VI

141 8 0
                                    

Rozmowę, toczącą się między chłopakami, a Suzanne przerwało wejście, choć lepiej to określić jako wpadnięcie do przedziału dwóch dziewczyn. Pierwsza z nich miała burzę pięknych, ognistych włosów i duże zielone oczy, które w tym momencie wyrażały wściekłość.

Druga z nich, stojąca nieco z tyłu, zdawała się robić wrażenie jakby wcale nie chciała tu być. Obie dziewczyny widząc skuloną na siedzeniu Suzanne z lekko  opuchniętymi oczami i zaczerwienionymi policzkami.

-Co wy żeście jej najlepszego zrobili?! - ognistowłosa zdawała się nie brać pod uwagę tego, że dziewczyna potrafi mówić.

-Hej, Evans. Ślicznie wyglądasz, gdy się złościsz. - James jak na zawołanie przybrał, według niego, uwodzicielską pozę.

Zielonooka uderzyła się otwartą dłonią w czoło i westchnęła ciężko. Nie mogła uwierzyć, że Potter w takiej sytuacji potrafi próbować ją poderwać.

Suzanne poczuła się dosyć nieswojo w tej sytuacji, więc postanowiła się stamtąd ulotnić, jednak nie potrafiła zamaskować uśmiechu, który cisnął jej się na usta po wypowiedzi Jamesa.

W ten oto właśnie sposób, zwróciła na siebie uwagę wszystkich lekko parskając śmiechem. Nie wątpiła w to, że między Jamesem a nowo przybyłą dziewczyną coś jest, choć tamta się przed tym broniła.

Lekko podniosła się z siedzenia nadal nie umiejąc zapanować nad swoją mimiką i skierowała się do wyjścia. Syriusz widząc to stanął przed nią i zagrodził jej drogę.

-A ty gdzie się wybierasz? Nie uważasz, że powinniśmy sobie co nieco wyjaśnić? - widać było, że Black czuł się urażony.

Mimo wszystko polubił tę szatynkę, a myśl o tym, że ona mogła ich zwyczajnie oszukać niesamowicie go zabolała, choć myślał, że coś takiego nie może mieć miejsca.

Remus do tej pory intensywnie myślący nad dziwnym zachowaniem Suzanne, postanowił najpierw załatwić sprawę z dziewczynami, bo widział, że White nie miała zamiaru się otwierać przy obcych.

Zadziwiające było to, że oni znali się dopiero dziesięć minut, a już potrafili czytać z siebie jak z otwartej księgi, chociaż Suzanne bardzo się starałaś pilnować. Jednak nie wychodziło to jej przy chłopakach.

Po raz pierwszy nie założyła tej maski, w której pokazywała się światu, a czasami nawet rodzicom. Otwarła się od razu, co ją przeraziło, bo nie chciała znowu przeżywać tego samego co w podstawówce i gimnazjum.

-Dobra, Syriusz siadaj. Lili, Dorcas o co chodzi? - Remus westchnął ciężko, chciał jak najszybciej porozmawiać z Suzanne, a dziewczyny skutecznie mu to uniemożliwiały.

-O co chodzi?! Ty się mnie jeszcze pytasz o co chodzi?! Moglibyście wreszcie dorosnąć. Jestem jeszcze w stanie zrozumieć bomby dymne, ale szczur? Opamiętajcie się wreszcie. W dodatku Severus ma różowe włosy i nie chce ze mną rozmawiać, a to wyłącznie wasza wina. Macie go przeprosić. - Lili wyrzucała z siebie słowa jak torpeda.

Chłopaki starali się zatrzymać uśmiechy cisnące się im na usta, ale duma rozpierała ich wzdłuż i wszerz. Wyprostowali się lekko i wypięli dumnie pierś do przodu. Suzanne nie mogła już kryć rozbawienia, prawie zapomniała przy nich o całym źle dzisiejszego dnia.

-Jesteście skończonymi idiotami! - ruda zdawała się nie zauważać Suzanne, a tym bardziej jej reakcji dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że White ją obserwuje, ale wtedy dziewczyna przybrała już swoją maskę.

-Część. A tobie co zrobili? - zapytała zrezygnowana Lili. - Masz opuchnięte oczy. - dodała widząc nieme pytanie.

-Nic wielkiego, tylko urzekli swoją głupotą. - Suzanne uśmiechnęła się do rudej i błagała w myślach, żeby ta nie pytała o nic więcej.

Jednak dzisiejszy dzień zdawał się w ogóle nie być łaskawy dla niej, a już tym bardziej nie chciał wysłuchiwać jej próśb. Tym razem odezwała się Dorcas nagle zainteresowana sytuacją.

-Dlatego płakałaś? Proszę cię nie miej nas za głupie.

-Nigdy bym tak nawet nie pomyślała. Suzanne White. - dziewczyna chciała w ten sposób odejść od niewygodnego dla niej tematu.

-Dorcas Meadows. - brunetka z brązowymi oczami lekko uśmiechnęła się do niej.

-Lili Evans. - ognistowłosa zdawała się lekko uspokoić.

Nagle w głowie Jamesa wykiełkował, według niego, cudowny pomysł. Stwierdził, że może dziewczyny będą w stanie pomóc im w sprawie Suzanne, a skoro zaczęły się dogadywać to uznał, że można go wcielić w życie od razu.

-Właściwie dziewczyny, mogłybyście nam pomóc. Mamy pewien problem, słyszałyście kiedyś może o... - Suzanne jakby przeczuwając co zaraz może się stać przerwała Potterowi.

-Jesli powiesz jeszcze jedno słowo to wywalę cię z tego pociągu i nikt mnie nie powstrzyma.

-Ja to ci nawet pomogę. - odezwał się Syriusz z wielkim uśmiechem.

Wszystkim od razu poprawił się humor, a dziewczyny zapomniały już po co tu przyszły. Weszły do wagonu i zaczęły luźno rozmawiać z chłopakami. Suzanne na chwilę wyłączyła się i odleciała daleko sowimi myślami.

Wiedziała, że James chciał jej pomóc, ale postanowiła z nim później porozmawiać i uświadomić go, że nie może tak robić. Skraciła się w myślach za to, że już planowała przyszłość, a przecież jeszcze parę godzin lub minut, a jej już z nimi nie będzie.

Ten dzień zostanie tylko wspomnieniem, a ona wróci do Londynu i dalej będzie wiodła swoje życie za maską. Posmutnuała gwałtownie, tu było jej dobrze. Mogła nawet zaryzykować stwierdzenie, że może znalazłaby tu nareszcie przyjaciół i się przed nimi otworzyła.
Z jej rozmyślań wyrwał ją głos Lili.

-No dobra, my się już zbieramy. Ubierzcie czarne szaty za jakieś dziesięć minut powinniśmy być w Hogwarcie. Miło cie było poznać, Suzanne. Mam nadzieję, że jeszcze się kiedyś spotkamy.

W czasie gdy reszta towarzystwa się żegnała, w głowie White huczało pełno pytań. Jaki Hogwart, jakie czarne szaty? Musiała się stamtąd wydostać, natychmiast.
Kierując się do wyjścia z przedziału, zatrzymał ją głos Remusa.

-Dokąd się wybierasz?

-Em.. Ja muszę na chwilę iść tam. - wskazałq ręka za siebie, ale gdy zorientowała się, że wskazuję na szybę skierowała dłoń na przejście wagonu przed sobą i uśmiechnęła się niewinnie, uciekając od chłopaków.

Suzanne White i Huncwoci Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin