Rozdział 21.

445 37 5
                                    

*Gabriella*

– No właśnie... O tym chciałbym z tobą porozmawiać.

– Porozmawiać? – spytałam cicho. Czy on coś wie?

– Bo ja... – westchnął, zerkając na pięknie oświetlony most. – Jestem...pewien, że chciałbym... – mówił z przerwami, przez co moje serce waliło szybciej i miałam ochotę zemdleć.

Sięgnął do kieszeni marynarki i klęknął przede mną, otwierając małe pudełko, w którym znajdował się pierścionek z różowego złota wysadzany drobnymi kamieniami oraz z jednym dużym, masywnym...

– Chciałbym spędzić z tobą resztę życia, Gabi.

Patrzyłam na niego w kompletnym szoku. Zerknęłam na pierścionek, a potem znów na Louisa. To było naprawdę? On rzeczywiście mi się oświadczał? Nie mogłam w to uwierzyć, ale nie potrafiłam też odmówić. Mimo, że rozsądek podpowiadał mi, że powinnam powiedzieć mu prawdę. Może wtedy nie chciałby mnie...ale wolałam posłuchać serca.

– A ja chcę spędzić je z tobą – wyszeptałam drżącym od emocji głosem. Nieważne ile mi tego życia pozostało.

Jego mina wyglądała jakby czekał na jakiś wyrok. Jednak po chwili uśmiechnął się. Nie było widać po nim żadnego stresu. Pewnie robił to z przekonaniem, że mu nie odmowię. Kochałam go jak szalona.

Wysunął pierścionek z małej poduszeczki i ujął moja drgającą dłoń, wsuwając na serdeczny palec biżuterię.

– Kocham cię – wyznałam to po raz pierwszy, zalewając się łzami wzruszenia. To był najpiękniejszy moment mojego życia, zaraz potem był występ w teatrze.

Podniósł się z ziemi, pozwalając objąć mi się ramionami. Chciałam go pocałować, jednak oparł czoło o moje, trzymając ciasno moje ciało.

– Ja ciebie też kocham – szepnął.

On naprawdę to powiedział. On naprawdę to czuł i widziałam, że mówił szczerze. Boże... Czy byłam pierwszą osobą, której to powiedział? Tak myślę. Nie biorąc pod uwagę małej Lottie. Czułam się wyjątkowo i miałam ochotę całować go aż zabraknie mi tchu.

– Obiecałeś... Dziękuję.

– Obiecałem to, co...czułem od dawna, ale nie umiałem tego nazwać... – zaśmiał się cicho, nie pozwalając mi się odsunąć nawet na milimetr.

– Ale do reszty zwariowałeś... Zaręczyny? W ogóle się nie spodziewałam – odparłam, dalej będąc w głębokim szoku.

– Zasługujesz na to... – szepnął.

– Wszyscy powiedzą, że za wcześnie. – Przytuliłam się do niego. Bałam się reakcji rodziców i Ness.

– Ważne jest to, że ty tego chcesz. I nikt inny mnie nie obchodzi... – mówił, ocierając łzy radości, które zdążyły spłynąć po mojej twarzy.

Nie byłam w stanie zebrać słów. Dla mnie to wszystko to był jeden wielki sen, z którego nie chciałam się budzić. Powoli odsunęłam się od Louisa i spojrzałam na piękny pierścionek.

Wyglądał tak bajkowo, jak dla księżniczki. Zapewne wydał na niego majątek. Uśmiechnęłam się delikatnie i zerknęłam w oczy Louisa, w których widać było tylko radość. I to ja do tego doprowadziłam...

– Chodźmy już... Muszę nacieszyć się moja narzeczona – stwierdził.

– Och, no tak... Jak to ładnie brzmi. – Pokręciłam głową z niedowierzaniem.

Painkiller [Louis Tomlinson Fanfiction]Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon