Cień bitwy cz. 10

162 11 0
                                    

Jak tylko Iorweth zasnął ponownie, Ariadna nie zwlekając teleportowała się pod Brennę. Zadanie miała jedno: znaleźć Isegrima Faoiltiarna i dopilnować żeby przeżył. Z powodu panującego już zmroku poruszanie się po polu bitwy było nieco łatwiejsze, przy pomocy zaklęcia maskującego podsłuchała rozmowę kilku Scoia'tael i bezbłędnie trafiła pod sam nos Żelaznego Wilka. Był w swoim namiocie, sam, prawdopodobnie zamierzał kłaść się spać. Ariadna nie czekając aż to zrobi zdjęła z siebie zaklęcie maskujące.

-Słyszałeś przysłowie mówiące o tym, że zło nigdy nie śpi? –kiedy to powiedziała spostrzegł ją od razu, zdawał się być nieporuszony jej przybyciem w odpowiedzi zaśmiał się krótko i nieszczerze.

-Mięta i poranna rosa – zrobił głęboki wdech. – Iorweth miał rację, swoją drogą wiesz coś może gdzie się teraz podziewa?

-Został ranny, więc zabrałam go z pola bitwy, żyje i wkrótce wydobrzeje jeśli cię to obchodzi – Ariadna znów nieświadomie używała tonu typowego dla negocjacji czy innych królewskich obowiązków tym podobnych.

-W takim razie skoro wiesz gdzie jest, to ciężko mi zgadnąć powód twej wizyty u mnie Andomiel, wszakże jesteś królową Temerii, a ja jestem po stronie Nilfgaardu.

-Skończmy już ten cyrk Isegrim. Jeśli masz pewność, że nikt nas nie podsłuchuje...

-Tego w tych czasach nie możemy być pewni – uśmiechnął się paskudnie podchodząc naprzeciwko niej.

-Musisz uciekać.

-Słucham? – nachylił się i nadstawił ucha, a ona nadal tkwiła nieporuszona z kamiennym wyrazem twarzy.

-Daleko, są rzeczy których nie mogę ci wyjaśnić, nie mogę również wymagać żebyś mi ufał, nawet ze względu na Iorwetha. Ale musisz wiedzieć, że zależy mi na dobru Aen Seidhe dlatego musicie zniknąć, bo... - gdyby Ariadna zjawiła się kilka minut wcześniej, albo chociażby odpuściła sobie gierki, pewnie po raz kolejny historia świata potoczyłaby się inaczej. Przeznaczenie jednak po raz kolejny pokazało swoją potęgę kładąc cień na polu bitwy.

-Czy naprawdę łudziłaś się, że któryś z nas uwierzy w twoje bajeczki? Że damy owinąć się wokół palca tak jak Iorweth, którego omotałaś? Nie – do namiotu dumnie wkroczył Eldain, Isegrim osłupiał.

-Nie wcinaj się między młotek a kowadło to wszyscy wyjdą stąd żywi – rzuciła wyższemu elfowi.

-Śmiesz mi jeszcze grozić ty...ty... - powoli lecz widocznie wzrastała w nim agresja.

-Eldain! – Isegrim chciał uspokoić go, ale było już za późno. Drugi elf wyjął miecz i rzucił się na Ariadny, która uniknęła ataku migając w bok.

-Nie będę z tobą walczyć, Eldain! Już za dużo elfiej krwi rozlano! – Wykrzyczała Ariadna kiedy znalazła się w bezpiecznej odległości od oponenta.

-Szybciej pójdzie – odpowiedział, jakby w ogóle nie zrozumiał tego co przed chwilą powiedziała.

-Niech to szlag! – zaklęła donośnie. – Isegrim dobrze ci radzę, nie ufaj im, bo po bitwie zawiśnie nie jeden, nie dwóch a stu - po tych słowach teleportowała się. Wróciła do Ellander, do Iorwetha który już nie spał i siedział na łóżku.

-Wróciłaś tam?

-Musiałam.

-Ale nie poszło po twojej myśli?

-Nie, nie poszło. Ale to mało istotne. Powiedź mi jak się czujesz? – Stanęła, a następnie przykucnęła naprzeciwko niego. W dłoniach miał lustro i badał wzrokiem swoje kiepskie odbicie w blasku dwóch świec.

Klątwa Białej Lilii || Iorweth vs. RocheOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz