#15. Agreement

820 93 119
                                    

Ginny nie wiedziała, jak zainicjować rozmowę z Draco. Prywatną, bez przyjaciół wokół. Czuła dystans, który chłopak stworzył między nimi po tamtym wieczorze i choć rozumiała, z czego on wynikał, wolała postawić sprawy między nimi jasno. Nieważne, że sama jeszcze nie wiedziała, co w tym wypadku byłoby najlepszym rozwiązaniem, ale jednak, mimo wszystko, ze zdumieniem odkryła, że chciałaby spróbować być dla niego kimś więcej niż tylko przyjaciółką.

Zresztą, przyjaciele raczej się nie całują, a już na pewno nie czerpią z tego przyjemności, a przynajmniej ona w takim przeświadczeniu żyła.

Zerknęła na Malfoya znad talerza, nie przerywając konwersacji z siedzącym obok niej chłopakiem z trzeciego roku. Odkąd jedzenie przy stole Ślizgonów stało się swego rodzaju tradycją, powoli odkrywała, że ludzie z domu Salazara wcale nie byli podli i wredni, przynajmniej nie wszyscy. Zaakceptowali ją u siebie szybciej, niż z jej nowymi znajomościami pogodzili się Gryfoni.

Draco w końcu zorientował się, że na niego patrzy, co wcale nie było takie trudne, bo wierciła mu spojrzeniem dziurę w czole, i kiwnął głową w stronę wyjścia z Wielkiej Sali, dając jej znak, by wyszli. Przeprosiła chłopaka obok, kończąc tym samym rozmowę i podążyła za Malfoyem, odprowadzona kilkoma uważnymi spojrzeniami innych uczniów i złośliwymi uśmiechami przyjaciół.

– Więc? Bardzo mało subtelnie dawałaś znak do wyjścia – zaczął, gdy się zatrzymali i usiedli na jednej z ławek w mniej uczęszczanej części korytarza.

Ginny potarła nerwowo dłonie i Draco już wiedział, o co chodziło.

Nie, żeby się tego nie spodziewał. Wiedział, że prędzej czy później będą musieli zdecydować się, w którą stronę powinna iść ich relacja. Wiedział też, co on sam by chciał, ale nie, czy był to wybór słuszny.

Pansy miała rację, mówiąc, że się boi. Przerażeniem napawała go myśl, że znów miałby coś zepsuć i że przez niego Weasley mogłaby ucierpieć jeszcze bardziej. Jednocześnie zdawał sobie sprawę, że w momencie gdy przekroczyli granicę koleżeństwa, stało się jasne, że próba powrotu do początków ich znajomości zraniłaby ją jeszcze bardziej.

Jego również, choć wolał się do tego nie przyznawać, nawet przed samym sobą.

Martwiło go dodatkowo to, że dziewczyna aż tak odcięła się od dawnych znajomych, o wiele bardziej niż powinna. Nie miało to doprowadzić do niczego dobrego i w pewnym momencie pożałowaliby tego obydwoje.

– Ginny. – Zawahał się, ale w końcu ujął jej dłonie we własne i spojrzał dziewczynie w oczy. – To nie będzie przyjemne. Ale jeśli chcemy kontynuować to... wszystko, musimy najpierw rozwiązać dotychczasowe problemy – powiedział poważnie, zważając na każde słowo; nie chcąc, by zrozumiała go opacznie.

– O czym konkretnie mówisz? – spytała, marszcząc brwi, przeczuwając powoli, do czego zmierzała rozmowa.

– Nie możesz odgradzać się od przyjaciół. Przez to tylko bardziej pogłębisz konflikt i nigdy nie zaakceptują twoich wyborów. Nie jesteś kimś, kto chce być sam, Wiewiórko. A teraz w Gryffindorze nie masz nikogo – odparł, na co westchnęła ciężko.

Miał rację, oczywiście wiedziała to. Unikała pokoju wspólnego Gryfonów, choć od pojawienia się Harry'ego w zamku ludzie nie patrzyli już na nią spod byka. Przynajmniej nie wszyscy, co ogółem było zmianą na mocny plus. Jednak z Hermioną wciąż nie odzyskała kontaktu, a wiedziała, że to do niej Draco pił.

– Dobrze. Postaram się, ale niczego nie obiecuję – powiedziała w końcu. Możliwe, iż potrzebowała kogoś, kto popchnąłby ją do tego, by wrócić do przyjaciół, choć nie była pewna, czy na pewno chciała to robić. Nie myliła się przecież, a jej czyny nie były złe czy niewłaściwe. Dlaczego więc to ona miała robić pierwszy krok, by się pogodzić...

Lovely Lies | Draco x Ginny ✓Where stories live. Discover now