35. Cisza przed burzą

2.5K 282 439
                                    

Poranek wita Hermionę krzykiem. Siada na łóżku gwałtownie i rozgląda się, szukając niebezpieczeństwa. W pokoju jest ciemno, ale to nie jest pokój w domu jej rodziców. Chwyta pobliski zegarek i mruży oczy. Piąta rano? Kto oszalał, by zdzierać gardło tak wcześnie? A potem przypomina sobie, że dzisiaj jest przecież dzień ślubu.

Różdżką zapala światło i wstaje z łóżka, przeciągając się. Głowa jeszcze pulsuje bólem od wczorajszego wieczoru panieńskiego, gdy ściąga różową koszulę nocną i zakłada wygodny stanik. Związuje włosy w luźny splot tak, by nie przeszkadzały w zajęciach i wychodzi na korytarz.

Dom Cho to istny chiński pałac w mniemaniu Hermiony. I tylko utwierdza się w tym przekonaniu, przemierzając długie korytarze w mięciutkich kapciach. Wszędzie są kolumny z jadeitu ze złotymi zakończeniami w kształcie smoków, a ściany zdobią wysokiej klasy malunki.

— Kto tak się wydziera? — Hermiona wchodzi do kuchni, gdzie zastaje już wszystkie dziewczyny jedzące owsiane ciasteczka i pijące herbatę z miodem.

— Cho spuchła twarz przez sen — odpowiada Luna, maczając ciastko w herbacie, po czym wsadza je w całości do ust.

— Wytłumaczyłam jej, że prosta maść to wyleczy w minutę — tłumaczy Marietta. Hermiona uśmiecha się do dziewczyny trochę sztucznie, ale nie potraf jej polubić i zawsze ma wrażenie, że ta dziwnie ją obserwuje.

— Masz. —Jedna z licznych kuzynek Chang wręcza Hermionie fiolkę. — Eliksir na kaca. — Mruga okiem z uśmiechem chochlika.

— Życie mi ratujesz. — Granger z wdzięcznością wypija zawartość, by już po chwili z ulgą powitać klarowne myśli. 

Kuchnia to obszerne, jasne pomieszczenie z długimi blatami z marmuru, które uginają się od słodkości. Mei Chang słynie ze swoich księżycowych ciasteczek z boskim nadzieniem i Hermiona łakomie zerka na półmiski nimi wypełnione. 

— Dlaczego wszyscy są na nogach o tak nieludzkiej porze? — pyta Hermiona i odstawia pustą fiolkę do zlewu.

— Trzeba ubrać pannę młodą — zauważa Luna. — A potem mieć czas na ubranie siebie — dodaje z uśmiechem pełnym słonecznego światła. Hermiona nie może się powstrzymać, by nie odpowiedzieć równie szczerym. 

— Kiedy będzie Draco? 

— Aportuje się tuż przed ceremonią. A Fred? 

Hermiona rumieni się i zerka na magiczny zegar na ścianie, by to ukryć.

— Pewnie niedługo. — Wzrusza ramionami, chcąc pokazać, że wcale jej to nie obchodzi, ale Marietta od razu podłapuje temat.

— Fred? Fred Weasley? — O, Boże, jak bardzo Hermiona chce ją udusić w tym momencie. — Z nim idziesz?

— Tak — mówi i zaczyna czuć się niezręcznie pod tymi wszystkimi spojrzeniami, które się na nią kierują. — Idę sprawdzić, czy może Ron już wstał — dodaje i w biegu wychodzi z kuchni, a pozostałe dziewczyny zaczynają entuzjastycznie plotkować.

Hermiona znajduje Rona pod namiotem, gdzie z Cedrikiem nadzorują rozkładanie namiotu, co wygląda tak, że odpowiedzialni za to ludzie pracują, a Ron i Cedrik stoją z bok i gadają o quidditchu.

— Jak tam Cho? — pyta Cedrik, pocierając ręce. 

— Rozpacza. — Małe kłamstewko warte jest widoku miny absolutnego przerażenia, jakie maluje się na twarzy pana młodego. — Nad fryzurą oczywiście — dodaje i puszcza byłemu Puchonowi oko.

— Weź nie strasz człowieka. — Cerdik kładzie rękę na sercu. — Myślałem, że zawału dostanę. 

— A poza moją sugestią, to jak samopoczucie pana młodego, hm? — pyta. 

Niebo Gwiaździste |tomarry|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz