Rozdział 29

897 73 13
                                    

Pewnie już domyśliliście się, że osobą która przy mnie usiadła i tak usilnie próbowała ze mną porozmawiać był Kuba. Był naprawdę spoko gościem, serio dało się go polubić, a mi to przyszło jakoś bardzo szybko. Do tego również przyczynił się w znacznym stopniu Łukasz, gdyż jak wszyscy wiemy tworzył z nim muzykę. Oprócz tego, że czasami na filmikach i po kamerami się ze mnie naśmiewał lub po prostu cisnął bekę, to wydawał się być miłym człowiekiem. Ale on też podobnie jak Oskar, i oczywiście Łukasz miał wiele twarzy...

-Marek... jest opcja, że w końcu zaczniesz się odzywać i odpowiesz na moje pytania?- ciągle nie spuszczał ze mnie wzroku, a ja żeby nie czuć go na sobie, głowę miałem odwróconą w przeciwną stronę.

- Nie mówiłem ci tego- powiedział na wdechu, bardzo łagodnym tonem, jakim potem kontynuował - a powinienem był. Widziałem jak... cierpisz, jak bardzo skrzywdził cię swoim odejściem, a mimo tego nie starałem się ci pomóc, nikt się nie starał. Jego ucieczka, też i mnie zaskoczyła. I mnie zdruzgotała. Sam wiesz, ile mieliśmy jeszcze pomysłów na nowe kawałki, pamiętasz Łukasz miał marzenie wydać płytę? A bez niego przecież ona nie powstanie...

Gdy to mówił, moje serce się kruszyło, a ja coraz bardziej ulegałem jego słowom. Był taki przekonywujący, miał taki czuły głos. Jak wspomniał o marzeniu Łukasza, to poczułem, jak w środku mnie coś zaczyna pękać. Właśnie to spowodowało, że powoli, ale jednak zacząłem mówić...

-Pytałeś dlaczego jestem taki brudny, zakrwawiony... ja po prostu nie umiem chodzić- uśmiechnąłem się słabo - pytałeś dlaczego tu przyszedłem. Na chwile przez tym jak chciałem się zabić, uświadomiłem sobie coś, i musiałem tu przyjść. Pytałeś co się ze mną dzieje... Kuba... ja sobie już nie radze, słyszysz? Nie mam już siły walcz...

- Chwila... co?! Sorry, że ci przerywam, ale co ty kurwa chciałeś zrobić?

Westchnąłem tylko, i oglądając swoje paznokcie pod którymi było pełno paskudnej mazi, odpowiedziałem mu:

-Po tym jak Oskar się do mnie dobierał, pobiegłem do lasu, przewracając się kilka razy przy tym. Na drzewie wisiała linka, więc pomyślałem, że...

-No co niby kurwa ? Że, najlepiej to się powiesić, nie?

-Nie. Ja po prostu nie umiem zapomnieć...

Chłopak siedzący obok mnie, podrap się tylko za uchem. Często tak robił jak nie wiedział co powiedzieć, albo był trochę zagubiony w jakieś sytuacji, i próbował znaleźć rozwiązanie. Tylko, że z tamtej sytuacji nie było żadnego rozwiązania...

-Pomogę ci...

-Słyszałem to już... z ust Duszyńskiego.- nadal nie odrywając wzroku od dłoni, kontynuowałem wybieranie tego paskudztwa spod paznokci.

-Przeprowadzisz się do mnie. Na tyle czasu, na ile będziesz tego potrzebował. Aż w końcu dojdziesz do siebie. Może to być tydzień, a może to być i miesiąc. Nie robi mi to różnicy.

Nie wiem, może mi się wydawało ale na końcu swojego jakże szanownego przemówienia, szeptem dodał sam do siebie ,, Obiecałem mu to''. Miałem się już go o to pytać, lecz ostatecznie zrezygnowałem.

-Nie ma mowy człowieku... wracam do swojego domu. Nie mam zamiaru być ciężarem i bachorem do utrzymywania...

- A co z Oskarkiem i Karoliną?

-Nie wiem. – ta odpowiedz akurat była naprawdę szczera, gdyż kiedy mi wyjechał z tą dwójką to naprawdę, za huj nie wiedziałem jak ich się pozbyć. Oskara nie chciałem oglądać na oczy, a co więcej z nim rozmawiać, a Karolina... na nią miałem akurat wyjebane.

Zapomniałem się pożegnać  [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz