12

23 1 0
                                    

Tej nocy dużo nie spałam w mojej głowie dział sie istny armagedon. Co jeśli choroba spowoduje, że już nigdy nie pobiegne? Bolała mnie ta myśl przecież to było wszystko co miałam i kochałam. Moje życie już nie będzie takie samo. W tym momencie żałuję że bardziej go nie wykorzystałam.
A co jak moi rodzice nie dadzą rady i ich to wszystko przytłoczy i odejdą.

Do sali właśnie weszli moi rodzice.

-część kochanie - Tata pocałował mnie w czoło. Mama oczywiście miała mnóstwo rzeczy dla mnie i torbę z moimi rzeczami.

-część-  westchnełam z bezsilności jaką wtedy czułam.

-jak się czujesz skarbie ?- Tata usiadł na krawędzi łóżka.

- a jak mam sie czuć?- łzy cisneły mi sie do oczu- mam białaczkę i...- po moim policzku spływały słone łzy.

Tata mocno mnie do siebie przytulił i nie puścił aż do momentu kiedy się nie uspokoiłam.

-kochanie - spojrzał mi w oczy - będziemy przy tobie cały czas i pomożemy Ci przez to przejść.

-jeśli chcesz możemy poinformować Adama, o wszystkim może jego obecność ci pomoże-  mama chciała dobrze, ale ja nie byłam na to gotowa.

-nie nie chce - byłam tego pewna- teraz chce pobyć sama i wszystko sobie poukładać w głowie.

Do sali niespodziewanie wszedł doktor z wąsem pod nosem.

-dzień dobry zabieramy Cię na pobranie szpiku- za nim weszły pielęgniarki. Odpieli łóżko od różnych urządzeń i skierowaliśmy się do sali gdzie miało być przeprowadzone badanie.

Położyli mnie na innym łóżku leżałam na brzuchu, ze stresu zaczęły pocić mi sie ręce. 

-podam ci teraz narkoze -powiedziała  pielęgniarka w na wpół zasłaniającej twarz masce.

Biegłam przez park czując chłodne powietrze muskające moje spocone już ciało. Zatrzymałam sie przy jeziorze jak to miałam w zwyczaju,  była już noc. Nagle ktoś znalazł się obok mnie, był to Adam. Ale nie taki jak zawsze , jego twarz była surowa a oczy zimne i bez jakich kolwiek uczuć. Nie były takie jakimi je zapamiętałam.
Swoją zimną dłoń położył na moim policzku.
- a ty ? Nadal nic nie wiesz moje biedactwo- gładził mój policzek.
-czego nie wiem? -zmarszczyłam brwi.
-może i lepiej bo inaczej już nie byłbym taki słodki za jakiego mnie masz. - uśmiechnął sie chytrze.

Nagle zza zarośli wydobył się ogromny cień przypominający tkaninę w kolorze czarnym. Wiła sie w różne strony. Leciała w moim kierunku wydając dziwny dźwięk. Oplotła moje ciało, powoli je zaciskała. Czułam jak sie dusze jak brakuje mi tchu. Oplotła moją twarz, widziałam tylko ciemność. Zaczęłam wołać o pomoc, ale nikt mi nie pomógł. Czułam tylko ogromny ból.

Obudziłam sie zlana potem. Ciężko oddychałam, próbowałam złapać powietrze którego bardzo mi brakowało. Podeszłam do okna następnie otwierając je na oscierz.
Chłodne powietrze pomagało mi dojść do siebie.

-coś sie stało? - do sali weszła pielęgniarka w różowym stroju.

-nie nic, tylko miałam zły sen- spojrzałam na widok zza okna.

-może podać coś na sen?- podeszła bliżej.

-nie dziękuję może uda mi sie zasnąć-  spojrzałam na blondynke w okularach.

-dobrze w razie czego mam dyżur więc proszę wołać- wyszła zostawiając mnie samą.

Było późno ale nadal ludzie krzątali się po korytarzu. Usiadłam na łóżku i wzięłam do ręki telefon.

6 wiadomości od: Adam
4 wiadomości od: Will
3 połączenia od: Abby
10 połączeń od: Adam

Zaczęłam powoli odczytywać zaległe wiadomości.

Od Adam: hej przepraszam za moich rodziców.

Od Adam: może spotkamy sie w barze o 11?

Od Adam: Megan gniewasz sie na mnie.?

Od Adam: proszę odezwij sie

Od Adam: przepraszam jeśli coś znów spieprzyłem.

Od Adam: martwię sie bardzo !

Zrobiło mi sie go szkoda. Tak naprawdę nie byłam na niego zła za wizytę jego rodziców. Ale o moim wypadku i chorobie wolałam nikomu jeszcze nie mówić, nie chce żadnej litości od nikogo. Chce spokoju bo za dużo sie i tak dzieje.

Czytałam dalej.

Od Will: skarbie gdzie jesteś? 

Od Will: martwię sie!!

Od Will: dlaczego nie chodzisz do szkoły?!

Od Will: Megan!!! Bo skopie ci ten seksowny tyłeczek!

Mimowolnie się uśmiechnęłam na tą wiadomość. Will zawsze mnie wspierał, ale czułam że nawet teraz mi nie pomoże. Już nie da sie mi pomóc.

Moje przemyślenia przerwał lekarz który wszedł do sali.

-Przepraszam że tak długo, ale w laboratorium mieli małą awarię- spojrzał na swoje notatki, potem na moją kartę i wyniki z pobrania szpiku.

-coś już wiadomo ? Oprócz tego że mam białaczkę-  warknełam,  byłam zła na cały świat,o moją chorobę.

-Tak jest to białaczka ostra limfoblastyczna.- i tak nic nie zrozumiałam.

-a po ludzku?-  dopytałam bo i tak nic mi to nie mówi.

-dochodzi do produkcji dużej liczby nieprawidłowych, niedojrzałych limfocytów, określanych mianem limfoblastów. Niedojrzałe komórki nie są zdolne wypełniać swoich zwykłych funkcji co uniemożliwia efektywną produkcję innych ważnych komórek krwi, w tym krwinek czerwonych, innych rodzajów białych krwinek i płytek krwi. - mówił machając przy tym rękami. - będziemy musieli wydrążyć chemioterapie wielolekową- dodał, a mi ostatnie zdanie wystarczyło żeby wszystko zrozumieć.

-acha - przytaknełam bawiąc się palcami ze zdenerwowania- mogę zostać sama ? -poprosiłam.

-okej, ale twoja choroba została wykryta wcześnie, więc to nam pomaga- wyszedł zostawiając mnie z tym wszystkim samą.

Zasłoniłam twarz rękoma i zaczęłam płakać jak małe dziecko. Byłam bezsilna. Moja choroba ze mną wygrywa. Ja mogę się już tylko poddać.

××××××××××××××××××××××××××××××××

Ho ho ho dzieje się

Rozdział dość krótki, ale jest ;*

Wasz Olinek ♡

on the edge (Na Krawędzi)Where stories live. Discover now