There's nothing holding me back

284 20 4
                                    

Hejka, wakacje właśnie się kończą, a ja przybywam do was z nowym rozdziałem, żeby osłodzić wam trochę ostatnie dni wolności. Miłego czytanka!

Przez parę kolejnych dni wszystko toczy się w ten sam sposób co przed moją dziwaczną rozmową z Shawnem. Sam rozmówca zachowuje się zupełnie jakby ona nie miała miejsca, nawet wtedy, gdy próbuje go podpytać o co mu wtedy chodziło. Udaje, że nie ma pojęcia o co chodzi. W pewnym momencie zaczynam poważnie zastanawiać się czy sama sobie tego nie wymyśliłam. Jednym dowodem przypominającym mi o prawdziwości tego wydarzenia są wciąż stojące na podłodze mojego pokoju obrazy. 

We got demons Demons stuck inside our blood Yeah we've got drugs inside our heart Yeah we eat the mud to be free ~ moja komórka zaczyna wiborwać, a Loic powiadamia mnie, że ktoś próbuje się do mnie dodzwonić.

Po omacku wymacuje telefon i przeciągam palcem po ekranie, odbierając bez patrzenia na wyświetlacz.

- Rachel, żyjesz jeszcze?

Natychmiast rozpoznaje rozbawiony głos Jacka. Z naszej osiedlowej paczki, on zawsze najbardziej ze mną trzymał. Robi mi się trochę cieplej na sercu ze świadomością, że za mną zatęsknił.

- Wiesz, wczoraj wpadłam pod samochód, więc spóźniłeś się o dwadzieścia osiem godzin, jeśli chciałeś pogadać ze mną za życia - odpowiadam bez namysłu.

Jack śmieje się z mojego małego żarciku i nie owijając dłużej w bawełnę oferuje, że przyjedzie po mnie za kwadrans. Nie mając dużego wyboru, zwlekam się więc z łóżka i zaczynam ogarniać. Wolę być na dole nim przyjedzie, bo znając jego brak cierpliwości wparuje po mnie na górę. A jako, że moje relacje z bratem się nie zmieniły, pewnie zrobiła by się z tego niezła scena. W końcu Jack powinien być lojalny jemu i Shawnowi i nie utrzymywać ze mną żadnych relacji. Zgarniam ostatnie rzeczy, krzyczę, że wychodzę i pośpiesznie zatrzaskuje drzwi, nim któryś zapyta gdzie się wybieram. Wybiegam z klatki, akurat w tym samym momencie, gdy audi Jacka się pod nią zatrzymuje. Wskakuje więc na przednie siedzenie i uśmiecham szeroko, widząc jego rozbawioną minę, przez mój pośpiech.

- Wiesz, ja też tęskniłem, ale nie musiałaś się tak spieszyć - dogryza mi żartobliwie.

Sam jednak wbrew swoim słowom, dodaje gazu i pośpiesznie wyjeżdża z osiedla. On również woli uniknąć spiny z Ethanem.

- Dobra tam, gdzie mnie zabierasz?

W odpowiedzi dostaje jedynie tajemniczy uśmieszek i pogłośnienie muzyki. Wiem, że Jack uwielbia tajemnice, nawet te malutkie, więc cierpliwie czekam, aż dojedziemy na miejsce. Okazuje się, że tym razem postawił na White Heart. Kawiarenkę mieszczącą się na przeciwko Queen Street. Daje mu się poprowadzić do stolika w głębi i siadam na siedzisku z poduszkami, opierając się o okno za sobą. On zaś rusza do kasy, żeby nam coś zamówić. To taka nasza mała gra. Jack wymyśla miejsce, a potem zgaduje co miała bym ochotę zjeść czy wypić. Po całym spotkaniu ja przydzielam mu punty, na ile mu to wszystko wyszło. Kiedyś obawiałam się, że ma nadzieję na coś więcej niż przyjaźń z mojej strony, ale zapewnił mnie, że jedynie mnie wykorzystuje, by potem dobrze wypadać na randkach. Wybuchłam wtedy śmiechem, nie mogąc pojąć jego toku myślenia, ale koniec końców trochę go podszkoliłam. Choć teraz nie jestem pewna czy to był taki dobry pomysł, biorąc pod uwagę z jaką szybkością zmienia panienki. 

- Szarlotka na ciepło z lodami i bitą śmietaną i chai latte najmniej słodkie z asortymentu - oświadcza zadowolony z siebie, kiedy wraca do mnie do stolika.

Ślinka zaczyna mi cieknąć na same wyobrażenie tych pyszności, ale...

- Bezpieczny wybór, taki na który zawsze mam ochotę - kwituje z rozbawionym uśmiechem.

Tatuaż | Shawn MendesWhere stories live. Discover now