Rozdział 019 „Zakazana miłość wśród śmierci"

34 2 0
                                    


„Im bardziej w życiu ma się pod górkę,

Tym piękniejsze są później widoki"

Kroniki autorskie 020:

Nie mogę uwierzyć, że ten czas tak szybko leci. To po prostu aż niemożliwe.

Już mamy grudzień, gdy pisze kolejny rozdział. I właśnie sobie uświadomiłam, że pisanie tej historii zajęło mi aż dwa lata. Strasznie długo co nawet mnie bardzo zaskoczyło. To opowiadanie to po blogspotowym „pokochać łotra" moja druga taka perełka. No cóż. Sami ocenicie jak wypadnie w całości. Mam nadzieję, że teraz nie namieszam wam w głowach. Życzę miłej lektury.

*~*~*

(Nowy Orlean, tydzień później)

Jess nie sądziła, że jej droga kiedykolwiek powstanie z powrotem w Nowym Orleanie.

I zrobi to z własnej , nieprzymuszonej woli. Oczywiście nie pojechała sama. Chwilami czuła się zbyt osłabiona, więc pomoc drugich osób bardzo jej się przyda. Bonnie z Enzo postanowili zostać na miejscu i mieć oko na Tessę. Chociaż na pewien sposób postanowili chronić tych którzy mieszkali w Mystic Falls. Jess pojechała więc wraz z Caroline. Stefan wciąż nie dawał znaku życia. Nie chciała dłużej tkwić sama i czekać w nieskończoność. Wolała sama działać. Być może spotkanie z Klausem pomoże się odprężyć. Kiedyś tych dwoje łączyła dziwna zażyłość, a sam wampir miał słabość do uroczej blondynki. Coś, czego sama Jess nigdy nie potrafiła zrozumieć. Tuż po przybyciu od razu zadzwoniła do Freyii. Ona była czarownicą i znała wiele potężnych rodów. Nazwisko Sorel musiało jej coś mówić. Zamierzała poznać prawdę za wszelką cenę. W końcu od tego zależało również własne życie. Po drodze kupiła trochę prezentów dla Hope. Cudowny dzieciak rósł jak na drożdżach i nie brakowało potworów, którzy chcieli ją zniszczyć. Wszyscy naokoło obawiali się potęgi stworzonej hybrydy. W końcu to niecodzienne, by dwójka wampirów miała dzieci. A jednak. Znów dotknęła swojego brzucha. Ona też mogła mieć ten dar. Z jakiś dziwnych powodów los chciał ją wynagrodzić w przyszłości. Niestety musiała zrezygnować. Nie miała wyjścia. Inaczej świat, który zna przestanie istnieć. Chciała też wierzyć, że jej córka odnalazła spokój. Oczywiście powitanie z Michaelsonami przebiegło chaotycznie, ale spokojnie. Nie brakowało również Halley. Wszyscy mieszkali w jednym domu. Hope miała już pięć lat. Cudowna dziewczynka. Tak niepasująca do tej pełnej nienawiści rodziny. Brakowało tylko Klausa, który miał własne kłopoty i miał przybyć dopiero wieczorem. Oczywiście Michealsnowie w swoim zwyczaju chcieli urządzić huczne przyjęcie. W tym momencie musieli zapomnieć o dawnych urazach. Teraz nadszedł czas na świętowanie. Jednak Jess musiała rozwiązać pewien problem.

- Cecile Sorel? – Freya zmarszczyła brwi. Spojrzała prosto na dziewczynę. Gdzieś słyszała te nazwisko. Dawno temu w zakamarkach swojego umysłu. Tylko, czy akurat Cecile? Nie była tego pewna. Na pewno nazwisko Sorel coś jej mówiło. Potężny ród czarownic. Dawno zapomniany. Zdradzony i porzucony. – Powinnaś porozmawiać z Morisem. Nie znasz go. Jest nowy, dla Hope zawarł sojusz z Klausem. Dość niecodzienny sojusz, ale wie dużo więcej niż mówi. Jego ród jest bardzo stary. Po za tym ma różne księgi. I niemal cały rodowód czarownic. Być może wśród nich jest nazwisko Sorel.

- Możemy iść do niego? – zapytała z zapałem. – Caroline odnawia znajomość z Klausem. Mam bardzo niewiele czasu. Nie wiadomo jak to wszystko się potoczy. Mystic Falls jest zagrożone przez moją siostrę. Tylko ja mogę ją powstrzymać. Jeśli w tej zwariowanej historii istnieje prawda.

- Z pewnością ją odnajdziesz ... - powiedziała Freya. Zawsze podziwiała Jess. Była taka niezwykła. Po za tym coś się w niej zmieniło. Nie wiedziała tylko jeszcze co. – Idziemy teraz?

W niewoli Uczuć.Место, где живут истории. Откройте их для себя