— Ziemia do wujka! — zawołała roześmiana Charlotte, podbiegając do mnie. — Podobała ci się laurka?

– Bardzo mi się podobała. Nie krzycz, proszę – powiedziałem spokojnie i ukucnąłem. Wziąłem ją za rączki. – Wujek dalej jest trochę chory.

– Vanessa jest w drodze do Pembroke – oznajmił głośno Harry.

Od razu zerknąłem na niego, czując jak mała małpka oplata mnie swoimi chudymi nóżkami i rękoma.

— Do Pembroke? — powtórzyłem jakby zdziwiony, podchodząc bliżej. — Jesteś tego pewien, pewien? — podkreśliłem, obserwując jego oczy.

Dlaczego ja na to wcześniej nie wpadłem? Zapadła się wręcz pod ziemię, a gdzie indziej mogła się zaszyć jak nie u rodziców? Harry pokiwał głową i oparł się o samochód obok Annabell.

– Dojedzie tam pewnie na osiemnastą, a ty wyglądasz jak...

– Niekorzystnie – wtrąciła Ana, poprawiając sukienkę. – Dlatego jedziemy wszyscy coś zjeść.

— Naprawdę doceniam wasze chęci, ale muszę teraz pojechać do Pembroke...

— Założę się, że nie jesteś w stanie nawet prowadzić... — powiedział Styles, unosząc brew. Szlag by go trafił. Dlaczego on tak dobrze mnie znał?

— Wujku... Musisz zjeść frytki — stwierdziła Lottie, dotykając mojego policzka swoimi paluszkami. Boże święty.

Nie mogłem jej odmówić, nie miałem już argumentów. Rodzina Styles mnie zaatakowała. Zaniosłem małą prosto do auta i jeszcze zapiąłem. Była z siebie wyraźnie zadowolona. Nie zdziwiłbym się wcale, gdyby wyrosła z niej manipulatorka. Współczułem sobie, a jeszcze bardziej Harrye'mu, bo ta mała dziewuszka owinęła sobie nas wokół palca. Z resztą nie tylko nas. Każdy był na jej zawołanie, jedynie mama jej nie ustępowała i wyznaczała jakieś zasady. Plus dla Annabelle, że nie wymiękała, gdy Lottie wpatrywała się w nią tymi oczętami.

— Wujku? — szepnęła, kiedy chciałem się od niej odsunąć, ale złapała mnie za szyję.

– Tak? – Spojrzałem na jej uroczą buzię. Serce zaczyna mi topnieć, niedobrze...

— Bo mama powiedziała, że nie dostanę dzisiaj zabawki w zestawie... Ale dostanę, prawda? — mówiła, patrząc mi prosto w oczy.

Nigdy się nie bała. Potrafiła nawet swoją złość okazać w ten sam sposób i nie mrugnąć nawet powieka.

– Wiesz co... Nie mam pojęcia, musisz zapytać taty – powiedziałem, zrzucając z siebie ciężar odpowiedzialności na Harry'ego.

— Ale tata mi nie pozwoli wybrać zabawki, bo będzie się droczyć... — Wysunęła dolną wargę, gładząc moją szyję i policzek.

Przysięgam, że umrę kiedyś przez to dziecko, bo skoczę z mostu jak mnie ładnie o to poprosi.

– Louis – Annabelle odchrząknęła, siedząc na miejscu pasażera. Patrzyła na nas uważnie, zwłaszcza na mnie.

– Poczekaj, negocjuję – odparłem i złapałem rączki małej księżniczki, po czym ucałowałem. – Dostaniesz zabawkę od wujka.

Wiedziałem, że nie będzie zadowolona, bo w ten sposób podważałem, ale tak minimalnie, jej rodzicielskie kompetencje, ale to ja byłem wujkiem, w dodatku ojcem chrzestnym.

— Kocham cię, wujku Lou — powiedziała radośnie, ściskając moje dłonie.

Uśmiechnąłem się do niej i pocałowałem ją w czoło. Też ją kochałem. Była najważniejszą kobietą w moim życiu. Chroniłem ją, uczyłem i wspierałem. Będę to robić zawsze. Odsunąłem się i zamknąłem drzwi, po czym obszedłem auto, żeby wsiąść na tylne siedzenie. Gdybym siedział z przodu, mogłoby się to źle skończyć dla mojego żołądka, zważając na fakt, że Harry prowadzi jakby znajdował się na torze rajdowym non stop. Poza tym mogłem się uspokoić i zapomnieć na chwilę o Gabrielli, kiedy Charlotte zagadywała mnie o różnych mniej istotnych sprawach, opowiadała jakiś wierszyk i bawiła się moimi palcami.

Painkiller [Louis Tomlinson Fanfiction]Where stories live. Discover now