XXII

70 2 1
                                    

Suzanne jeszcze jakiś czas rozmawiała z rodzicami, którzy w małym stopniu przybliżyli jej realia świata czarodziejów. Była to kropla w morzu wszystkiego czego jeszcze musiała się dowiedzieć, ale jednak jakiś początek. Siedziała na parapecie w opuszczonej klasie, a jej rodzice zajmowali krzesła w ławce obok niej.

- Profesor Dumbledore chce się z tobą widzieć - powiedziała Adelle, gdy White skończyły się już pytania - Wytłumaczy ci wszystko co będzie związane ze szkołą. Normalnie zaczynałabyś czwarty rok, ale w obecnej sytuacji będzie to wyglądało nieco inaczej.

Nastolatka ostatni raz omiotła spojrzeniem salę, chcąc zapamiętać każdy jej szczegół. Pomieszczenie zdawało się być nieużywane już od lat, na co wskazywała gruba warstwa kurzu, który uniósł się wraz z gwałtownym zeskoczeniem dziewczyny z parapetu. Ciemne, masywne okiennice hamowały przypływ światła, tworząc przyjemny, jak uważała Suzanne, półmrok. Na obdrapanych półkach stały ciężkie, stare pokryte warstwą kurzu księgi, których napisy lśniły złotem i srebrem. Dziewczyna miała ochotę zatopić się w nich na długie godziny, ale zdawała sobie sprawę, że nie ma teraz na to czasu.

- Chodźmy więc... - zachęciła ich gestem ręki, a oni ruszyli za nią wskazując jej droge.

Po kilku minutach marszu wśród zamkowych korytarzy poobwieszanych ruszającymi się obrazami, które już nie wprawiały Suzanne w stan ciężkiego szoku, stanęli przed wejściem do gabinetu dyrektora, którego niezmiennie pilnował gargulec. Daniel stanął na przeciwko swojej córki i spojrzał na nią ze smutnym uśmiechem na ustach.

- Niestety musimy się na razie pożegnać... - Adelle stanęła koło swojego męża, patrząc z nieukrywanym żalem na nastolatkę, którą kochała jak własną córkę - Pojedziemy na ulicę Pokątną zrobić twoje szkolne zakupy... - westchnęła ciężko - przyślemy ci je sowią pocztą, żebyś...- łzy pociekły kobiecie po policzkach, która od razu zgarnęła nastolatkę w swoje ramiona -Nie chce cię tu zostawiać aż do wakacji, jesteś jeszcze taka malutka...

- Mamo.. - zaczęła Suzanne, a kobieta ścisnęła ją jeszcze mocniej, gdy tym jednym słowem wszystkie jej obawy zostały rozwiane - Mamo, dusisz...- jęknęła i odetchnęła, gdy uścisk wokół niej poluzował się - Nie jestem małą dziewczynką, poradzę sobie - zapewniła swoją opiekunkę.

- Ale dorosła też nie jesteś - zaśmiał się Daniel i przytulił ją, całując na koniec w czoło.

- Masz do nas pisać codziennie - zarządziła kobieta, ale widząc karcące spojrzenie męża fuknęła zła - No dobrze dwa razy w tygodniu.

- Dobrze - wysiliła się na uśmiech.

- No zmykaj już..- powiedział dziwnie stłumionym głosem mężczyzna, a Suzanne mogła założyć się o swoją rękę, że zobaczyła kręcącą się łzę w jego oku - Musy-Świstusy...- podał hasło gargulcowi i ostatni raz spojrzał na córkę, która obróciła się już plecami, podziwiając po raz kolejny wyłaniające się schody.

Weszła na nie, uważniej przyglądając się kamiennemu posągowi i jego szczegółom. Zanim się obejrzała, stała już przed masywnymi dębowymi drzwiami z pozłacaną kołatką. Zapukała w nie, po chwili przemierzając ich próg, gdy usłyszała ciche "Proszę".

-Witaj Suzanne - Albus Dumbledore stał w oddali swojego gabinetu, trzymając w rękach grubą księgę, gdy ją zobaczył odłożył gruby tom i podszedł do niej.

Jego srebrzysta broda zamigototała, odbijając promienie słoneczne, a niebieskie oczy jarzyły się własnym blaskiem. Suzanne przeszedł nieprzyjemny dreszcz po kręgosłupie, czując jak spojrzenie czarodzieja prześwietla jej duszę.

-Dzień dobry, dyrektorze. Chciał Pan mnie widzieć... - powiedziała, będąc pod wrażeniem majestatu i autorytetu, który aż emanował z sylwetki i każdego gestu mężczyzny.

-Tak, usiądź proszę - wskazał jej krzesło, na którym usiadła z lekkim zawahaniem, czując się dosyć nieswojo sam na sam z dyrektorem. On jakby to widząc, uśmiechnął się do niej dobrotliwie, wyjmując z kieszeni cytrynowe dropsy - Dropsa? - zapytał, a dziewczyna od razu rozluźniła się, zagryzając wargę, żeby nie wybuchnąć śmiechem.

Zdecydowanie był to najdziwniejszy dyrektor, którego kiedykolwiek widziała. Przyjęła z małym uśmiechem słodycz, dziękując za to i rozglądajac się dyskretnie po pomeiszczniu.

-Chciałem cie widzieć, ponieważ musimy ustalić w jaki sposób będziesz odbywała swoje zajęcia. Normalnie zaczynałabys właśnie czwarty rok, ale sytuacja wygląda nieco inaczej. Ale spokojnie damy sobie z tym radę - powiedział, widząc jej niepewny wzrok - Jak już pewnie wiesz w naszej szkole uczniowie są dzielni na cztery domy - Suzanne pokiwała głową, gdyż jej rodzice wytłumaczyli jej pobieżnie wszystko - W takim razie.. - wstał ze swojego miejsca i ruszył ku wysokiej półce, na której znajdowała się wyniszczona stara tiara czarodzieja - Pora dowiedzieć się, do którego będziesz należeć. Zwykle nie ja się tym zajmuje, ale mówiąc prawde zawsze chciałem to zrobić - zachichotał cicho - Lepiej, żeby profesor McGonagall się o tym nie dowiedziała - rzucił jej znaczące spojrzenia.

-Ode mnie się tego nie dowie - zaśmiała się cicho, a postacie w portretach poruszyły się, wybudzając się z udawanego snu.

-Dobrze, więc czas na ceremonie przydziału! - powiedział swoim donośnym głosem, nakładając na jej głowę starą tiare, której szef rozerwał się nagle, a ona poruszyła się wybudzona.

-Ciekawe... - dziewczyna usłyszala głos w swojej głowie, którego na początku się wystraszyła, ale później z lekkim oporem zrozumiała, że mówi do niej nakrycie głowy, które ma na sobie - Interesujące.. - Suzanne już chciała zapytać co jest takiego interesującego, ale tiara już wykrzykiwała nazwę jednego z domów - Slytherin!

Zaciekawienie odbiło się również na twarzy Dumbledora, ale uśmiechnął się dobrotliwie, zabierając z jej głowy tiare, która już zaczynała opadać na jej oczy.

-Więc będziesz mieszkanką Slytherinu..-powiedział, popadajac w chwilowe zamyślenie - Twoim opiekunem będzie profesor Slughorn, nauczyciel Eliksirów.. - odłożył tiare na półkę z niezwykłą czcią i ponownie usiadł na swoim miejscu za biurkiem - Będziesz miała indywidualny tok nauczania, dodatkowo możesz uczestniczyć w zajęciach pierwszorocznych, jeśli chcesz. Po lekcjach, a także między nimi nauczyciele będą z tobą indywidualnie przerabiać tematy, z którymi ty wcześniej sama się zapoznasz. Wszystko ustalicie sobie indywidualnie, dobrze?

-Emm.. Tak - pokiwała niepewnie głową - Chyba wolałabym być też na zajęciach z pierwszorocznymi jeśli to nie problem.

-Oczywiście, że to nie problem, a jeśli nie masz żadnych pytań to pozwól, że ci kogoś przedstawię. Pokaże ci on co i jak robić - uśmiechnął się, kierując się do drzwi, na co Suzanne przekręciła się na krześle, obserwując ruchy dyrektora.

Suzanne White i Huncwoci Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz