Rozdział 45

832 78 39
                                    


Nigdy nie miałem na tyle odwagi by powiedzieć Ci, ile znaczyła dla mnie każda chwila, spędzona w twojej obecności. Wolałem za to udawać, że jesteś mi tak samo obojętny jak inni ludzie.

Nigdy też nie doceniłem twojej wytrwałości, tego jaki potrafiłeś być silny.

Bo ty Marku nie walczyłeś tylko z You tubem, TVN-em, czy z hejterami, ale też walczyłeś ze sobą.

Widziałem to. Widziałem, kiedy nocami szedłem do łazienki, a z pokoju, w którym spałeś sączyła się przez drzwi wąska stróżka światła. Lecz wtedy, jeszcze nie zdawałem sobie sprawy z tego co widzę. Dopiero pewnej nocy, tak po prostu, ze zwykłej ciekawości, co ty robisz po nocach, uchyliłem delikatnie drzwi do twojego pokoju.

Wiesz doskonale co zobaczyłem. Zobaczyłem ciebie, trzymającego w dłoniach telefon, a na twoich policzkach lśniły jakieś smugi, mokre smugi. Zrozumiałem, doszło do mnie, że co noc od utworzenia kanału czytasz te komentarze, czytasz te hejty, i poczułem, że coś się we mnie łamie. Nie licząc tych wszystkich okrutnych obelg pod filmikami, przecież byłeś też nie raz głównym wątkiem wielu stron internetowych, w których cię obrażano. To też czytałeś, a mimo tego, co rano witałeś mnie z uśmiechem. Nocami walka ze sobą, żeby się nie zajebać, żeby żyć, a z samego rana śliczna maska jeszcze śliczniejszego chłopaka...

Dzień w dzień, udawałeś, próbowałeś udawać, że wszystko jest okey, że wcale te wpisy Cię nie dotknęły, że spowodowały Ci bólu, nie wywołały łez...

Nie chciałeś pomocy. Nie chciałeś o tym rozmawiać. Myślałeś, że jestem tak zajęty sobą, że nie dostrzegę tego jak bardzo cierpisz. Ale widzisz Marku, ja od początku wiedziałem...

A mimo tego jak skończony debil, bałem się podejść, bałem podać ci dłoń, i pomóc wstać, i pomóc jakoś podnieść się na duchu. W dodatku prześladowała mnie myśl, że kiedy będę chcieć Ci pomóc, ty moją pomoc odtrącisz, a ja się tylko ośmieszę.

Jest mi wstyd. Okropne wstyd, że tak myślałem. Bo byłem w twoich oczach silniejszy, byłem tym który powinien na każdy twój upadek, od razu reagować, a nie czekać i patrzeć, z nadzieją że sam się podniesiesz. Ty chciałeś widzieć we mnie wsparcie, ale ja nie umiałem ci go okazać...

Dlatego Marku, chce uświadomić ci, że kiedy ty sam już w siebie nie wierzyłeś, ja wciąż miałem nadzieje, że jednak nie zrezygnujesz, że ty taki nie jesteś, nie jesteś w stanie się poddać.

Kruszel, zrozum to, ty jesteś niepowtarzalny.

Jesteś kimś, kto biorąc w swoje drobne rączki mój świat, umiał załatać w nim wszystkie dziury, naprawić wszystkie szkody wyrządzone przez życie, wyrzucić ze mnie wszystko złe myśli chociaż na chwile. Spowodować, że choć na sekundę pozbędę się wszystkich lęków, strachów. A swoim uśmiechem nadawałeś mu barw. Kolorowałeś go magicznymi kredkami na błękitno i żółto, po czym kiedy choć po części udało ci się mnie posklejać, śmiałeś się, co koiło resztki mojego bólu.  

Byłeś moim wyjątkiem. Moim...

Wyjątkiem, tak bardzo różniącym się od reszty świta, że kiedy widywałem cię co rano, nie raz myślałem, że musisz pochodzić nie z tej planety. Bo powiedz mi, jakim cudem kiedy moje serce zalewał smutek, na twój widok chciało mi się uśmiechać, no jak? Ta twoja odrębność, Twoja inność Marku do innych ludzi, była czymś tak bardzo niesamowitym, że z czasem zacząłem ją w Tobie kochać...

I to właśnie dla takiego kogoś jak Ty, jak chciałem pokonywać największe trudności, bo wierzyłem, że dla ciebie warto.

Nadal w to wierze. Tylko, że teraz przede mną stoją inne przeszkody, niż kiedy Ty byłeś tuż obok mnie. Bo widzisz, teraz każdy dzień jest dla mnie walką, walką z sobą samym. A jednym powodem dla którego nie chce się poddać,chce rano wstać z łóżka, i podjąć starania by dojść do siebie, jesteś właśnie Ty Marku. To właśnie, przez myśl, że ktoś taki jak Ty, wiąż czeka na mój powrót, wciąż podejmuje walkę z przeszkodami jakie nieustanie los stawia przede mną.

Zapomniałem się pożegnać  [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz