Rozdział 011 „Wbrew przeznaczeniu"

57 5 0
                                    


„Nawet to co przypadkowe w ostateczności jest tylko koniecznością"

Kroniki Proroka Codziennego 012:

Hej kochani!
Witam serdecznie w kolejnym rozdziale. Pogoda dość szybko się zmienia. Kiedy pisze ten rozdział jest wiosna, miesiąc maj. Za oknem panuje przerażająca ulewa i jeszcze mroczniejsza burza. Nienawidzę takiej pogody, ale nie będę narzekać. W tym momencie jestem na dość dziwnym etapie. Chcę jednak kontynuować tę historię i mam nadzieję, że wam się spodoba. Cóż nie będę przedłużać tego dość banalnego powitania. Pisząc oglądam jeden z nowych odcinków The Originals. No cóż. Przyznam szczerze że jestem zachwycona i czekam na ciąg dalszy. Pewnie, gdy piszę te część z pewnością sezon dobiegł końca, ale już teraz wiem iż to nie ostatnie spotkanie z wampirze rodziną Michaelsonów. Pozostaje czekać na ciąg dalszy i zapraszam do czytania jeśli was jeszcze nie zanudziłam.

*~*~*

(rok 1800)

-Mogłabyś chociaż udawać, że go lubisz Tesso!

Sara z niesmakiem spojrzała w stronę swojej starszej siostry. Był rok 1800. Nad całą Anglią zawisła groza wojny. Nikt nie wiedział czym to się skończy. Dużo osób wyjeżdżało za granicę. Podobnie miała wkrótce postąpić rodzina Morganów. Byli dość bogaci jak na te czasy. Ojciec pracował w miejscowym zamku jako zarządca. Matka pomagała w kościele, urządzała bale. Tessa miała siedemnaście lat, a Sara osiemnaście. Właśnie wtedy odkryły swój niezwykły dar. Nie mówiły na głos. Dobrze wiedziały jak bardzo prześladowane były czarownice. Tu gdzie mieszkały w Salem polowania i mordowanie kobiet było na porządku dziennym. Obydwie starały się wieść normalne życie, ale nie zawsze było im to dane. Musiały naprawdę bardzo uważać. Rzeczywistość bywała brutalna wobec innych ludzi. A one miały magię. I tą magią właśnie działały na różne sposoby. Teraz matce zależało by Tessa dobrze wyszła za mąż. Liczył się tylko właściwy mariaż. Reszta nie miała żadnego znaczenia. Nawet uczucia. A tych Tessie nie brakowało. Od dawna była zakochana w miejscowym synu młynarza. Gdyby tylko była mniej szlachetnie urodzona, wówczas wszystko wyglądałoby inaczej. Niestety swojego losu się nie wybiera. Wszystko już dawno zostało ustalone. Tessa niechętnie spojrzała na siostrę. Młodsza Sara będzie miała o wiele łatwiej w życiu. W dodatku unikała afiszowania się ze swoimi umiejętnościami. Wolała żyć jak normalna dziewczyna, którą nigdy nie będzie. Podobnie jak jej potomstwo. Matka nigdy nie wiedziała, że jej babka to czarownica. Ona rzuciła klątwę na dziewczynki, by odziedziczyły moc. Magia zbliżyła je do siebie, ale i równie oznaczała poważne kłopoty. Sara wciąż nie wiedziała jak wybrnąć z tego małżeństwa. Potrzebowała pomocy siostry, która mogłaby jej coś doradzić.

- Jak mam udawać, Saro? – zapytała oschle. Nie rozumiała podejścia siostry. Myślała, że jej pomoże. W końcu były dla siebie najlepszymi przyjaciółkami. Przynajmniej od zawsze. Nigdy nie miały przed sobą żadnych tajemnic. No może po za jedną, ale o tym wolała nie mówić na głos. Kiedyś zrobiła coś bardzo złego. Czasami to wydarzenie przychodziło do niej w koszmarach. Do dzisiaj wolała o tym nie wspominać. – Czy ty siebie słuchasz w ogóle? Mark jest świetnym facetem, ale gdyby przypadkiem odkrył kim jestem? Jak myślisz, co wówczas zrobi? Pogodzi się z tym faktem? Prędzej postawi mnie przed sądem czarownic. Spłoniemy na stosie. Wyobrażasz sobie taką śmierć?

Sara wzdrygnęła się na samą myśl o tym. Miała tez żal do siostry. Sama od dawna kochała Marka. Chciała z nim być szczęśliwa. Jednak los postanowił za nie. Mark musiał ożenić się ze starszą siostrą. Tak nakazywało prawo. Ona Sara musiała poczekać na swoją kolej. Każdego dnia coraz bardziej nienawidziła swojej siostry. I ta nienawiść pogłębiała się każdego dnia coraz bardziej. Jeszcze tego samego dnia spotkała się z ukochanym mężczyzną. Musiała coś zrobić by być z nim szczęśliwa. Znaleźć jakiś sposób. Wierzyła, że podoła. W końcu była czarownicą i miała potężną moc.

W niewoli Uczuć.Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon