49. Ciche tykanie zegara obudziło demony

1.8K 225 174
                                    

And these promises broken deep below
Each word gets lost in the echo
                               ~Linkin Park

Harry czuje się dziwnie — jakby nie był sobą, tylko ktoś przeniósł jego duszę do obcego ciała. Rozmawia z przyjaciółmi i widzi paskudnych wrogów, uczęszcza na lekcje i czuje znudzenie, obserwuje uczniów Hogwartu i ma ochotę parsknąć śmiechem w reakcji na ich głupotę.

Każdą godzinę spędza żyjąc życiem kogoś zupełnie innego, a żyjąc nim, czuje tylko nostalgię i tęsknotę, która powoli wyżera każdy skrawek cierpliwości, jaki posiada.

— Harry?

Unosi wzrok i spogląda w zmartwione oczy Hermiony; uśmiecha się, mając nadzieję, że to ukoi trochę nerwy dziewczyny. Nie potrzebuje zbędnych i irytujących pytań, czy dobrze się czuje. Bo nie, nie czuje się dobrze, ale przecież jej tego nie powie.

— Wszystko w porządku? — pyta, a Harry w duchu przewraca oczami. Właśnie tego chciał uniknąć. Bo tak, wszystko jest w jak najlepszym porządku. Tylko jego najlepsi przyjaciele, ludzie, którym ufał, zdradzili go, pozwolili, by zamknęli go w Azkabanie, a potem zgodzili się na wymazanie pamięci i udawanie, że żadna z tych krzywd nie miała miejsca. A miała! I nadal boli jak cholera.

Mimo buzującej krwi w żyłach i myśli podszytych jadem, Harry powiększa swój uśmiech.

— W jak najlepszym — odpowiada, a jego oczy zimne jak lód stanowią przeciwieństwo do szerokiego uśmiechu. — Po prostu jestem głodny. W dodatku widzę się dzisiaj z Dumbledore'em... — Krzywi się na wspomnienie przykrego obowiązku. Przy trzeźwości umysłu trzyma go tylko jedno: pewność, że niedługo to wszystko się skończy i wreszcie będzie wolny. Jak ptak, który wyleciał z klatki ku błękitnemu niebu... Tylko że Harry wzleci ku gwiazdom.

Dziewczyna parska śmiechem, ale przez chwilę jeszcze obserwuje go uważnie, a Harry zastanawia się, czy Granger cokolwiek podejrzewa. W końcu jest cholernie inteligentną czarownicą i mogłaby przejrzeć jego kamuflaż w dwie sekundy, jeśli Harry byłby nieuważny.

— Jeszcze tylko Obrona przed Czarną Magią i obiad, wytrzymasz — mówi. — Jeśli Ron da radę, to ty też powinieneś — dodaje z uśmiechem osoby dumnej ze swojego żartu.

— Właśnie! Muszę już iść, żeby się nie spóźnić, wiesz jaka jest Umbridge — wymiguje się Harry, macha Hermionie, po czym odwraca się i idzie w stronę schodów, by udać się na wyższe piętro.

— Tylko nie zarób kolejnego szlabanu! — słyszy jeszcze na odchodnym.

— Nic nie obiecuję! — odkrzykuje i przeklina, gdy słyszy dzwonek. Przyspiesza kroku i pędzi w stronę klasy, jednak jak na nieszczęście wybiera złe schody, które obracają się i przenoszą go na drugi koniec zamku.

— Cholera.

Zbiega po schodach, po czym wbiega po następnych i skręca w lewo. Oddech staje się coraz cięższy, a kroki wolniejsze, ale w końcu dobiega do zdobionych drzwi i otwiera je gwałtownie.

— Dzień dobry! — krzyczy i ucieka wzrokiem, omijając Umbridge, by szybko zająć miejsce. 

— No, no, no... Któż to raczył pojawić się na zajęciach? — Barty uśmiecha się krzywo, a Harry parska cicho. Ten człowiek jest niemożliwy. Naprawdę zgodził się udawać Umbridge, by podołać misji uratowania gówniarza, chociaż nie zna dokładnie sytuacji? Nie wie nic, kim jest Harry, ani co zrobił. Nic. Tylko mgiełkę wiadomości, którą przekazał Tom. Wierzchołek góry lodowej, bo to, co ważne, skrywa się w zimnej toni oceanu.

Niebo Gwiaździste |tomarry|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz