#4. Judgement

1K 123 276
                                    

Jeśli Ronald Weasley wcześniej uważał zachowanie siostry za dziwne, to teraz wydało mu się co najmniej podejrzane. Choć od jej wyjazdu do Hogwartu minęło zaledwie kilka dni, nie mógł odpędzić od siebie wrażenia, że coś było nie tak. Zdawkowe odpowiedzi Hermiony na jej temat jedynie wzbudzały jego obawy i budziły braterską troskę.

– Nie rozumiem, Harry. Nie dała znaku życia, nie napisała ani jednego listu, nawet do mamy – powiedział w końcu, zwracając się w stronę przyjaciela, zagrzebanego w księgach z zaklęciami obronnymi. Ich trening na Aurorów trwał i zawierał więcej strony teoretycznej, niż się spodziewali.

Wybraniec wzruszył ramionami, wyraźnie nie czując się komfortowo.

– Może jest zajęta, to Ginny. Siedzi ze znajomymi – odparł spokojnie, starając się skupić na lekturze i licząc w duchu, że Ron porzuci temat jego ex.

– Ona ma w ogóle jakichś znajomych? Zawsze kręciła się gdzieś nam pod nogami, ale Hermiona ostatnio wcale o niej nie mówi, wręcz unika tego tematu – odparł rudowłosy ze zdziwieniem i Harry mimowolnie poczuł nieprzyjemne ukłucie irytacji. Zamknął księgę z odrobinę zbyt dużym impetem i spojrzał na przyjaciela ze złością.

– Ginny nie jest kimś, kto plącze się pod nogami i ma więcej znajomych, niż my kiedykolwiek mieliśmy. Przestań traktować ją jak popychadło, Ron – powiedział stanowczo, na moment uciszając Weasleya. Na moment.

– Skoro wciąż tak ci na niej zależy, to po cholerę zrywaliście? – spytał Ronald z irytacją, niezadowolony z obrotu spraw. Owszem, fakt, że najlepszy przyjaciel spotykał się z jego młodszą siostrą, wprawiał go w zakłopotanie i niezręczność, więc ich zerwanie przyjął poniekąd z lekką ulgą. Z drugiej jednak strony to Harry'emu ufał na tyle, by powierzyć Ginny jego opiece.

– To sprawa między mną a Ginny. Po prostu nam nie wyszło.

*

Ginny kichnęła, niemal od razu machając przepraszająco ręką, gdy profesor McGonagall spojrzała na nią krytycznie. Siedząca obok niej Hermiona poruszyła się gwałtownie, natychmiast podając jej chusteczkę, za którą młoda Weasley cicho podziękowała.

– Nawet kichnąć człowiek nie może w spokoju, co za absurd – wymamrotała cicho, wycierając nos.

– Panno Weasley może jestem już stara, ale na pewno nie głucha! – zagrzmiała profesor, odwracając się w jej stronę. – Pięć punktów od Gryffindoru. Czas pobłażania się zakończył!

– Koniec ery Wybrańca, koniec pobłażania dla Gryfonów – prychnęła Pansy z drugiego końca sali, zarabiając kilka nienawistnych spojrzeń ze strony uczniów Domu Lwa.

– Panno Parkinson, minus dziesięć punktów – wycedziła McGonagall, na co Ślizgonka wzruszyła ramionami.

– Jest w ogóle z czego je odbierać? Wszyscy traktują nas jak zło wcielone albo ignorują, to będzie cud, jeśli dopuszczą nas do rozgrywek Quidditcha, żebyśmy mogli zdobyć jakiekolwiek punkty – odparowała bez zająknięcia i Ginny mimowolnie się skrzywiła.

Spostrzeżenie Pansy było jak najbardziej trafne, nawet jeśli nie w smak wielu osobom. Pierwsze dni w szkole pokazały, jak bardzo odsunięty na bok został Slytherin, niestety nie tylko przez uczniów. Nawet ich opiekun – Slughorn – wstrzymywał się od nagradzania ich, choć niektórzy starali się odzyskać dobry wizerunek. I choć były osoby takie jak ona, czy Luna, które uważały to za rażąco niesprawiedliwe, to jednak większość uczniów wychodziła z założenia, że dokładnie na to Ślizgoni zasłużyli.

– Panno Parkinson, te oskarżenia nie mają podłoża, a ja nie będę tolerować takiego zachowania na mojej lekcji. Zapraszam dziś po południu do pana Filcha na szlaban – odparła czarownica, nieznoszącym sprzeciwu tonem.

Lovely Lies | Draco x Ginny ✓Where stories live. Discover now