Szczerze powiedziawszy zaskoczyła mnie tym, że nie wyglądała na bardzo wkurzona. Usiadłem na miejscu obok i dotknąłem jej zimnych, bosych stóp.

– Znajdzie się, Gabi. – zapewniłem. – Pracujemy nad tym.

– Nie umiem sobie wyobrazić co muszą czuć Annabelle z Harrym – szepnęła, będąc w szoku. – Strach, ból, przerażenie, bezsilność. On może jej zrobić wszystko, a oni nie mogą zrobić nic. Wyobrażasz sobie coś takiego? W jednej chwili twoja córka śpi wtulona w misia, a w drugiej jest porwana...

Westchnąłem ciężko, bo ta sprawa dotyczyła mnie tak samo jak i rodziców Charlotte. W dodatku ta mała była pierwsza osobą, która obudziła we mnie jakieś poczucie troski i miłości, fakt faktem tylko wobec niej... Ale była w jakiś sposób oczkiem w mojej głowie.

– Nie zrobi jej krzywdy. Nie posunie się do czegoś takiego. Zaufaj mi, Gabi.

– Ale czego on chce? Co powiedział? Kontaktował się z wami? – Patrzyła mi w oczy całkowicie przejęta i zaniepokojona.

– Nie. Nie wiem, co działo się odkąd wyszedłem stamtąd. Pojadę jak tylko zjem śniadanie.

Pokiwała głową i ujęła moją twarz w dłonie, a potem delikatnie mnie pocałowała.

– Nie spałeś, co?

– Trochę spałem. Moja kobieta zadbała o to, by było mi ciepło.

Uśmiechnęła się słabo i pogłaskała mój policzek.

– To siadaj i jedz. I powiedz mi czy mogę jakoś pomóc. Może pojadę do Annabelle? Nie przyjaźnimy się, ale...

– A co z Vanessa? – Uniosłem brew, kładąc dłoń na udzie Gabi.

– Wróciła do mieszkania, a potem idzie do pracy. Chciała mieć jakieś zajęcie, żeby nie myśleć o tym, co się stało. – Odwróciła wzrok i zaczęła obracać widelec w dłoni.

– Dobrze, więc zabiorę cię ze sobą...

Kiwnęła tylko głową, a ja wstałem i zająłem miejsce obok.

Zdążyliśmy wsiąść do samochodu, gdy mój telefon zawibrował. To była wiadomość od Nialla.

"Hendrix chce, żebyś zgodził się na wzięcie udziału w wyścigu "Fuoco". Data jest nieznana. To warunek powrotu Charlie. "

"Więc odpisz mu, że biorę udział."

Nie wahałem się nawet na moment. Ten kretyn był naprawdę nieprzewidywalny i chyba zaczął brać ze mnie przykład.

"Czekam, aż się z nami skontaktuje."

Dojeżdżaliśmy do domu Annabelle, gdy to Gabi dostała jakąś wiadomość.

– Louis, numer zastrzeżony napisał: nie ma za co i adres.

– Daj mi to – odpowiedziałem od razu, wyciągając dłoń.

Podała mi telefon i patrzyła na mnie uważnie. Zatrzymałem się pod bramą, odczytując wiadomość.

Wpisałem adres w nawigacje i zerknąłem na to, gdzie pokazało mi punkt docelowy. Ze swojego telefonu dałem znak wszystkim ludziom, by obstawili teren.

– Gabi, idź do środka. Harry pojedzie tam ze mną.

– Ale ja nie chcę cię zostawiać. Co, jeśli to jest pułapka? – Zacisnęła palce na pasie. W naszą stronę już biegł Styles, wkładając broń za pasek spodni.

Painkiller [Louis Tomlinson Fanfiction]Where stories live. Discover now