Rozdział 24. Duże dziewczynki nie sypiają z pluszakami.

5.6K 165 40
                                    

23, kwietnia

Następnego poranka obudziłam się w dobrym humorze. Wczorajszy wieczór spędziłam z Samem, na skarpie za miastem. Długo rozmawialiśmy i nie szczędziliśmy sobie pocałunków. Uczucie motylków w brzuchu pojawiało się za każdym razem, kiedy chłopak mnie obejmował, przytulał. Czułam się przy nim tak zwyczajnie bezpiecznie.

Wstałam z łóżka pełna nadziei, że ten dzień będzie lepszy. Zebrałam się na siłach, do tego by w końcu pójść na zajęcia do szkoły, po tylu dniach nieobecności. Wyszykowałam się w łazience i wybrałam czyste ubrania. Założyłam na siebie błękitną sukienkę z krótkim rękawkiem, a do ręki zabrałam jeansową katanę. Zeszłam do kuchni, gdzie natrafiłam na Jeffa, pijącego poranną kawę.

— Gdzie się wybierasz? — Uniósł na mnie swój wzrok.

— Do szkoły.

— Co? — opluł się kawą, odkładając kubek na stół. — Kurwa — syknął, spoglądając na swoją białą koszulkę.

— Brawo. — Zaklaskałam w dłonie. — Aż tak się zdziwiłeś?

— Nie byłaś tam całe wieki.

— Tylko tydzień. — Przewróciłam oczami.

— W ostatniej klasie to całe wieki, musisz nadrobić zaległości, jeśli chcesz dostać się do dobrego collegu.

— Nie zrzędź tak, wiem co mam robić.

— Jesteś pewna?

— Tak — westchnęłam, zajmując miejsce przy stole. — Podrzucisz mnie do szkoły?

— Nie wiem Ellen, spóźnię się na zajęcia.

— No weź, jedziemy w tym samym kierunku. — Zrobiłam maślane oczy.

— Dobra, ale za pięć minut wyjeżdżamy.

— Co? — Spojrzałam na zegarek. — Dopiero dwadzieścia po ósmej.

— Zawsze możesz iść pieszo.

— Marudzisz. — Pokręciłam głową.

Wstałam od stołu i pokierowałam się do korytarza. Założyłam białe trampki i wyciągnęłam z szafy torbę. Nie zdążyłam nawet zjeść śniadania, ale nie mogłam narzekać. Zależało mi, żeby dotrzeć do szkoły w towarzystwie, wolałam unikać samotności. Pobiegłam na górę, prosto do swojego pokoju by spakować jeszcze książki i coś do notowania.

*

— Masz dzisiaj jakiś test? Wczoraj długo zakuwałeś — zapytałam, kiedy dojechaliśmy pod placówkę.

— Tak, trochę się stresuje — westchnął, przyciszając radio. — To dość ważny egzamin, a nie czuję się ostatnio w formie.

— Poradzisz sobie.

— Miejmy taką nadzieję. Leć na zajęcia, muszę już jechać — polecił, podając mi z siedzenia torbę.

 — Trzymaj się i głowa do góry. — Posłałam bratu ciepły uśmiech i wysiadłam z auta.

Weszłam na teren placówki, uważnie rozglądając się w około. Otworzyłam duże drzwi będące wejściem do budynku i postawiłam w nim pierwsze kroki. Stanęłam w miejscu, niemal od razu zauważając w szatni Oliviera, który zostawiał w niej swoje rzeczy. Nie mając ochoty na kolejną konfrontacje z chłopakiem postanowiłam ominąć ten punkt i zabrać katanę ze sobą. Weszłam na główny korytarz, od razu kierując się w stronę sali lekcyjnej. Podeszłam pod drzwi które były jeszcze zamknięte i usiadłam na podłodze pod ścianą. Lekcje rozpoczynały się dopiero za trzydzieści minut, więc byłam pierwsza. Wyciągnęłam z torby telefon i założyłam na uszy słuchawki. Puściłam kawałek Us od James Bay i przymknęłam oczy, próbując się zrelaksować. Trwanie w nostalgii przerwała wiadomość sms.

Forgive Me!Where stories live. Discover now