Rozdział 36

786 65 24
                                    

Po tym wszystkim co się wydarzyło tamtego poranka, przez kolejne cztery tygodnie z Flasem nie poruszaliśmy już więcej tematu Łukasza. Po tym jak zalewając stół łzami, z łamiącym się głosem, otworzyłem swoje zranione serce przed Kubą, chłopak podszedł do mnie i ujmując moja twarz, powiedział bardzo delikatnie, ale za razem też stanowczo:

-Proszę cię, otrzyj te oczy i mi zaufaj. Twój płacz, nie sprawi, że on wróci. Trzeba czekać. Czekać i żyć. A teraz wstawaj, jedziesz ze mną.

Po tych słowach zebrałem się, ocierając jeszcze mokre od łez oczy, i kilkakrotnie pociągając nosem. Przez cała drogę Kuba nie chciał mi zdradzić miejsca do którego mieliśmy się udać, ale i tak dość szybko się zorientowałem, gdyż mijaliśmy te same ulice, które z Łukaszem pokonywałem nie raz...

Przez kilka kolejnych dni, codziennie rano wstawałem bardzo wcześnie, jechałem z Kubą do Stargardu, gdzie chłopak znalazł mi robotę. Taką abym na pewno nie miał szans się w niej nudzić. Takie zajęcie, bym codziennie wieczorem wracał padnięty do domu nawet nie myśląc o tym, że jeszcze kilka dni temu chciałem szukać bruneta. Nie miałem po prostu na to czasu. Wspaniałomyślny Kubuś załatwił mi praktyki w jakimś warsztacie samochodowym, wiedząc doskonale, że chodziłem do techników technologi cyfrowych, i przez to już kila razy miałem lekcje w takim miejscu. Jego kumpel prowadził dość spory interes, więc bez większych problemów szybko znalazłem sobie miejsce w jego firmie.

Kuba oczywiście nie siedział przy mnie i mnie nie pilnował.Rano podwoził mnie do pracy, żeby pod wieczór razem ze mną wracać do Szczecina. Kilka razy zapytałem się go, co robi, gdy ja całymi dniami przesiaduje w warsztacie.Ale on albo odpowiadał mi, coś w rodzaju,, nagrywam piosenki'', albo po prostu zbywał moje pytania, podgłaśniając głośniej muzykę lecącą w radiu.

Tak minęło te kilkanaście krótkich dni, i długich nocy, podczas których nie umiały pozostawić mnie w spokoju koszmary, ciągle mnie nękające. Były moim okropnym utrapieniem, gdyż zawsze potem w robocie, śmiali się ze mnie, że znowu wyglądam jak trup, że zarywam nocki. Ale mi do śmiechu nie było. Codziennie rano budząc się cały zlany łzami, musiałem szybko się ogarniać, żeby przypadkiem tych śladów na policzkach nie zobaczył Kuba.

Czasami, na przykład w weekendy, albo piątkowe wieczory, Kubańczyk lubił wyciągać mnie na miasto. W sumie siedząc w huku, pośród jego nawalonych kumpli, nie umiałem za dużo myśleć, gdyż po prostu sytuacja się do tego nie nadawała. Te chore wypady w sumie też wychodziły mi na dobre, bo nie musiałem zadręczać swojego umysły wspomnieniami o chłopaku, którego może to i bardzo okrutne, ale już powoli zapominałem. Przynajmniej tak wyglądało to w oczach Kuby. Nie musiał przez te kilka tygodni oglądać mnie zaryczanego. Normalnie jadłem, nie upijałem się, nie próbowałem odzyskać telefonu, co jak mu się wydawało sprawiało, że czułem się lepiej. A ja tak naprawdę, to z dnia na dzień czułem się tylko gorzej...

Nie miałem telefonu, gdyż jak to obiecał mi Kuba, zabrał mi go już drugiego dnia, po naszej dość przykrej rozmowie. Wiem, że to zabrzmi trochę nierealistycznie, patrząc na osobę jaką byłem ale nie miałem wogule dostępu do internetu. Żyłem jak wyrwany z rzeczywistości. Od prawie trzech lat, moim światem, moją rzeczywistością, był internet, był You tub, którego przecież byłem królem. Ale no cóż, wszystko co piękne, musi się w końcu skończył. Tak samo jak moja kariera na tej platformie. Z tego jedynie co mi gadali ziomki z pracy, naśmiewając się czasami, że pracuje z nimi sam Lord Kruszwil, to obecnie najpopularniejszym fejmem cieszy się kanał Friza. Hah, słysząc te docinki, przypomniałem sobie, jak kiedyś pisząc właśnie moim byłym fanom na społeczności, że ciekawe co będą oglądać jak odejdziemy, bo jak wtedy przewidziałem to pozostanie im tylko oglądanie basenu pełnego kisielu. Hah, i właśnie taki kontent zaczął królować po moim, jak i Kamerzysty odejściu. Wiem, że możecie powiedzieć, że sam nie mam się z czego śmiać, gdyż jak jeszcze działałem na tej platformie, to nie miałem dużo lepszych pomysłów na filmiki. O Kamerzyście i jego udawaniu biedaka, już nie wspominając. Wielu z was, nie raz z tego co czytałem, nie wyobrażało sobie You tuba bez nas. Po tych naszych całych krzywych akcjach z TVN na przykład, szczerych wpisach na społeczności, gdzie pisałem, że będę zmuszony wraz z Workiem opuścić You tuba, ze względu na to, co on odpierdala, wielu z was pisało abyśmy się nie poddawali, abyśmy nie odchodzili. Te komentarze, te słowa były jednym z niewielu powodów, dla których nie umiałbym zrezygnować z nagrywania tych pojebanych filmów.

Wiedziałem też, że nawet jakbyśmy wtedy odeszli, to znając osoby jakie nas oglądały, pojawiało by się też setki komentarzy osób, które świętowały by ze względu, że odeszliśmy, że największe raki internetu znikły.

Mimo wszystko, kochałem to co robiłem. Przez co jeszcze trudniej, było mi się rozstać z dawnym życiem. Uwielbiałem swoich fanów, uwielbiałem nagrywać. Spotykanie osób na ulicy dla których byłem kimś więcej niż tylko zepsutym dzieciakiem, na początku było dla mnie trochę uciążliwe. Byłem antyspołecznym, zagubionym 17-latkiem. Ciężko było się przyzwyczaić do tego, że na każdym kroku gdzie tylko nie wyjdę będę proszony o zdjęcie. Ale spoko, po wielu rozmowach z Łukaszem,że wiedziałem na co się pisze, dało się do tego nawet przyzwyczaić. I przede wszystkim, pokochać to, że się jest tak popularnym, i że nawet, hah o tobie w telewizji gadają.Szkoda tylko, że przedstawiając w negatywny sposób. Ale cóż, za kolorowo to ja nigdy w życiu nie miałem..

Po kolejnych kilku godzinach spędzonych przy samochodach, słuchającym nie zbyt miłych docinek tych frajerów, usiadłem w końcu, na siedzeniu pasażera obok kierowcy. Obok Kuby.

-Dzisiaj mamy piąteczek Mareczku! A wiesz co to oznacza? Kurwa, gruba impra przed nami!- zamykając drzwi, i zapalając samochód Kuba udarł mi się wprost do ucha.

Pokręciłem tylko zrezygnowany głową, nic nie odpowiadając. Oczywiście, że gdybym wtedy zaczął narzekać na zmęczenie,na chęć snu, i chwile odpoczynku po tym zapierdalaniu w robocie, to oberwałbym ładnie od Kuby. Więc wiedząc, jak się skończy moje mamranie, nawet nie podjąłem tematu spokojnego spędzenia tego wieczoru.

Ale najpierw, przed wyjściem do klubu trzeba było się przyszykować. Tak przynajmniej było w przypadku Kuby, który bez wzięcia prysznica, ubrania się w markowe ciuszki, i wyperfumowaniu się drogim perfumami od stup do głowy, nie umiał wyjść na miasto. Kiedy on to wszystko robił, ja najzwyczajniej w świecie, przebrałem się w ubrania, nie śmierdzące wszystkim olejami, smarowidłami, używanymi w warsztacie. I po wzięciu krótkiego prysznica, czekałem na niego, aż będzie gotowy. I tego wieczoru, było podobnie, z tym tylko wyjątkiem, że może to i głupie, ale pierwszy raz od dłuższego czasu miałem jakieś złe przeczucie, jakaś część mnie mówiła, żebym akurat tej nocy został w domu, i grzecznie udał się spać.

Olałem to. Zagłuszyłem ten głos w mojej głowie, popijając jeszcze przed wyjściem z mieszkania trochę alkoholu, pierwszego lepszego jaki wpadł mi w ręce. Lecz zrobiłem to tak, żeby przypadkiem Kuba niczego nie zobaczył, gdyż widząc, że pije mógłby sobie coś pomyśleć. A patrząc, na to że nawet w klubach moje usta nie tykały żadnych napoi wysokoprocentowych, to rzeczywiście mogło by podejrzanie wyglądać. A ja tylko chciałem nie słyszeć, tego czegoś, co odkąd wszedłem do domu, mówiło mi żeby go już dziś nie opuszczał.

Chcę wam jeszcze tylko powiedzieć, że zlewając wtedy te głosy, zlałem znowu swojego stróża, który chyba wiedział co się wydarzy tej nocy. Tego feralnego wyjścia do klubu...



Zapomniałem się pożegnać  [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz