*3*

12 1 0
                                    

- J-ja? Co jest we mnie takiego pociągającego ? Jestem normalny, nie pociągający... - odparł zarumieniony by wybrnąć z niezręcznej sytuacji. 

- Jesteś uroczy i mega przystojny, i ten twój głos taki ładny i pociągający...- poluzował uścisk kołnierzyka. - widzisz? Podobasz mi się i trudno się przy tobie opanować. - powiedział całując Sathosiego lekko w usta.

- H-hooshi! C-co t-ty ! Nie chcę ! Proszę cię przestań - odpychał Hoshiego ze skutkiem, przez co Hoshi wylądował na ziemi. 

Hoshi, po tym jak wylądował uderzając głową o ziemie, otrząsnął się i się uspokoił trzymając dłoń na obolałym miejscu. 

- Przepraszam, ja nie chciałem nie potrafiłem się opamiętać. - mówił Hoshi trzymając obolałe miejsce. 

- N-nie szkodzi.

- Pij czekoladę,  ja pójdę po podręcznik - oznajmił spokojnym i cichym tonem, tak jakby się nic nie stało. Wtedy wiedział, że do końca korepetycji obaj będą czuć się nieswojo w swoim towarzystwie. Po czym ruszył w stronę swojego pokoju. 

Sathosi nie mógł uwierzyć w to co się właśnie stało, przewrócił Hosiego na podłogę bo ten go zaskoczył tym pocałunkiem. Nie to że mu się nie podobało. Ale wiedział, że przez całe korki będzie czuł zalotny wzrok Hosiego na sobie. 

- Czy ciebie, do reszty pojebało człowieku. Co Ci przyszło do głowy? - myśli zaprzątały Hosiemu głowę, jasnoniebieskooki po raz pierwszy poczuł do drugiej osoby taki mocny pociąg. - Nie dość , że poznałeś go dzisiaj, to jeszcze masz czelność się poddawać jakiejś chcicy ?? Pff, to do mnie nie podobne. - popatrzył w lustro na swoje odbicie z obrzydzeniem. I zrobił coś czego później żałował wyciągnął żyletkę i pociągnął ją wzdłuż lewej ręki po żyle. Później obwinął świeżym bandażem ranę i naciągnął rękawa od bluzy tak, żeby wszystko zakryć. - pewny siebie popatrzył na swoje odbicie, wypiął pierś przy ostatnim mocnym wdechu i zabrał podręcznik z szafki. Nagle zauważył w drzwiach stojącego Shatosiego - '' Oby niczego nie widział, szczególnie sytuacji gdy się pociąłem'' 

- M- mogę skorzystać z-z to-oalety? - spytał nieśmiało z lekkim strachem 

- Jasne, przed ostatnie drzwi po prawej - powiedział spokojnie po czym podążył do salonu

Shatosi wszedł do toalety zamykając cicho drzwi na kluczyk. 

- Dopiero dziś go poznałem i już czuję się winny, za to co zobaczyłem. Zobaczyłem jak on podciął sobie żyłę na lewej ręce. Boję się go również, na co go jeszcze stać?  - spytał się swojego odbicia w lustrzę. - Może zrobi mi krzywdę? A-albo mnie zgwa....nawet nie chcę o tym teraz myśleć . Nie on taki nie jest na pewno nie. Jest spokojny i opanowany i przyjacielski i mnie nie wyśmiał. Dobra nie ma czasu na takie rozterki. Nie mogę wyjść na mięczaka! I na pewno by się nie ciął, z winy,że mnie pocałował! 

Shathosi opłukał trzeźwiąco twarz zimną wodą i zachowując zimną krew wyszedł z łazienki. Jak Hoshi, także miał zamiar obrócić wszystko w niepamięć. 

- Jesteś gotowy ? - spytał niebieskooki 

- Tak. - usiadł na kanapie

- Więc z czym masz problem, dokładnie ? Potem zajmiemy się dalszym materiałem.

- Od gimnazjum nie rozumiałem układów równań...- Odpowiedział nieśmiało.

Nastolatkowie uczyli się niecałe trzy godziny. Hoshi tłumaczył nowemu koledze na czym polegają różne zagadnienia i teorie matematyczne. W końcu nauka przeszła na rozmowę. Chłopaki dowiadywali się o sobie więcej. 

- Która godzina? - spytał Shatoshi 

- Y...wpół do dziewiątej.

- Ale późno!!! Muszę już wracać do domu...

- Zrozumiałeś cokolwiek? 

- Jasne, dziękuje ! 

Shatoshi wyciągnął lekko ręce, żeby przytulić dziękczynnie kolegę , ale przypomniał sobie dzisiejsze zdarzenia i cofnął ręce w pośpiechu. Wystawił rękę i uścisnął dłoń Hoshiego. Nagle jasnowłosy pociągnął do siebie Shatosiego i przytulił delikatnie. 

- Proszę Cię bardzo, nie znienawidź mnie za to, co dzisiaj zrobiłem...pierwszy raz się tak czuję, nie jestem dzisiaj sobą...Wybacz...

- Spoko, ale następnym razem zawiadom mnie o swoich uczuciach, zanim to źle odbiorę, dobrze?

- Dobrze...wybacz mi raz jeszcze 

- Już dobrze, a tak przy okazji ile za lekcję? - powiedział wyciągając portfel.

- To nie jest konieczne. Nie żartuj sobie. Schowaj to 

- Nie będziesz mnie uczył za darmo.

- A kto powiedział, że dzisiaj mi już nie zapłaciłeś, tym, że nie musiałem siedzieć w tym wielkim domu zupełnie sam w ten zimowy wieczór? 

- Ech, no niech będzie! - odrzekł z uśmiechem...- Ale mam do ciebie prośbę...- rzekł zapinając kurtkę i zakładając buty. 

- Jaką??

- Uśmiechnij się do mnie.

Shathosi strzelił w czuły punkt Hoshiego. Hoshi rzadko się uśmiechał. Uważał, że uśmiech nie jest ważny przy nowych znajomościach. Mylił się

Niebieskooki chwilę pomyślał i lekko się uśmiechnął  przy czym pojawiły mu się dołeczki i uśmiechnął się do Shatoshiego. 

Czarnowłosy podbiegł do Hoshiego, złapał dłońmi jego twarz i pocałował szybko w policzek. 

- Masz piękny uśmiech. Dobranoc i do juta - pożegnał się ciepło i wyszedł z domu, a śnieg nie przestał ani na chwilę prószyć.

Hoshi zdziwiony ale szczęśliwy pogładził palcami miejsce po pocałunku. 



Like a Star? (Zakończona )Where stories live. Discover now