Rozdział II: Cena honoru cz.4

148 10 0
                                    

Niebo nad twierdzą La Valette było zupełnie wolne od chmur, a promienie słońca oświetlały opadający już bitewny kurz. Niektórzy żołdacy rozpoczynali biesiadę wytaczając beczki wina z piwnic zwyciężonych. Dla nich wszystko było w porządku, nie musieli już się lękać o własne życie, rany miały się zabliźnić i zostać zapomniane, ot los wojaka, gdy bitwa zakończona nastawał czas chędożenia, picia na umór kosztem przegranych. A perspektywa powrotu do domu z żołdem, wiązała się dla przeciętnego żołnierza z dostatkiem przez kolejnych kilka miesięcy. Venonowi Rochowi nie to było jednak w głowie. Został solidnie ogłuszony przez atak smoka i nie dosłyszał tego co powiedziała Ariadna, próbował usilnie wstać, gdy tylko pobiegła. Nie musiał zbyt dużo myśleć, aby domyślić się, że coś się dzieje. Jak tylko stanął na nogach chwiejnym krokiem ruszył w stronę samotni.

Dla Ariadny na szczycie schodów czas zwolnił, wręcz prawie się zatrzymując. Wyjęła sztylet z cholewy buta w biegu. Nie zdążyła przypatrzeć się dokładnie temu co się działo na górze samotni. Geralt biegł spod okna, wyjmując miecz z pochwy na plecach. Za królem stał wielki mnich, trzy razy większy od Foltesta, zrzucał on opaskę, którą miał na oczach i wyciągał sztylet zza pleców. Ariadna w ułamku sekundy teleportowała się w jego stronę i znajdując się niespełna pięć metrów od tej kupy mięsa rzuciła zaklęcie, które miało go odrzucić od króla. Za słabo, zabójca zachwiał się i nie zdążył dokończyć ciosu, jedynie przejechał nożem po barku króla. Ariadna wyciągnęła miecz z zamiarem rzucenia się na kolosa, jednak ten rzucił w nią znak Aard tak, że wpadła prosto na biegnącego w jej stronę Geralta. Wiedźmin złapał ją sprawnie, ratując przed upadkiem, Foltest odwrócił się w stronę napastnika. Łysy mnich zadał się z zamiarem pocięcia mu gardła. Ariadna krzyknęła i zaklęciem telekinetycznym powstrzymała go od zadania  ciosu, nie pozwalając zabójcy ruszyć dłonią ani sztyletem.

-Twoja magia na, mnie nie działa, wiedźmo – ogromny wiedźmin drugą rękę złożył w znak Aksji. Ariadna straciła wzrok na kilka sekund i krzyknęła. Geralt zareagował szybko zbił nóż napastnika mieczem w dół, ten jednak miał dość siły, będąc cięższym od Białego Wilka, by pchnąć Foltesta w brzuch. W tamtej chwili do pomieszczenia wpadł zasapany Vernon Roche, a Ariadna an Craite odzyskała wzrok, Geralt leżał na ziemi powalony znakiem Aard, Foltest zataczał się pchnięty sztyletem w brzuch, a tajemniczy wiedźmin-mnich wyskakiwał przez okno. Roche zdążył jeszcze rzucić w niego nożem, ale zanim przedmiot doleciał to olbrzym wyskoczył. Królowa bez zastanowienia uklękła przy królu i szeptała zaklęcie diagnozujące. Vernon zapatrzony w tą scenę podał Geraltowi rękę, aby ten mógł wstać i tak obaj wpatrywali się w wykrwawiające się króla. Roche przeklinał siebie, tą wojnę i wszystkie istniejące rzeczy na świecie, które mogły mieć na to jakikolwiek wpływ.

-Idę po medyka – krzyknął kapitan.

-Nie – odpowiedziała Ariadna beznamiętnie. – Trafił idealnie w wątrobę, nic nie da się zrobić – kobieta rozdarła szatę męża w miejscu rany i ucisnęła. - Godzina maksymalnie dwie... – jej głos drżał, z całej siły powstrzymywała się od płaczu.

-Roche – odezwał się król, osłabionym głosem. – Potrzebuje pióro i pergamin, muszę coś spisać.

-Tak jest – nieugięty zawsze i pod każdym względem kapitan był na skraju płaczu. Od razu odwrócił się i poszedł wykonać zadanie.

-Nie – zaprotestowała wyraźnie Ariadna – nie możesz, musisz leżeć spokojnie, tak żebym mogła uciskać ranę, tylko to zahamuje...

-Kilka minut – król zakasłał krwią – różnicy nie zrobi.

Roche wrócił ze zwojem pergaminu i piórem. Ariadna podniosła głowę króla i ulokowała ją na swoich kolanach, cały czas uciskając ranę i magicznie uśmierzając ból.

Klątwa Białej Lilii || Iorweth vs. RocheUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum