56.

2.7K 145 14
                                    

Niestety pomysł z wypiciem był nietrafiony.

Kilka godzin później każdy z obecnych w domu braci Salvatore byk ledwo przytomny.

Emily starała się zachować jak najwięcej rozwagi, ale wpływ Damona na jej decyzje wziął górę i kilka minut później dziewczyna była jedną z bardziej pijanych osób.

Żaden z nich się nie martwił.

Na chwilę zapomnieli o problemach.

-Emily! - w salonie nie dało się nie usłyszeć krzyku Rica nawołującego blondynkę.

Nastolatka przewracając się o własne nogi w końcu do niego podeszła.

Wszystko co widziała było rozmazane, ale nie miało to dla niej większego znaczenia, ponieważ świetnie się bawiła.

Alkohol zdecydowanie mógł być nazywany lekiem na poprawę humoru.

-Co chciałeś? - wybełkotała i zaczęła się z siebie śmiać.

-Żebyś się ze mną napiła! - podniósł pusty kieliszek po trunku.

Spojrzała na niego starając się zachować powagę.

-Żebym się mogła napić... To najpierw musiałbym mieć coś do picia! - warknęła i znów zaczęła się śmiać.

Ric spojrzał na swój kieliszek.

-Kurka wodna... zgubiłem gdzieś mój bourbon! - warknął.

-Ktoś powiedział bourbon? - nagle obok nich znalazł się Damon z butelką trunku w ręce.

-Polej stary! - uśmiech pojawił się na twarzy Saltzmana.

Czarnowłosy pokręcił głową śmiejąc się.

-Jutro będziesz mówił, że to moja wina, że byłeś pijany. - spojrzał na blondynkę i widząc w jakim jest stanie kontynuował - I pewnie powiesz mi też, że to, że ona była pijana to moja wina! - stwierdził patrząc na przyjaciela.

Alaric pokręcił głową.

- Nie będzie tak. Obiecuję! A teraz weź polej, bo czuję, że trzeźwieję!

Damon spojrzał na dziewczynę, jakby oczekiwał jakiegoś wsparcia.

Jednak gdy tylko ich spojrzenia się skrzyżowały blondynka wybuchła niekontrolowanym śmiechem sama nie wiedząc czemu.

Salvatore westchnął i polał każdemu kieliszek alkoholu.

-Jutro będę tego żałował. - stwierdził i szybko przechylił szkło połykając palącą przełyk ciecz.

Spojrzał na nich i ruszył w przeciwnym kierunku.

Emily i Ric stuknęli się kieliszkami i również pozbyli się ich zawartości.

Nim ktokolwiek się zorientował był wieczór.

Emily czuła się strasznie słabo i brakowało jej powtarza.

Alkohol w jej żyłach wciąż buzował i przyćmił logiczne myślenie.

Zanim się zorientowała co robi nacisnęła klamkę i wyszła poza teren domu.

Wzięła głęboki i wdech i się rozejrzała.

Wydawało jej się, że dostrzegła ruch w krzakach w lesie przed nią.

Mimowolnie zrobiła pierwszy krok w tamtą stronę.

Później drugi krok.

Kolejny i kolejny.

Aż w końcu stanęła tuż przed wejściem do lasu.

Wzięła wdech i gdy już miała zrobić kolejny krok coś ją przed tym powstrzymało.

Jakby miała anioła stróża, który powstrzymał ją właśnie przed zrobieniem największej głupoty w całym życiu.

-Co ja robię... - mruknęła sama do sobie kręcąc głową i karcąc się w myślach.

Szybko ruszyła z powrotem w stronę domu.

Ludzie narażają dla niej życie.

Pilnują jej i jej matki a ona jak im się odpłaca?

Wychodzi sama po ciemku do lasu.

Od wejścia do domu dzieliło ją zaledwie kilka kroków.

Jednak nagle usłyszała kroki za sobą.

Wstrzymała oddech jednak nie odważyła się odwrócić.

- Nie sądzisz, że samotne spacery, gdy jest ciemno to niezbyt bezpieczne spędzanie czasu wolnego? - usłyszała pytanie za swoimi plecami.

Nim zdążyła odpowiedzieć poczuła uderzenie w tył głowy.

Jej powieki stały się ciężkie.

Nagle wszystko co widziała to czerń.

Zemdlała.





****
Mam nadzieję że rozdział się spodobał! Komentarze i gwiazdki mile widziane kochani! Do następnego rozdziału moi mili! ❤❤

Ordinary Girl I ✔Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon