II

232 10 4
                                    

Dziewczyna niepewnie rozglądnęła się dookoła siebie, a to co tam zobaczyła wprawiło ją w taki zachwyt, że od razu chciała to narysować. Tyle, że nie miała tak  silnej woli, aby choć na chwilę oderwać wzrok od tego miejsca.

Wyglądem przypominało peron, ale różnił się on całkowicie, tutaj nie było smętnych i wiecznie spieszących się gdzieś ludzi. Na tym peronie przewagę stanowili uśmiechnięci od uch do ucha młodzi ludzie, mniej więcej od 11 do 17  może 18 lat.

Panowała tutaj niezwykle przyjemna atmosfera, choć gdzieniegdzie można było dostrzec naburmuszone twarze i złośliwe miny. Suzanne stała jak oczarowana, a gdy zobaczyła lokomotywe odebrało jej mowę.

Potężna, masywna i dziwnie połyskująca maszyna otaczała się parą, która co chwilę z niej buchała. Na jej przodzie znajdował się herb, który był podzielony na cztery części, a na środku miał złotą, dużą literę "H".

Miejsce sprawiało wrażenie oderwanego od świata i tak samo zachowywała się Suzanne wpatrując się w widok roztaczający się przed nią.

Chciała się obrócić i sprawdzić jak wygląda wejście na ten peron, ponieważ nie była do końca pewna w jaki sposób się tu znalazła, ale ku jej zaskoczeniu zobaczyła tylko ścianę zbudowaną z cegieł, żadnego przejścia - nic.

Niepewnie zaczęła do niej podchodzić, ale gdy zobaczyła wyłaniających się z niej tak znanych jej chłopaków od razu zawróciła. Nigdy nie lubiła konfliktów, ale jeżeli ktoś przekroczył granicę, potrafiła się bronić.

Teraz postanowiła, że postara się ich uniknać, bo nie miała ochoty na kłótnie i zwracanie uwagi w szególności w tak zatłoczonym miejscu jak to. Wmieszała się w tłum i zaczęła szukać jakiegoś dobrego punktu obserwacyjnego, żeby zobaczyć którędy będzie mogła dostać się do wyjścia bez napotykania grupki chłopaków.

Jednak ku jej niezadowoleniu nie mogła niczego znaleźć, ponadto ludzie zaczęli powoli wchodzić i zajmować miejsca w pociągu, przez co była co rusz upominana, że wpada pod nogi i przeszkadza.

Szukała wyjścia, bo przecież nie mogła wsiąść do obcego pociągu, który nie wiadomo dokąd jedzie. Pragnęła zrozumieć czemu to miejsce jest tak dziwne i dlaczego nigdy nie słyszała o nim. Odkąd zobaczyła tabliczkę z niespotykanym numerem peronu zastanawiała się w jaki sposób się tu dostała.

Pamięta tylko jak została popchnięta na metalową barierkę, a potem nastała chwilowa ciemność i znalazła się w tym niesamowitym miejscu, bo to że było niezwykłe wiedziała już odkąd po raz pierwszy je ujrzała.

Emanowało blaskiem, który miał w sobie jakby nutkę magii. Suzanne została nim oczarowana od pierwszej chwili, ale nie mogła tak po prostu wsiąść do obcego pociągu, choć w głębi duszy właśnie tego chciała najbardziej. Coś ją ciągnęło do niego, sama nie wiedziała co to było, może tajemniczość i niezwykłe okoliczności dostania się na peron.

Widząc, że znana jej grupka wchodzi do maszyny, zaczęła kierować się w stronę, z której przyszła, ale niespodziewanie została wepchnięta do środka przez jakąś starszą panią, która miała na sobie bardzo dziwny strój.

Składał się on z dziwacznej szaty w kolorze świeżych malin i kapelusza podobnego do tych, które Suzanne pamiętała z bajek o czarownicach. Tyle , że kobieta wyglądała na bardzo życzliwą, a nie złą i upiorną postać, co potwierdziły jej późniejsze słowa.

-Wsiadaj już kochanie, bo ci pociąg ucieknie, a założę się, że tego byś nie chciała.

-Ale chwileczkę, ja...

