8.

1.6K 99 45
                                    

Camila*

Miałam nie tylko wrażenie że czas się zatrzymał. Poczułam motyle jakich od dawien dawna nie czułam,miałam je ostatni raz takie kiedy tylko pocałowałam Michelle pierwszy raz na imprezie potem to było magiczne ale nie aż tak jak jest teraz. Jej wargi są obce ale odnoszę wrażenie że je znam,że je odzyskałam i nie chcę teraz tego tracić za żadne skarby narodów. Robi się coraz bardziej gęsto co odczuwamy obie bo w sekundę przestajemy i odsuwa się ode mnie delikatnie z bardzo przestraszonymi oczyma. Ja sama teraz byłam skołowana bo nie planowałam czegoś takiego. 

-Cam...Camz ja...-Nie dziwię ci się bo sama nie mam pojęcia co zrobić.

-Lau...Lo...to nic takiego jest...w porządku naprawdę.-Chcę dodać jej otuchy. 

-To...no...bo...co teraz zamierzasz?-Zapaść się ze wstydu pod ziemię. 

-Wrócę do domu...jutro porozmawiamy w firmie okej?

-Okej.-Mówię jej dobranoc i niczym struś pędziwiatr znikam z jej mieszkania. 

Kiedy docieram wbiegam na górę do swojej sypialni i rzucam się na łóżko niczym rozdarta emocjonalnie nastolatka zaczyna do mnie dochodzić to co zrobiłyśmy. To było takie chciane...tak cholernie dopasowane wargi i ruchy z tą tajemniczą kobietą wyprowadzają mnie z równowagi i wpadam w szał przez to co się wydarzyło. Obracam się na plecy i wiem sama po sobie że uśmiecham się jak głupia do sera. Jestem ciekawa jak jutro w firmie będziemy potrafiły z sobą porozmawiać. 

***

To było dziwne ponieważ pierwszy raz od dawien dawna obudziłam się cholernie wyspana i gotowa do życia. Czułam się inaczej byłam taka szczęśliwa i rozpromieniona. Każdy to zauważył kiedy dotarłam do kancelarii. Przywitałam się nawet z Cassandrą i poprosiłam ją żeby poinformowała Lauren jak przybędzie do firmy żeby zjawiła się u mnie na chwilę. Wchodzę do siebie i zamykam drzwi. Mam taką ochotę na nadrobienie zaległości że biorę się za to od razu. 

Lauren*

Nie potrafiłam spać całą cholerną noc. Wierciłam się na łóżku ciągle z jednego boku a drugi walcząc z myślami jak to będzie wyglądać. Namieszałam jej w życiu za pierwszym razem teraz zrobiłam to za drugim dopuszczając do pocałunku którego mam wrażenie że obie chciałyśmy. To była najprzyjemniejsza sytuacja jaką miałam od dawien dawna. Wchodzę do pracy spłoszona i zdekoncentrowana jak nigdy,zawsze jestem opanowana i twarda teraz boję się tylko wejść tam i porozmawiać z nią o tym. Akurat kiedy dotarłam to Cassandra mnie zawołała i pierwsze co powiedziała to że Camila prosiła bym przyszła do niej jak dotrę do firmy. Jest mi aż słabo kiedy o tym słyszę ale dziękuję i ruszam do jej biura. Jest tak skupiona na pracy że nawet nie zauważyła kiedy weszłam. Wypowiedziałam cicho jej imię i wtedy wróciła do żywych,nawet się zaczerwieniła co u mnie automatycznie wywołało dziwne uczucie. 

-Hej Lauren.

-Hej Camila.

Podchodzę do jej biurka chcę to wyjaśnić sprawnie żeby nie było nieporozumień. Ona wstaje i patrzy na mnie. 

-Lauren jeżeli chodzi o wczorajszą sytuację to...-Muszę jej przerwać. 

-Ja nie chciałam żeby to wpłynęło jakoś na naszą relację...nie chciałam żeby to tak się skończyło w sensie...nie mam pojęcia dlaczego tak wyszło ale nie chciałabym żebyśmy nie umiały teraz nawet stać koło siebie...chcę mieć cię obok siebie jesteśmy rodziną.-Widziałam ulgę w jej oczach.

-Mam tak samo Lauren...nie wpłynie to na naszą relację wcale,uważam że to był jakiś dziwny impuls u nas obu czy coś w tym rodzaju i to tyle. Nie dopuścimy do tego ponownie więc nie masz się czym martwić chcę żebyś się komfortowo czuła przy mnie jak ja przy tobie.-Jaka ulga. 

Nie mam pojęcia co powinnam zrobić w tym momencie. Nagle słychać jeb drzwiami i staję jak na baczność. 

-WITAJ BAD KOPIO TEJ SPOKOJNEJ SUKI!!!! OCZYWIŚCIE ŚWIEĆ PANIE NAD JEJ DUSZĄ I AMEN CZY COŚ TAM!-Camila szybko zamyka drzwi. 

-Idiotko ty nie wiesz że tutaj Ally pracuje?!-Miałam wrażenie że bardziej interesuje ją to iż Lauren tutaj jest niż to że Ally ma nad nami władzę. 

Ona też nie ma bladego pojęcia co powiedzieć jednak patrząc jak podchodzi do niej i ją przytula widzę ulgę w jej oczach. 

-A co to za zebranko tylko we dwoje?-Wymowne poruszenie brwiami sprawia że Lauren lekko kaszle i zerka na zegarek. 

-Musiałam omówić coś z Camilą jednak skoro już mamy wszystko wyjaśnione to was zostawię same i zajmę się swoimi obowiązkami nie przeszkadzajcie sobie.-Rusza w stronę drzwi. 

DJ wspomina że tylko na sekundę ponieważ idzie sobie do Mani. Każdy wie co to oznacza ale szatańskie spojrzenie Lauren zaskoczyło mnie o tyle że nie miałam pojęcia co myśleć. Widziałam tylko jak wyciąga telefon. 

Lauren*

Naucze ją wchodzić i nie przeszkadzać kiedy to dorośli rozmawiają. 

Do Ally:

Witaj Ally mam sprawę odnośnie DJ nie uderzałabym z tym do ciebie ponieważ sama mogłabym zwrócić jej uwagę jednak kiedy powiedziała jedną ciekawą informację do mnie i Camili uznałam że powinnaś to wiedzieć. Mianowicie pochwaliła się że znika z pracy wcześnie w celu pojechania do Mani i robienia z nią brzydkich rzeczy. Twoja interwencja byłaby tutaj mile widziana według mnie. 

Od Ally: 

Bardzo dobrze że mi o tym mówisz dziecinko! Nie pozwolę na zaniedbywanie obowiązków a tym bardziej w tak grzesznym celu! 

Wtedy słychać cholernie ogromny krzyk.

-DINAH JANE HANSEEEEEEEEEEN DO MNIE NATYCHMIAST!!!!!!-Oczy miały jak spodki. 

Wtedy to Dinah stwierdziła że ucieknie tylnim tajemnym wyjściem z mojego biura i zamiast do Mani pojadą do niej żeby Matka Teresa ich nie znalazła. Bardzo szybko się zmyła z biura i poleciała tam gdzie mówiła. Akurat Ally wleciała z dobre dwie minuty po niej cała nerwowa. Sama zrobiłam się lekko blada ale starałam się trzymać fason. 

-Gdzie ona jest?!-Camili zabrakło języka w gębie. Zerka na mnie. 

-Powiedziała mi że jedzie do niej nie do Mani żebyś ich nie znalazła. Uważam że powinny się wziąć za siebie.-Zaskoczyłam Camzi totalnie. 

-Co ja bym bez ciebie zrobiła,muszę się do nich zbierać dziecinki wam życzę miłego i spokojnego dnia.-Pomachałam jej bardzo chętnie. 

Kiedy wyszła obróciłam się w stronę Camili i nie mogłam ze śmiechu. 

-Czy ty na nie na kablowałaś jak zwykła małolata?-Pokiwałam głową potwierdzająco. 

-Nauczy się manier i ona i Mani przy okazji.-Sama wybucha śmiechem. 

-Jesteś potworem Lauren.

-Taki mój urok,wracam do pracy nie przeszkadzam ci już.

Wyszłam i o dziwo czułam się zmieszana. Byłam szczęśliwa i w jakimś stopniu smutna tylko nie wiedziałam jeszcze dlaczego.

Miłego Czytanka^^  rozdział troszkę króciutki.

"Reflection" // Camren [ Zakończone ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz