Rozdział 24

904 77 9
                                    

To miało być samobójstwo.

Śmierć, której tak naprawdę chyba byłem przeznaczony.

Ale wy naprawdę myślicie, że ja tego chciałem?

Myślicie, że naprawdę chciałem odebrać sobie życie?

Jeżeli tak, to...macie rację.

W tamtej chwili czułem się, jakbym był już martwy. Martwy od środka, mimo tego, iż żyłem bo w końcu oddychałem, a moje serce prawidłowo działało. Mój mały świat, zaczął się walić, kiedy te trzy tygodnie temu, kilkaset godzin wstecz, obudziłem się, zdając sobie sprawę, że jego już nie ma. Tak, to właśnie wtedy, zacząłem powoli się zatracać. Gubić się w rzeczywistości. Gubić się w uczuciach, emocjach...

Ten sznurek, oprócz tego, że mógł mi przynieś ukojenie na cały mój ból, którego już w sobie nie mieściłem, przytargał ze sobą wspomnienie. Wspomnienie tamtego zimnego popołudnia, wieczoru. Był to filmik o bananach, o idiotach, którzy za kilka stówek zgodzili się pobiegać półnago po lesie, by zbierać owoce poprzywiązywane do linek. Jedna z nich właśnie spoczywała w mojej dłoni. I ją kurwa upaprałem czarno czerwoną mazią...

Tamtego dnia, kiedy powstawał materiał, który później wykorzystała stacja TVN by mnie i Łukasza obrazić w swoim materiale o patologicznych Youtuberach, gdy już zapłaciliśmy chłopakom za udział itd, Łukasz poprosił mnie o to bym przy nim posiedział. Posiedział, kiedy on będzie montował ten filmik. Pamiętam, że bardzo mu się spieszyło, żeby jak najszybciej mieć to za sobą. A dlaczego? Bo kolnego dnia chciał mnie zabrać do restauracji, o czym nie wiedziałem, bo to była niespodzianka. Jedna z najpiękniejszych niespodzianek, jakie mi zrobił podczas naszej pojebanej relacji.

Tamte popołudnie, było trochę inne od wszystkich pozostałych. Jak zawsze Łukasz zasiadł za swoim stanowiskiem do montowania, a ja przysuwając fotel zasiadłem tuż koło niego. Na początku myślałem, że będzie mi się mega nudziło, bo co w końcu mogłem robić, kiedy chłopak będzie wciągnięty w montowanie. Nie chciałem mu przeszkadzać.

Przez pierwszą godzinę brunet grzecznie montował film, a ja grzecznie przeglądałem swoje konta społecznościowe. Po tym czasie Wawrzyniak zaczął ze mną rozmowę i poprosił abym zrobił nam dwa kubki kakała. Mówił, że przy nim będzie nam lepiej się rozmawiało. Posłusznie zrobiłem mu ten jego ukochany napój. Zabawne trochę, bo mimo moich starać chłopak upił tylko dwa łyki. Ja ani jednego...

-To o czym pogadamy? Cio? A tak w ogolę to tobie to nie będzie przeszkadzać?- pytałem, mając w dłoniach gorący kubek, który ogrzewał moje zmarznięte ręce.

-Hmm, raczej nie... a tak właściwie to bardzo mi brakuje naszych rozmów, takich wiesz, tylko we dwójkę. Cały czas po domu się ktoś kręci, jak nie Tomek, to Oskar i tak w kółko...- powiedział, upijając pierwszy łyk gorącego napoju, aż się zdziwiłem gdyż nawet się nie skrzywił.

- Mam rozumieć, że czeka nas szczera pogaducha? No spoko, mi pasuje...

-No i kurwa zajebiście. – gdy to powiedział, przechyliłem głowę, i mrożąc oczy uśmiechnąłem się. Kochałem te jego teksty...

-Wiesz, co ci powiem...- naśladując mnie, również przechylił głowę ale w drugą stronę. Nawet nie chce myśleć jak to musiało komicznie wyglądać.

-Noo zaskocz mnie czymś Łukaszku...

-No dobra sam chciałeś! Bo uważam, że powinieneś częściej się uśmiechać!- powiedział, na jednym wdechu, tak jakby się bał, że te słowa mogą coś zepsuć czy coś.

Oczywiście, gdy to usłyszałem nie pohamowałem się i uśmiechając się, spowodowałem taką samą reakcję bruneta.

-Hah, a to dlaczego? - zapytałem, przygryzając wargę i obracając fotel tak, że byliśmy na przeciwko siebie a nasze kolana się stykały.

-Jak by ci to powiedzieć, żeby nie zabrzmiało to źle... Hmm, no... no bo...

Mimo tego, iż byliśmy na przeciwko siebie, kiedy mówił, nie patrzył się na mnie. Głowę miał spuszczoną, i robiąc okrężne ślady, drapał się po udzie.

- Bo? - moja dłoń sama pokierowała się w stronę jego buzi. Palcami prawej dłoni delikatnie ująłem jego brodę i pokierowałem ją w górę, tak abym jego oczy mogły się spotkać z moimi.

Ponownie powtórzyłem to samo pytanie.

-Bo...kocham twój uśmiech. Gdy ty się uśmiechasz, to i mi się chce śmiać. Powiedz mi czy to jest normalne? Czy to jest normalne, że... że, jesteś dla nie taki ważny? Przecież...jesteś tylko moim przyjacielem.

Zamilkłem a moja dłoń wróciła na swoje miejsce. Mój uśmiech powoli znikał, z czasem kiedy mówił. Oczywiście, że to n i e było normalne. Wiedziałem o tym już od dłuższego czasu. Coś co się pomiędzy nami działo, nie mogło wyjść na świtało dzienne. My sami najpierw musieliśmy się przekonać czy to ma sens, ma prawo istnieć. W tamtej chwili trochę spanikowałem. Wstałem z fotela, jednocześnie trącając przy tym kubek, który z hukiem spadł na kafelki roztrzaskując się. Na ziemi pojawiła się plama. Ogromna plama, wyglądem trochę przypominająca słońce. Nawet w takiej sytuacji, mój mózg musiał sobie porównywać plamę, do słońca, no kurwa po prostu hit.

- Przepraszam-wydusiłem z siebie i omijając kawałki porcelany oraz kałuże kakao, pobiegłem do swojego pokoju.

-Marek! Ej poczekaj! Nic się nie stało...-krzyknął, kiedy byłem już przy schodach.

Zamiast zostawić mnie w tamtej chwili w spokoju, chciał usłyszeć odpowiedz na swoje pytanie. Zamiast, posprzątać to co nabałaganiłem i zapomnieć o wszystkim, on wolał pobiec za mną. Dorwał mnie tuż przy moim pokoju. Drzwi do niego były zamknięte, przez co przyparł mnie do nich. Moje nadgarstniki ujął w swoje dłonie, tak żebym mu się nie wyrwał.

-To co? Jest to kurwa normalne czy nie? Odpowiedz mi...

- Łukasz! Puść mnie! Co ja mam ci niby powiedzieć!? Co? Jak ja czuje to samo...- wypowiadając te słowa spojrzałem mu prosto w te jego niebieskie oczy, oczy które wtedy tak błyszczały. Oczy, które zamknął gdy usłyszał moją odpowiedź...

Zapomniałem się pożegnać  [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz