Drzwi to klasy to wysoki kawał ciężkiego drewna z misternymi żłobieniami i żelazną klamką. Harry opiera się o ścianę na przeciw i spogląda na rzeźbione wrota do piekła jak to określił kiedyś Ron.
— Aż tak źle? — pyta, przelotnie spoglądając na niskiego blondyna obok niego. Colin krzywi się, jakby ktoś kazał mu połknąć plaster cytryny bez cukru.
— Tę kobietę diabeł z piekła wygnał, bo się jej bał — mówi śmiertelnie poważnym tonem. Obniża głos i marszczy brwi, przybierając minę goryla.
Harry uśmiecha się i ponownie spogląda na drzwi.
— Nie może być aż taka zła — śmieje się. W tym momencie uczniowie zaczynają wchodzić do klasy. Harry przechodzi obok żłobionych elementów z bijącym sercem i zajmuje miejsce obok Colina.
Na środku sali stoi niska kobieta ubrana we wszystkie możliwe odcienie różu. Jej przesłodzony głos oznajmia rozpoczęcie lekcji.
— Cofam to, jest jeszcze gorsza — szepcze Harry na ucho Colina po minucie słuchania nawiedzonej wielbicielki Barbie.
— Uosobienie zła. — Colin kiwa głową, po czym kładzie ją na ławce. Harry chciałby podążyć jego śladem, ale to pierwsza lekcja Obrony Przed Czarną Magią, a ma tyle zaległości... Powinien słuchać. Dlatego stara się utrzymać otwarte oczy i nie ziewać, słuchając monotonnego wykładu.
Po trzydziestu minutach Harry nie wytrzymuje i pyta głośno:
— Kiedy będzie część praktyczna?
Wręcz czuje wypalające spojrzenia pozostałych uczniów, gdy Dolores Umbridge przerywa zdanie w połowie i odwraca się w stronę Harry'ego. Niczym w zwolnionym tempie. Uśmiech nie schodzi z przeciągniętych mocną, różową szminką ust, gdy mówi:
— Na moich lekcjach, panie Potter, jeśli uczeń chce coś powiedzieć, powinien unieść rękę.
Harry przewraca oczami i podnosi rękę.
— Teraz mogę? — pyta, wpatrując się w nauczycielkę, która poszerza swój uśmiech, sprawiając, że staje się jeszcze bardziej nieszczery.
— Nie widzę potrzeby, by prowadzić praktyczne zajęcia, panie Potter.
Harry przez chwilę się w nią wpatruje osłupiały. Mruga i wpatruje się jeszcze trochę.
— Pani sobie żartuje? — pyta z niedowierzaniem. — Przecież to szkoła magii, a nie teorii! — parska.
Wokół panuje cisza, spojrzenia wszystkich skierowane są w stronę Harry'ego Pottera i nauczycielki, której brew niebezpiecznie drga.
— Proszę zważać na ton! Panie Potter! Jestem nauczycielką! Należy mi się szacunek! — krzyczy, a jej dłonie zaciśnięte są w pięści.
— Na szacunek trzeba zasłużyć — burczy pod nosem.
Po jego słowach w sali rozlegają się szepty, a ich echo niesie się po całej klasie.
— Panie Potter?
— Tak? — Harry przenosi wzrok ze swoich rąk na Umbridge.
— Może pan powtórzyć, co właśnie pan powiedział?
Harry wypuszcza powietrze z ust i odpowiada pewnie spoglądając w małe, żabie oczka:
— Że jeśli chce pani mojego szacunku, powinna pani na niego zasłużyć, pani profesor.
— SZLABAN! Szlaban, panie Potter! Dzisiaj i jutro, i pojutrze! Codziennie do końca tygodnia! — krzyczy, a jej źrenice rozszerzają się do granic możliwości.
CZYTASZ
Niebo Gwiaździste |tomarry|
FanfictionJedna mała zmiana, a znany świat rozpada się na milion kawałków. Zdradzony przez przyjaciół, skazany na odbycie lat wyroku za coś, czego nie zrobił. Genialny plan Dumbledore'a, który zniszczył jego życie. W ciemnej celi z reguły jest cicho, nie lic...