7.

1.6K 110 40
                                    

Lauren*

Opuściłam ten budynek tak cholernie kurwa wściekła że to jest aż niemożliwe by w dwie minuty doprowadzić kogokolwiek do takiego stanu jak ona mnie właśnie. Ruszyłam szybko na dół windą by dorwać jeszcze Alexę,nie widziałyśmy się kopę lat i nie miałam zamiaru mieć z nią takiego pierwszego spotkania. Powiedziała że chętnie pojedzie do mnie i tak była piechotą więc wsiadamy do mojego rumaka i odjeżdżamy z tego burdelnika. Zauważam zbiegającą Cassandrę ten anioł pewnie o czymś zapomniał więc ignoruję to i jadę przed siebie. W domu pierwsze co robię to odpalam fajkę i nalewam nam po szklaneczce burbonu z lodem. Siada po drugiej stronie sofy i patrzy na mnie jak na zdenerwowaną nastolatkę. 

-Dawno nie widziałam cię z papierosem w buzi,żebyś nie wróciła czasem do złego nawyku.-Wypuszczam dym z moich ust i zerkam na przyjaciółkę. 

-Podziękuj Panience Cabello,miałam wrażenie że mnie rozerwie w tym biurze za to iż zaprosiłam cię osobiście.-Upija troszeczkę trunku i uśmiecha się lekko. 

-Ja i Camila mamy konflikt jeszcze sprzed lat,mogłam rozstrzygnąć to inaczej ale wiesz jak działała Michelle. Po prostu kiedy przychodziłam do niej i rozmawiałyśmy o tobie to w momencie kiedy ona wchodziła obie milkłyśmy i wtedy chowałam papiery,albo jak jechałyśmy do ciebie a chciała zabierać się z nami to odmawiała grzecznie i mówiła że to jest coś co musimy załatwić same my dwie. 

-Myślała że macie romans czy co? 

-Myślę że tak,potem jednak Michelle miała z nią akcję o treści ''chcesz sprzedać jej część udziału kancelarii'' widziała że jest trzecia osoba jednak nie miała pojęcia że to ty bo to zataiłyśmy. To po częsci moja wina bo wyglądało to źle z jej perspektywy na pewno ale nie mogłam nić zrobić. 

Mhmm rozumiem ze Camila nie miała pojęcia o tym co się za tym kryje ale i lubi mieć wszystko aż za bardzo pod kontrolą. 

-To dlatego wywaliła do mnie z tekstem że możesz chcieć wykupić lub ukraść nawet tajniki naszej kancelarii.-Prycha śmiechem.

-Nie dziwi mnie to,dlatego ten spór mnie bawi i jest mi obojętny. Nie musiałaś się z nią o to kłócić Lauren serio. 

-Nie pozwolę cię tak obrażać spór czy nie spór nie dał jej nikt prawa by tak się o tobie wyrażać i tak cię sądzić.-Wzdycha.

-Dobra zakończmy to bo lata minęły od momentu normalnego spotkania za kratami jestem głodna zamawiaj jedzenie!-Krzyczy jak czteroletnie dziecko.

-Ile ty masz lat?!-Nie mogę ze śmiechu. 

-Cztery! Dawaj jeść Lauren!

Zamawiam nam sushi. Za to ją uwielbiam i od zawsze uwielbiałam. Była i jest sobą zawsze mówiła wprost co ma na myśli i jak ona widzi sytuację. Nie ruszyło ją to ale mnie owszem bo to moja rodzina i nie pozwolę jej tak obrażać. 

Camila*

Siedziałam cała zapłakana w biurze od Lauren wraz z Ally która mnie tuliła i podawała co chwilę wodę. Potraktowałam ją jak Michelle parę lat temu,miałam z nią podobną kłótnie jak się okazało zbędną ponieważ Alexa sama miała współwłaściciela swojej kancelarii. Poprosiłam Cassandrę żeby pobiegła za nią bo w duchu liczyłam że nie wszystko będzie stracone jednak kiedy wróciła zdyszana do nas bez niej to wiedziałam że doszło do kolejnej porażki. 

-Panienko Cabello i Panienko Brooke...chciałam przeprosić ale nie udało mi się.-Nie mam siły się odezwać nawet. 

-Nic nie szkodzi Cass dziecinko,powiedz mi wiesz gdzie mogła jechać?-Bała się jej powiedzieć to czego się domyślałam. 

"Reflection" // Camren [ Zakończone ]Where stories live. Discover now