-Nie martw się, ja też się stresowałam i nie wiedziałam gdzie wsiadać na początku. - przerwała jej starsza kobieta i posłała uśmiech.

-Nie, to pomyłka, ja... - tym razem dziewczynie przerwał gruby, basowy, męski głos oznajmiający, że już czas wsiadać.

Wszyscy jak na zawołanie weszli do pociągu i odsunęli się od drzwiczek, aby te mogły się zamknąć. Suzanne czuła się uwięziona i obca wśród tych wszystkich ludzi mimo, że wiekiem byli jej podobni.

Nie starała się otworzyć drzwi pociągu, bo wiedziała, że robiąc to skupiłaby na sobie spojrzenia wszystkich obecnych w tej maszynie ktora zaczęła powoli ruszać.

Gdy nastolatkowie zaczęli machać na pożegnanie swoim opiekunom, Suzanne wymknęła się z tego zgiełku i jako pierwsza odeszła szukając  wolnego przedziału. Jednak nie było to takie łatwe jak jej się na początku wydawało, bo po przejściu kilkunastu metrów zorientowała się, że ci którzy machali na pożegnanie, to tak naprawdę tylko malutka cząstka tego ilu ich naprawdę znajdowało się w pociągu.

Dziewczyna powoli zaczęła tracić nadzieję na znalezienie swojego cichego kąta, aż nagle ku jej zdziwieniu, prawie przy samym końcu wagonów znalazła całkowicie pusty przedział. Trochę ją to zdziwiło, bo wszędzie było pozajmowane, ale czym prędzej weszła do niego zamykając za sobą drzwiczki i zasłaniając roletę.

Ułożyła się na siedzeniach jak do spania i poczęła rozmyślać nad swoim losem. Przecież ona nawet nie wiedziała dokąd jedzie, a ponadto zastanowiającym faktem było to, że w pociągu znajdowali się praktycznie sami nastolatkowie.

W jej głowie zaczęły się snuć coraz to dziwniejsze scenariusze i domysły na temat miejsca docelowego tej podróży. W końcu doszła do wniosku, że musi jechać do jakiejś szkoły z internatem. Im więcej się nad tym zastanawiała, tym bardziej ta opcja wydawała się jej prawidłowa.

Znużona tym całym szaleństwem dzisiejszego dnia przymknęła lekko powieki i odleciała do krainy, w której nie było zmartwień, ludzi wrogo do niej nastawionych po tylko jednym spojrzeniu.

Nigdy nie lubiła oceniania ludzi po okładce, to że ktoś inaczej się ubierał bądź zachowywał nie stanowiło dla niej nigdy przeszkody do nawiązania kontaktu. Tyle, że po przejściach ze szkoły nie za bardzo lubiła poznawać nowych ludzi.

Miała koleżanki i kolegów, ale nigdy nie odkryła się przed nimi całkowicie, nie powiedziała o swoich prawdziwych odczuciach. Kiedyś, gdy była mała charakteryzowała ją wielka otwartość i szczerość w stosunku do innych. Jednak stając się coraz starszą i ciągle utrzymując swoje poglądy na temat świata i tego co widziała jako dziecko przestała być traktowana tak poblażliwe.

Bo przecież wcześniej to były zwykłe wymysły i poniesienia wyobraźni małego człowieka, ale później gdy nadal nie chciała zmienić swoich poglądów ludzie zaczęli uważać ją jako tą inną i nienormalną, która nie umie wyznaczyć granicy swoim wymysłom.

I być może rzeczywiście była inna, ale czy to jest powód do odtrącania i gnębienia? Właśnie przez tak zacofanych ludzi stała się zamknięta w sobie, ale jej zdolności aktorskie i to, że nikomu nie dała się do końca poznać pozwoliły jej zasmakować swoją odmienność.

Sobą potrafiła być tylko gdy była sama, zamknięta w pokoju u góry w domu swojej cioci. Tylko tam pozwalała sobie na odpłynięcie i chwilowe zdjęcie maski, którą zakładała codzienne. Nawet jej rodzice nie zdawali sobie z tego sprawy. Nikt nie znał jej uczuć.

Suzanne White i Huncwoci Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu