

-hej -odezwał sie jakiś chłopak w słuchawce.

-część kto mówi? - zmarszczyłam brwi.

- to ja Matt chciałem sprawdzić,czy nie dałaś mi fałszywego numeruzaśmiał się chłopięco.

Nie spodziewałam sie, że zadzwoni do mnie do razu, ale nie było w tym nic dziwnego.

-to co może jutro o 18 wpadnę po Ciebie ? -kontynuował.- wiem gdzie moge Cię znaleźć.

-okej to jesteśmy umówieni pa- zakończyłam połączenie.

Siedziałam przypieta do kroplówek i wciąż zastanawiałam się, czy robie dobrze. W głowie siedział mi Adam. Przecież go odtrąciłam bo nie chciałam żeby cierpiał. A z drugiej strony był Matt, z którym miałam dużo wspólnego i dzięki temu mnie rozumiał i wspierał. Było mi lepiej z tym wszystkim gdy on był obok mnie. Myślę, że będzie dobrze mieć tu takiego towarzysza.

Cały czas miałam dziwny posmak w ustach przez tą chemię. Czułam się jeszcze gorzej. Wymiotowałam już kilka razy.

-dam ci coś na wymioty, dzięki temu poczujesz sie lepiej - wstrzykneła mi coś do jednej z kroplówek.

-dzięki- widziałam już tą pielęgniarkę raz gdy przyszła do mnie jak nie mogłam zasnąć. Była troche starsza ode mnie. - mam do Ciebie prośbę- wyglądała na osobę ktorej mogę zaufać.

-no słucham- wyrzuciła zużytą strzykawkę do kosza.

-chciałabym ściąć włosy i je komuś oddać, czy jest to możliwe?- chciałam oddać je Rose. Bo wiem, że bardzo jej sie spodobały i marzyła o takich, więc będzie mi lepiej jak trafią one do niej i dzięki temu będzie szczęśliwa.

-okej nie ma sprawy, zetne ci je i potem oddamy do zakładu gdzie zrobią z niej peruke dla kogo chcesz-  uśmiechnęła sie, a jej uśmiech był bardzo zaraźliwy wiec zrobiłam to samo.

-dzięki-  byłam jej bardzo wdzięczna za pomoc.

Po skończeniu wszystkich kroplówek, Sophie,bo tak miała na imię pielegniarka zawiozła mnie na wózku do sali. Byłam za słaba żeby chodzić. Pomogła mi usiąść na krześle i wyjeła z kieszeni wcześniej przygotowane nożyczki.

-to ile tniemy?- spojrzała na moje odbicie w lusterku.

-myślę że do ramion - nie chciałam się pozbywać ich wszystkich od razu. To byłoby za dużo dla mnie jak na jeden raz. Próbowałam chociaż tym oszukać samą sobie i chorobę.

Zgrabnie i zwinnie dziewczyna zrobiła dwa czarne warkocze, z moich włosów i je ścieła. Potem lekko wyrównała i było po sprawie.

-i jak ci się podoba ? - zapytała trzymając w jednej rece nożyczki, a w drugiej obciete warkocze.

-myślę że jakbyś się nie sprawdziła w tej robocie to bez problemu możesz być fryzjerką - obie się zaśmiałyśmy, z mojego żartu,a ja szczerze byłam zadowolona z mojej nowej fryzury.

Dziewczyna potem zostawiła mnie samą. A ja byłam tak zmęczona, że zasnełam prawie od razu.. musiałam.. wreszcie..  odpocząć

××××××××××××××××××××××××××××××××

I oto kolejny :*

Kto wie może wstawię dziś jeszcze jeden :3

Miłego czytania

Wasz Olinek

on the edge (Na Krawędzi)Where stories live. Discover now