– Taaak, zaśpiewam. Bardzo chciałabym lekcje z Gabi.
– Oj już niedługo pośpiewacie razem... coś dla mnie.
– Tak! Dla wujka! – Była bardzo radosna. Tęskniłem za tą istotką.
Wszystkie wydarzenia z Hendrixem nie odbiły się na niej za bardzo. Z tego co opowiadała, nie był dla niej jakiś brutalny. Po prostu ją zabrał, nakarmił i uśpił, co nie podobało się nikomu z nas, za cholerę.
Podałem telefon Gabrielli, chcąc by spokojnie porozmawiała sobie z naszym małym diabełkiem. Usiadłem obok niej i obserwowałem ją, gdy słuchała niewinnego głosiku Charlie. Później mała chyba zaczęła śpiewać.
– Przepięknie, skarbie. Jestem bardzo dumna z ciebie, wiesz?
Nie słyszałem dokładnie, co mówiła moja chrześnica po drugiej stronie, ale tak naprawdę najważniejsze było dla mnie to, że moja partnerka uśmiechała się od ucha do ucha, co w tym momencie było kluczowe.
Potem oddała mi telefon i westchnęła zadowolona.
– Ona jest tak bardzo pozytywna. Dzieci są kochane i urocze. – Oparła się o poduszki i spojrzała na swoją dłoń. – Louis, mam prośbę...
- Słucham.
Zsunęła z palca pierścionek i podała mi go, patrząc mi w oczy.
– Przechowaj, dobrze?
– Co? – zmarszczyłem czoło. – Dlaczego nie chcesz go nosić?
– Chcę. Ale nie chcę go zgubić, zsuwa mi się z palca, bo teraz znowu schudłam... Proszę. Założę go, gdy tylko wrócimy do domu.
Westchnąłem cicho i oblizałem powoli usta. Po chwili jednak sięgnąłem rękoma do zapięcia łańcuszka, który nosiłem od całkiem niedawna, gdyż znalazłem go w jakieś starej szkatułce po ojcu i po prostu mi się spodobał. Był srebrny i miał nietypowo rozrysowaną różę wiatrów o nieco asymetrycznym kole. Wsunąłem pierścionek jako dodatkową zawieszkę i postanowiłem zapiąć go na szyi Gabrielli.
– Jeju, Lou... – zaczęła cicho zaskoczona. – Dziękuję. – Uśmiechnęła się i dotknęła palcami zawieszki.
Czułem się dobrze z tym, że miała pierścionek przy sobie, ale również i rodzinną pamiątkę. Kiedy jednak mnie nie było obok, wolałem by miała coś, by jej w każdej chwili przypominało o mnie, o naszych uczuciach, planach na przyszłość.
– Pasuje ci.
– Myślisz, że święta spędzimy razem? – zapytała niepewnie, łapiąc moją dłoń i delikatnie kreśląc na niej małe kółka. Grudzień zbliżał się dosyć szybko, bo zostały dwa miesiące. Nie wiedziałem co mam odpowiedzieć mojej dziewczynie. Wszystko zależało od dawcy.
– Myślę, że tak. Lottie jest najlepsza w niespodziankach... – zaśmiałem się cicho i spojrzałem jej w oczy.
– Jesteś moją najlepszą niespodzianką. – Patrzyła na mnie z lekkim uśmiechem, choć pod jej oczami od kilku dni widniały sińce.
– Czy to znak, że powinienem założyć jakieś czerwone slipki i wyskoczyć ci z kartonu z wstążką i czapką z pomponem? – Uniosłem brew.
Zaśmiała się cicho i pokręciła głową.
– Wystarczy świąteczny sweter – zapewniła i nieco spoważniała. – Jesteś pewny, że chcesz mnie taką oglądać? Tutaj?
– Jesteś najpiękniejszą kobietą na calutkim świecie – zapewniłem, trzymając nieustannie jej szczupłą dłoń. – I nie zostawię cię, chociażbym miał zsiwieć, stać się gruby i nie wiem co jeszcze...
![](https://img.wattpad.com/cover/178776584-288-k323541.jpg)
YOU ARE READING
Painkiller [Louis Tomlinson Fanfiction]
Fanfiction"Pozwól mi być tym, co cię znieczula. Pozwól mi być tym, który cię podtrzymuje, który nigdy nie pozwala ci odejść. Mogę być twoim zabójcą bólu. Będziesz mnie kochać aż do końca. Jestem ramieniem, w które płaczesz, dawką, dla której umierasz."
Rozdział 27.
Start from the beginning