#10. Family

964 118 159
                                    

Ginny obudziła się z kacem. Takim, jakiego nie miała od czasów imprezy w Pokoju Wspólnym Gryfonów z okazji zakończenia SUM-ów. Wyrzutom sumienia nie pomagał fakt, że gdy otworzyła oczy, uświadomiła sobie, że leży na ziemi, zamknięta w uścisku tego samego Ślizgona, który poprzedniego wieczoru postanowił przyprawić ją o palpitacje serca. Jednak uczuciem, jakie ją przepełniało, poza oczywiście zawstydzeniem, było zdezorientowanie. Nie rozumiała zachowania chłopaka, a jeszcze bardziej własnego, gdyż pomimo wszystkiego, co chciałaby myśleć, nie mogłaby bez wahania powiedzieć, że pocałunek jej się nie podobał.

Z pewnością wszystkie trzy dziewczyny, również leżące w dziwnych miejscach w pokoju, miały nazwać ją hipokrytką, gdyby tylko spróbowała powiedzieć na temat wczorajszego incydentu cokolwiek negatywnego, dlatego też Ginny postanowiła uniknąć konfrontacji z nimi i obróciła głowę w stronę śpiącego wciąż Malfoya. A przynajmniej śpiącym się wydawał, dopóki jego powieki nie zadrgały delikatnie.

– Nie udawaj, że śpisz, Malfoy – warknęła, po czym spróbowała wstać, lecz powstrzymały ją ramiona Ślizgona, które zacisnął wokół jej brzucha.

– Śpij, Weasley, jest wcześnie – mruknął pod nosem, chowając twarz w jej włosach.

– Wciąż jesteś pijany, czy co? – Draco prychnął.

– Dla twojej informacji, wypiłem wczoraj jedynie pół szklanki whisky. Byłem i jestem całkowicie trzeźwy – powiedział dosadnie, licząc, że dziewczyna pojmie znaczenie jego słów i wszelkie irytujące tłumaczenia okażą się zbędne.

Nie, żeby nie chciał jej czegokolwiek tłumaczyć, problem leżał gdzie indziej. Draco sam nie był do końca pewny dlaczego zrobił to, co zrobił. Po prostu uznał, że chce, nie myśląc o tym, co to ze sobą niesie, ale skoro powiedział A, to zamierzał również dopowiedzieć B.

Już otwierał usta, by kontynuować, gdy nagle Ginny odwróciła się przodem do niego, praktycznie kładąc się na nim. Przełknął ślinę, widząc jej dekolt tuż pod swoim nosem i odwrócił wzrok.

– A więc zrobiłeś to całkowicie świadomie. Dlaczego? – W głosie Gryfonki pojawiła się ostrzegawcza nuta, dając mu do zrozumienia, że żądała wyjaśnień.

– Lubię cię. Jesteś zabawna, nie boisz się z nami być i nie czuję, jakbyś robiła to z litości. Ładna też jesteś, twoja jedyna wada to twoje nazwisko – odparł bezceremonialnie, sprawiając, że dziewczyna uniosła brwi.

– Nie posądzałam cię o bycie tak romantycznym – zironizowała, przyznając jednak, że słowa chłopaka zrobiły na niej wrażenie. Może nie były kwieciste, urocze czy pełne pasji. Ale były proste i szczere, a Ginny ceniła szczerość.

– Spoko, Ginny, już on zadba o twoją zmianę nazwiska – zachrypnięty głos Ross dobiegł do ich uszu i gdy się rozejrzeli, zobaczyli, że cała reszta towarzystwa już nie spała, za to wpatrywała się w nich z rozbawieniem. – No już nie rumień się tak, bo nie odróżnimy twojej twarzy od włosów – dodała, niemal rechocząc perfidnie, a po chwili odkaszlnęła gwałtownie, mamrocząc pod nosem serię przekleństw.

– Merlinie, Lilian, nawet niewyspana i skacowana wciąż masz na to siłę – skomentowała Fenna, kręcąc głową z niedowierzaniem i ściągając ze swojej szyi przedramię Zabiniego. – Zabierz rękę, Ślizgonie.

– Fennuś... – jęknął Blaise, czując się, jakby ktoś zdzielił go cegłą w głowę.

– Nie Fennusiuj mi tu, Blaise. Jak można tyle wypić... A właśnie, Lily, w nocy przyleciała sowa do Ciebie. – Fenna z trudem wstała i wzięła z komody list, który w nocy tylko ona zdołała odebrać. – Od Pottera – dodała głośno, podając kopertę dziewczynie i zwracając tym uwagę wszystkich zebranych.

Lovely Lies | Draco x Ginny ✓Where stories live. Discover now